Eksperyment. Opowieść o mrocznej godzinie w dziejach medycyny recenzja

Opowieść o uprzedmiotowieniu

WYBÓR REDAKCJI
Autor: @Madison ·3 minuty
2022-11-30
3 komentarze
12 Polubień
Niezwykła, wciągająca, fascynująca historia napisana niestety przez życie. Wspaniały reportaż, nad którym przez 6 lat pracował Autor, wnuk doktora neurochirurgii Williama Beechera Scoville’a, jednego z wielu bohaterów tej książki, jednego z dwóch pionierów psychochirurgii w Stanach Zjednoczonych, którzy opracowali i praktykowali przez dekady lobotomię, właściwie bez żadnej kontroli. Przy czym należy mieć na uwadze fakt, że pomysłodawca, Walter Freeman nie miał uprawnień chirurgicznych, co mnie wyjątkowo dotknęło. Jednak jemu to nie przeszkadzało. Niesamowite jest, jak ludzie potrafią posługiwać się swoim autorytetem do łamania zasad i deptania praw człowieka w imię postępu.


Luke Dittrich odtwarza z niesamowitą szczegółowością lata, w których rozwijała się ta nowa, wątpliwa etycznie dziedzina medycyny. Dwóch szalonych gości, którzy dzierżąc w dłoniach różnego rodzaju narzędzia chirurgiczne, uzbrojeni w swoje chore lekarskie ambicje i rzeźnicką fantazję dokonuje na istotach ludzkich, materiale badawczym dostępnym w zakładach psychiatrycznych i innych instytucjach opieki dla osób psychicznie chorych nieodwracalnych, brutalnie okaleczających operacji polegających na przecinaniu struktur neurologicznych płatów mózgu, dokonując tym samym trwałych i nieodwracalnych zmian w osobowości pacjentów, pozbawiając ich emocji, wrażliwości i... pamięci. Pozbawiając pacjentów ich tożsamości. Zupełnie nie przejmując się konsekwencjami dla będących pod ich opieką ludzi. W którymś momencie wręcz było użyte określenie „amputacja” fragmentów mózgu. Czym się kierowali? Ile w tym było prawdziwej motywacji dla polepszenia jakości życia tych chorych i zaburzonych ludzi, a ile zaspokajania swoich egoistycznych pobudek? Czy to nie ci lekarze popadli w jakiś medyczny obłęd nie zwracając uwagi na skutki swoich poczynań? Luke stara się wyciągnąć na światło dzienne wszystkie fakty i okoliczności, które się do tego przyczyniły.

Postacią osią, spinającą wszystkie wątki w tym reportażu jest Henry Molaison. Urodzony 26 lutego 1926 roku. Zmarły całkiem niedawno, 2 grudnia 2008r. Dla pracowników Instytutu Technicznego w Massachusetts był to „pacjent H. M.” Człowiek, dzięki któremu powstała ta książka. Który świadomie pozbawiony przez Scoville’a istotnej części swojej tożsamości, swojej przeszłości, prawa do podejmowania świadomych wyborów i decyzji stał się obiektem badawczym wielu ludzi, którzy czerpali ogromne korzyści na jego stracie. Dodam tylko, że pacjent ten poznawczo był w normie intelektualnej. I przez chciwość poznawczą został upośledzony przez człowieka, który według ludzi wierzących w medyczny autorytet (jakże zdradliwy do dzisiaj) miał temu pacjentowi pomóc, a już na pewno nie świadomie go uszkodzić.

