Genialny wybór reportaży o Afryce, ukochanym kontynencie Kapuścińskiego, tę miłość się czuje właściwie na każdej stronie. Można tą wspaniałą książkę czytać na wiele sposobów, jako rzecz podróżniczą, wykład historii Afryki, historię dramatycznych przeżyć autora. Dla mnie najważniejsza i jakoś poruszająca jest strona antropologiczna, bo Kapuściński w lekki ale dogłębny sposób pokazuje olbrzymie różnice w mentalności, tradycjach, sposobie życia między nami, Europejczykami i Afrykanami. Jakby oni żyli na innej planecie...
Zaczyna się od tego, że Afrykanie mają trzy światy: realny, przodków i duchów, wszystkie trzy równie ważne. A świat duchów jest czasami ważniejszy od rzeczywistego: „Tacy ludzie jak Amba i ich pobratymcy głęboko wierzą, że światem rządzą siły nadnaturalne. Są to siły konkretne, duchy, które mają imiona, czary, które można określić. To one nadają bieg i sens zdarzeniom, rozstrzygają o naszym losie, decydują o wszystkim. Dlatego w tym, co się dzieje, nic nie jest przypadkowe, przypadek po prostu nie istnieje.”
W Afryce mają inne podejście do czasu, mogą godzinami czekać: „Na czym polega owo martwe czekanie? Ludzie wchodzą w ten stan świadomi tego, co nastąpi: starają się więc umościć najwygodniej, w miejscu możliwie najlepszym. Czasem kładą się, czasem siedzą wprost na ziemi, na kamieniu albo w kucki. Przestają mówić. Gromada martwo czekających jest niema. Nie wydaje głosu, milczy. Następuje rozluźnienie mięśni. Sylwetka wiotczeje, osuwa się, kurczy.” I dalej: „Ponieważ godzinami obserwowałem całe tłumy będące w stanie martwego oczekiwania, mogę stwierdzić, że zapadają w jakiś głęboki fizjologiczny sen: nie jedzą, nie piją, nie oddają moczu.”
Poza tym jeden z naczelnych kanonów afrykańskiej tradycji klanowej brzmi: „dziel się wszystkim, co masz, ze swoimi pobratymcami, z innym członkiem klanu, czyli, jak się tu mówi, kuzynem (w Europie więź z kuzynem jest dosyć już słaba i odległa, w Afryce kuzyn z linii matki jest ważniejszy niż mąż). A więc – masz dwie koszule – daj mu jedną, masz miskę ryżu – daj mu połowę. Kto łamie tę zasadę, skazuje się na ostracyzm, na wygnanie z klanu, na budzący zgrozę status jednostki odosobnionej. To w Europie indywidualizm jest wartością cenioną, w Ameryce nawet najbardziej cenioną; w Afryce – indywidualizm jest synonimem nieszczęścia, przekleństwa.”
I jeszcze: „Kultura afrykańska jest kulturą wymiany. Ty mi coś dajesz i moim obowiązkiem jest ci się odwzajemnić. Nie tylko obowiązkiem. Tego wymaga moja godność, mój honor, moje człowieczeństwo. W trakcie wymiany stosunki międzyludzkie przybierają swoją najwyższą formę.(...) W takiej kulturze wszystko przybiera postać podarku, prezentu domagającego się rekompensaty. Prezent nieodwzajemniony ciąży na tym, który go nie odpłaci, pali jego sumienie, a nawet może sprowadzić nieszczęście, chorobę, śmierć.”
Myślę, że jest to pozycja obowiązkowa dla tych, którzy się wybierają do Afryki subsaharyjskiej lub chcą ją poznać, bo chyba Północna Afryka jest już chyba trochę inna.