Musicie przyznać, że "Każdy w mojej rodzinie kogoś zabił" to tytuł niesamowicie intrygujący. Nic więc dziwnego, że widząc go, praktycznie od razu zapragnęłam zapoznać się z tą historią, nie wczytując się nawet szczególnie w opis, żeby nie zepsuć sobie przyjemności z lektury. Czy książka okazała się równie intrygująca wewnątrz?
Rodzina Cunninghamów nie cieszy się w okolicy dobrą sławą. Ojciec głównego bohatera dopuścił się w przeszłości paru szokujących czynów, więc teraz muszą uważać na każdy swój krok. Kiedy więc w odciętym od świata zimowym ośrodku, w którym odbywa się zjazd rodzinny dochodzi do tajemniczego zgonu, podejrzani są członkowie rodu. Nie pomaga fakt, że każdy z nich ma na swoim sumieniu czyjeś życie...
Całkowicie przepadałam dla tej historii! Na pewno duże znaczenie miał w tym mój entuzjazm, który rozkwitł już na etapie ujrzenia zapowiedzi, ale okazało się, że autor sprostał pokładanym w nim oczekiwaniom. Duże znaczenie miał w tym jego zawód stand-uppera, który sprawił, że wszystkie wydarzenia przedstawiane były w humorystyczny sposób, który trafiał w moje gusta i sprawiał, że uśmiechałam się pod nosem co kilka minut.
Wyjątkową stroną książki jest również jej konstrukcja - podział na poszczególnych członków rodziny i poznawanie ich ofiar w każdym z segmentów, co naturalnie wplecione jest w docelową zagadkę.
Chciałabym jeszcze trochę skupić się na humorystycznym stylu i samoświadomości autora. Rzadko trafiam na historie, które niejako przełamują czwartą ścianę, zwracając się bezpośrednio do czytelnika. Tutaj autor stosuje ten zabieg, wychodząc naprzeciw wątpliwościom, które mogą narodzić się w głowie czytelnika, ale też spojlerując pewne wydarzenia. Niech doskonałym tego przykładem będzie początek książki, gdzie mamy podane dokładne strony, na których dojdzie do wspomnień o zabójstwach. To zdecydowany powiew świeżości w książkach kryminalnych i dodaje jej niezaprzeczalnego uroku. Podobnie jak kreacja głównego bohatera spostrzegawczego i błyskotliwego pisarza, specjalizującego się w pisaniu poradników o pisaniu kryminałów. Rozwiązanie zagadki było bardzo satysfakcjonujące, szczególnie gdy wszystkie (nawet rzucane mimochodem) elementy połączyły się w spójną całość.
Koniec końców "W mojej rodzinie każdy kogoś zabił" uważam więc za przegenialny i przezabawny kryminał. Polecam go wszystkim, którym wydaje się, że w tym gatunku poznali już wszystko, którzy lubią przełamywanie cięższych wątków humorem, charakterystycznych bohaterów, ale też wciągającą kryminalną zagadkę i mnogość trupów. Była to cudowna literacka przygoda i z niecierpliwością czekam na inne książki autora!
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu WAB.