Luke kreśli sylwetki różnych osób, również tych lekarzy, którzy mając na względzie dobro pacjentów i możliwość ponoszenia przez nich nieznanych bardzo negatywnych skutków tak głębokiej inwazji w struktury mózgu po prostu zaprzestawali cięć. Takim chirurgiem był np. Wilder Penfield, który „jeśli nie potrafił ustalić źródła choroby, czy to wizualnie, czy za pomocą EEG, powstrzymywał się przed jakimkolwiek uszkadzaniem mózgu”. Scoville i Freeman, tak, jak niemieccy lekarze nie cofali się przed niczym. Cięli niemal na ślepo.
Autor włącza również w opowieść wątki osobiste, co jest dobrym zabiegiem zważywszy na to, że opisuje w sumie życie swojego krewnego i nie sposób pomijać w takim wypadku emocji czy odczuć towarzyszących poznawaniu prawdy o słynnym członku rodziny, bez tego mogłoby to być po prostu sztuczne.
Końcówka była dla mnie równie interesująca co cała książka. Ukazany w niej konflikt dwóch lekarzy z dwóch instytutów badawczych oraz wypowiedź doktor Suzanne Corkin pokazuje naocznie, jakimi wyrachowanymi postaciami potrafią być lekarze, lekarze naukowcy.


Książka bardzo pobudza do refleksji, poza tym, że bardzo wzbogaca wiedzę o świecie. Cały czas towarzyszyło mi jedno pytanie - kim trzeba być, żeby do tego stopnia nie szanować praw innych ludzi, żeby nie liczyć się z kosztami jakie muszą ponosić ich pacjenci w celu tzw. postępu i chorobliwej wręcz konieczności zaspokojenia ciekawości pod szyldem rozwoju medycyny? Chyba nie bez powodu pada tu porównanie do lekarzy nazistów eksperymentujących na ludziach podczas II wojny światowej.
Czy powinniśmy się cieszyć z postępu medycyny, czy jakiejkolwiek innej dziedziny, jeśli przy tym cierpią inne istoty? Mam tu na myśli również zwierzęta. Nie mamy świadomości rozmiarów i rodzajów przeprowadzanych na nich eksperymentów, by nam żyło się lepiej. Czy naprawdę potrzebujemy aż takiego poświęcenia? Gdzie jest granica? Czy już dawno nie została przekroczona w naszym cywilizowanym, ale jednak chorym świecie?

Moja ocena:

Data przeczytania: 2022-11-30
× 12 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Eksperyment. Opowieść o mrocznej godzinie w dziejach medycyny
Eksperyment. Opowieść o mrocznej godzinie w dziejach medycyny
Luke Dittrich
7.7/10

Jedna z najważniejszych książek non-fiction ostatnich lat. Wstrząsająca opowieść o cienkiej granicy między medycznym eksperymentem a zbrodnią. „Człowiek nie jest z pewnością gorszy jako zwierzę do...

Komentarze
@Carmel-by-the-Sea
@Carmel-by-the-Sea · ponad rok temu
Ciekawa recenzja.
Problemy z Twojego podsumowania książki są od wieków społecznie otwartymi pytaniami. Jeśli zapyta się naukowca (dowolnego przyrodnika+lekarza klinicysty) - czy jego motywacje w badaniach są słuszne/potrzebne. Zawsze odpowie - tak. To jednak subiektywna ocena z której nie da się zdjąć domniemania, że ma w tym swój interes (czysto poznawczy czy finansowy - to już mniej istotne). Z drugiej jednak strony - kto i jak ma spośród laików oceniać zasadność moralną badań, nawet na zwierzętach? Sam nie wiem, więc stawiam problem po raz kolejny, podobnie jak Ty. Nie jest celem medycyny osiągnąć stan idealny, ale dokonać wybór drogi do lepszych efektów, czyli ten beznamiętnych w liczbach utylitaryzm. Według mnie to nierozwiązywalny konflikt wartości i sprzeczności stanowisk, które muszą się konfrontować.
× 1
@Madison
@Madison · ponad rok temu
Dziekuję.
Przyznam jednak szczerze, że nie rozumiem do końca tej części Twojej wypowiedzi:
Z drugiej jednak strony - kto i jak ma spośród laików oceniać zasadność moralną badań, nawet na zwierzętach? Sam nie wiem, więc stawiam problem po raz kolejny, podobnie jak Ty. Nie jest celem medycyny osiągnąć stan idealny, ale dokonać wybór drogi do lepszych efektów, czyli ten beznamiętnych liczbach utylitaryzm.

