TAKICH książek szukam...
Surowych w treści, nasączonych bólem, samotnością i beznadzieją, z którą każdy radzi sobie na swój sposób. Najczęściej nie radzi sobie w ogóle. Albo chce, a nie potrafi wobec konfrontacji z życiem. To powieść o zwykłych ludziach, którzy nie potrafią się odnaleźć - dlaczego? Przeszłość... zbyt trudna, zbyt duszna, zbyt boląca. Jej nie da się przepracować u lekarza na kozetce, jej nie da się leczyć lekami, jej się nawet nie da stłumić. I pewnie dlatego w geście obrony mózg zapomina i wymazuje wiele szczegółów z pamięci. Chroni tego, który żyje i który musi jakoś żyć dalej.
Jana przyjeżdża do brata, do domu Kippów, ale nie potrafi odnaleźć ani siebie, ani brata. Dostaje prace w opiece domowej, spotyka się z Johnem, sypiają ze sobą, ale to nie jest związek normalnych ludzi. to stałe odrzucanie się i powracanie do siebie, niszczenie siebie, ranienie, potem czuły dotyk. są piękne słowa przetykane milczeniem lub wypominaniem... są chwile ciszy i kompletnego niezrozumienia. Jedno zadaje drugiemu ból... nawet, jeśli to nie jest jej zamierzeniem. On i Ona, ale co pomiędzy nimi?
Jej brat, Bror ucieka w alkohol. Odwyk nic nie daje... stacza się, ale... poznaje kobietę i nieco się zmienia, Jest szansa na bycie trzeźwym. bo szansa topi się ostatnia, a nadzieja na brzegu stoi... i jest matka, chora na Alzheimera w ośrodku opiekuńczym. Nikt do niej nie jeździ, nikt jej nie odwiedza. Zwłaszcza oni, dorosłe dzieci, które muszą na swoich barkach dzień w dzień targać ciężkie traumy, jakie im w dzieciństwie zapewniła. Nie pomagała, nie chroniła, patrzyła - to podwójny ból i dramat dla dzieci. Nie kochana przez nich, odrzucona, nie godna zaufania, ani tym bardziej kochania...
Ludzie bezradni wobec potężnej mocy codzienności. Wszyscy. W różnym wieku, o różnym doświadczeniu... Mali, słabi, nieporadni...
strach, smutek, nowy dzień.... i wszystko zaczyna się od początku... Dzień, jak magiel ściska, a koniec z powrotem nawija się na początek...
Matka nie rozmawiała nigdy z córką, a teraz siedzi w domu opieki, sama tkwi zamknięta w starczym umyśle. nie odwiedzają jej, bo i po co? patrzyła na to, co robił ojciec, zgadzała się na bicie dzieci, po co do niej jeździć? po co?
teraz na wszystko jest już za późno.
na wszystko za późno... na słowa, na gesty, na dotyk....
dlatego Brora tzreba ratować. jana musi uratować póki jest czas, póki ma jeszcze siłę, póki jeszcze może...
Czytam ze smakiem, swoim tempem, a dramaty bohaterów osiadają we mnie ciężką breją. Przyduszają mnie, zapychają ciało i myśli. Karin Smirnoff oszczędnością interpunkcji nadaje swoją powieściową muzykę... Zresztą tej książki nie sposób czytać szybko. zbyt wiele się tu dzieje w psychikach postaci, zbyt wiele myśli pojawia się w ich głowach. Zbyt wiele ciężaru połykasz z każdą kolejną stroną...
ciężko ci w okolicach brzucha, serce spowalnia, oczy zaczynają się szklić...
nie umiesz pomóc tym powieściowym bezradnikom
zanurzasz się w powieści i toniesz wraz z nimi....
...