Trzynastka... Z czym wam się kojarzy ta liczba? Ze szczęściem czy wręcz przeciwnie - z pechem? Czy za każdym razem, gdy na kalendarzu pojawi się piątek trzynastego myślicie sobie "o nie" i wyjątkowo tego dnia wasza czujność jest napięta do granic ludzkich możliwości? Czy wychodząc z domu, przeobrażacie swój całkiem zwyczajny wzrok na sokoli w poszukiwaniu wystających korzeni i dziur czyhających na wasze stopy, tylko po to, aby o nie zahaczyć i wywalić na ziemię wszystko co macie - torebkę, plecak, zakupy w siatce, ale i przy okazji wasze nogi, ręce, plecy, brzuch i głowę, najlepiej w pojawiającą się znienacka wielką kałużę. A może patrzycie z trwogą w niebo, wypatrując przypadkiem spadającą akurat na was dachówkę lub jeszcze jakieś inne licho. A może trzynastka jest wam zupełnie obojętna?
Jedno jest pewne - w życiu głównego bohatera powieści, Jacka Przypadka, liczba ta odgrywa niezwykle ważną rolę. Nie dlatego, że przynosi szczęście czy pecha (choć niektórzy życzą mu z całego serca tego drugiego). Zdaje się, że sam zainteresowany nawet nie zwraca na nią szczególnej uwagi. Ale ona jest i towarzyszy mu w zmianach, które mają znaczący wpływ na dalszą przyszłość pana Jacka. Objawia się w takich banałach, jak numer mieszkania, domu czy tytule sztuki wystawianej w teatrze. Ale wydarzenia mające miejsce w powieści z banałem nie mają nic wspólnego, ponieważ dotyczą one poważnych przestępstw. Pierwsze z nich dotyczy kradzieży cennych obrazów należących do Irminy Bamber, osoby znanej i cenionej w warszawskich kręgach towarzyskich, a zarazem sąsiadki pana Jacka. Nie wierząc zupełnie w zdolności podkomisarza Łosia (czemu trudno się dziwić) i jego załogi w próbach zdemaskowania złodzieja, pani Irmina zleca to zadanie Jackowi Przypadkowi, który zawsze "zauważa więcej od innych".
I tak oto przez nomen omen przypadek Jacek staje się detektywem-amatorem, którego amatorstwo, co należy podkreślić, nie ogranicza się tylko do tej jednej dziedziny. Bohater objawia nam się również jako kucharz-amator (choć swoje kulinarne umiejętności sprowadza tylko do najprostszych rozwiązań), jako maratończyk-amator wiecznie w biegu i co najważniejsze - jako amator kobiecych wdzięków. Uwikłany w dziwny związek z niby-narzeczoną, z powodzeniem szuka przygód tylko na jedną noc. Bez wątpienia jest to człowiek obdarzony niezwykle ciekawą osobowością. Inteligentny, dociekliwy i choć jego poczucie humoru jest irytujące dla co poniektórych osób pokroju podkomisarza Łosia, to robi całkiem sympatyczne wrażenie. Ponadto jest całkowicie przekonany o tym, że "ludzie są banalnie przewidywalni".
Akcja jest dość spokojna bez gwałtownych zwrotów, napięcie jest właściwie ledwo wyczuwalne, jednak to przede wszystkim charakterystyczne postacie tworzą niezwykły klimat tej powieści detektywistycznej. Tu na czoło wysuwa się oczywiście główny bohater i jego przyjaciel mecenas Błażej Młody Bóg Seksu Sakowicz, całkowicie wierzący (choć w tej wierze jest troszkę osamotniony) w swój zwierzęcy magnetyzm, którym to rozpala wszystkie kobiety znajdujące się w jego obecności. Lekki, przyjemny język i trzy detektywistyczne historie opowiedziane nieco z przymrużeniem oka dopełniają całości.
"Pan Przypadek i trzynastka" jest pierwszym tomem z przewidywanych czternastu całego cyklu o detektywie-amatorze. Czuję się całkowicie zachęcona do tego, by sięgnąć po inne tomy i przekonać się, jak Jacek Przypadek poradzi sobie z kolejnymi zagadkami detektywistycznymi. Lektura tej niewielkiej objętościowo książki powinna uprzyjemnić wam przynajmniej jeden wieczór. I przede wszystkim niech to wasze chęci sprawią, że zapoznacie się z tą powieścią, a nie... przypadek :)
Moja ocena: 4,5/6