× 1
@Carmel-by-the-Sea
@Carmel-by-the-Sea · ponad rok temu
Do oceny sensowności wyboru metod dokonywania postępu w medycynie trzeba mieć też kompetencje. Stąd mam problem z opiniami na temat moralnej słuszności eksperymentów. Nie chodzi o Ciebie, czy o kogoś konkretnego. Ale o ogólną potrzebę odpowiedzi na pytanie - czy KAŻDY może (np. przez publiczne głosowanie) statystycznie decydować jak ma być uprawiana nauka eksperymentalna, w szczególności w związku z dobrem ludzi i innych organizmów? Widzę tu sporo sprzecznych argumentów.
Dla mnie zdecydowanie lepiej, że np. to sami genetycy w swoim gronie już w latach 70-tych określili ramy dla prac z człowiekiem i jego genomem, a nie poddano tego publicznemu osądowi. Po latach jest jeszcze gorzej z możliwościami 'demokratyzacji'. Teraz takie fundamentalne decyzje społecznie podejmowane, to wynik lawiny informacyjnego bełkotu internetowego. Bałbym się dokumentów WHO, gdyby Chiny przeforsowały 'podprogowo' swoje rozumienie granic inżynierii genetycznej.
@Madison
@Madison · ponad rok temu
Moralność u pewnych ludzi zanika (o ile w ogóle w nich jest), gdy sprowadzą oni drugiego człowieka do podporządkowania go sobie w relacji pionowej. Dla mnie to nic innego jak uprzedmiotowienie. Kto im daje takie prawo? Tak to widzę, że wtedy owa moralność nie jest do niczego potrzebna. Gdy nie traktuje się drugiego człowieka, jak siebie samego. To, że ktoś jest lekarzem, czy naukowcem nie uprawnia go do tego, by eksperymentować na innych (w historii opisywanej przez autora mamy do czynienia z osobami często wręcz ubezwłasnowolnionymi, które nie miały nawet możliwości wyrażenia swojej zgody na udział w takim eksperymencie. A któż przy zdrowych zmysłach zgłosiłby się do dłubania i uszkadzania jego mózgu??? Dla mnie to już podwójnie, albo do potęgi moralnie niewłaściwe - wykorzystywanie choroby pacjenta jako drzwi do wyrządzania jeszcze gorszych szkód, choć czasami udawało się ich "wyleczyć", oczywiście przez przypadek). Chyba, że nie ma sumienia. To jest cały czas aktualne. Po prostu po ludzku się dziwię, jak strasznie różnimy się jako ludzie w rozwoju naszej osobistej wrażliwości na świat i inne istoty. Czy postęp naprawdę nie mógłby się dokonywać innymi drogami, na których dobro człowieka jest motywacją przewodnią, nadrzędną? Faktyczna pomoc w ulżeniu jego cierpieniu, chorobie, zaburzeniu?
@Carmel-by-the-Sea
@Carmel-by-the-Sea · ponad rok temu
To nie jest takie proste. Wystarczy aksjologiczny paradoks wagonika (pociągu). Pryncypialność w pilnowaniu zasad etycznych to cel, który w zderzeniu z rzeczywistością musi czasem ulec degradacji. Zgadzam się, że dla pieniędzy medycyna (jej przedstawiciele) wyrządza ludziom krzywdy i z reguły brak jest kary - imiennego potępienia. To haniebne.
Z drugiej strony to właśnie bardzo nieetyczne eksperymenty mikrobiologii i poszukiwanie przyczyn wścieklizny pozwoliły na wynalezienie szczepionek.

@Madison
@Madison · ponad rok temu
No właśnie. Bomba jądrowa to też skutek dobrych intencji, więc chyba nie jest taka zła, zwłaszcza jeśli będzie w "naszych" rękach, a nie w rękach "naszych" wrogów. To wszystko jest niesamowicie proste jeśli patrzymy przez jedynie słuszny pryzmat "naszych" korzyści.


× 1
@Antytoksyna
@Antytoksyna · ponad rok temu
Brrr... O tak, my ludzie mamy "fantazję", niektórzy z nas mają też wielkie ambicje, a jak wiadomo "cel uświęca środki".
× 1
@Madison
@Madison · ponad rok temu
Niestety.
Zachęcam do przeczytania.
× 1
@piaty
@piaty · ponad rok temu
@Madison
@Madison · ponad rok temu
Dzięki za czujność.
Tak, Egas Moniz był pierwszym neuroanatomem, który wykonał rękami swojego kolegi (tak, jak i początkowo robił Walter Freeman) pierwszą na świecie leukotomię. 12 listopada 1935r. To artykuł Moniza odmienił życie Freemana, który doświadczenia tego pierwszego przeniósł na grunt amerykańskiej psychochirurgii.
Ale jeśli grzebać głębiej, to nie można pominąć faktu, że takim pierwszym z pierwszych prekursorów przeprowadzającym usuwanie fragmentów mózgu u ludzi był Szwajcar, doktor Gottlieb Burckhardt. On również nie był neurochirurgiem, nie miał nawet przeszkolenia w tym zakresie, prowadził zakład dla obłąkanych i tam przeprowadzał swoje eksperymenty. Nie zdobył uznania w środowisku lekarskim, bo nie trzymał się zasady primum non nocere.
Eksperyment. Opowieść o mrocznej godzinie w dziejach medycyny
Eksperyment. Opowieść o mrocznej godzinie w dziejach medycyny
Luke Dittrich
7.7/10
Jedna z najważniejszych książek non-fiction ostatnich lat. Wstrząsająca opowieść o cienkiej granicy między medycznym eksperymentem a zbrodnią. „Człowiek nie jest z pewnością gorszy jako zwierzę do...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

"Każdy dzień jest samotny sam w sobie. Niezależnie od tego, co przyjemnego mnie spotkało i co smutnego." Jaka istnieje granica między pomocą, a okaleczeniem? Wyobraź sobie, że masz 7 lat i chcesz p...

@anetakul92 @anetakul92

Pozostałe recenzje @Madison

Tańczący gronostaj
Mrok gęsty jak smoła

Bardzo przygnębiający i mega ciężki do strawienia tom opowiadań chyba z gatunku grozy, w mocnym klimacie fantasmagorycznym. Z mocno zatartą granicą pomiędzy jawą, snem, ...

Recenzja książki Tańczący gronostaj
Grek Zorba
"Ci, co przeżywają dziwy, nie mają czasu, a ci, co mają czas, nie przeżywają dziwów. Kapujesz? "

Oto Zorba! Oto CZŁOWIEK! Nagle usłyszałem za sobą radosny okrzyk. Obejrzałem się. Półnagi Zorba zerwał się na nogi, stanął w drzwiach i pełen wzruszenia witał wiosnę. -...

Recenzja książki Grek Zorba

Nowe recenzje

Mieszko. Wyjście z cienia
"Mieszko. Wyjście z cienia"
@tatiaszaale...:

Nie można stać w miejscu, trzeba przeć do przodu i do przodu. Bo kto nie idzie dalej, a stoi czy na zadku siedzi zadowo...

Recenzja książki Mieszko. Wyjście z cienia
Nechemia
W drodze przez XVII Rzeczpospolitą.
@sweet_emily...:

--*_*_*_*_* Jest rok 1666, w Konstantynopolu objawił się Mesjasz. Na jego spotkanie wyruszają tłumy Żydów. Wśród nich N...

Recenzja książki Nechemia
Kelner w Paryżu
Za kulisami paryskich restauracji
@maitiri_boo...:

„Kelner w Paryżu” to nie tylko opowieść o pracy za kulisami paryskich restauracji, ale także głębokie spojrzenie na lud...

Recenzja książki Kelner w Paryżu
© 2007 - 2024 nakanapie.pl