Do wszelkiego rodzaju trylogii lub ogólnie opowieści, które nie kończą się na jednym tomie, zawsze podchodzę z lekką dozą sceptycyzmu. Dlaczego, sama nie wiem, być może dlatego, że moja pierwsza przygoda jakiś czas temu z podobną historią nie zakończyła się zbyt fortunnie. Jednak od czasu do czasu daję im szansę. Tak było również z „Proroctwem sióstr” – zachęcona pozytywnymi opiniami, nie powiedziałam jej nie, wręcz przeciwnie, chciałam przeczytać pierwszą część, żeby przekonać się na własnej skórze, czym zachwycają się czytelnicy – jednocześnie podeszłam do tej książki z lekkim dystansem.
Akcja powieści rozgrywa się w Ameryce w XIX wieku. Lia i Alice są siostrami bliźniaczkami, osieroconymi jakiś czas temu przez matkę, a na pierwszych stronach okazuje się, również przez ojca – bo właśnie mamy okazję uczestniczyć w jego pogrzebie. Nad dziewczynkami i ich dziesięcioletnim bratem Henry’m opiekę przejmuje ciotka. Mimo że Alice i Lia to siostry bliźniaczki, dużo je łączy, to i równie dużo dzieli. Pewnego dnia, krótko po śmierci ojca, Lia dowiaduje się o istnieniu w bibliotece ojca tajemniczej książki z jedną tylko stroną, która zawiera niezrozumiałą dla Lii treść proroctwa. Mniej więcej w tym samym czasie na jej nadgarstku pojawia się tajemnicze znamię, Lia nie wie, co to takiego i dlaczego się tam pojawiło. Razem z koleżankami, Sonią, spirytystką i Luisą, koleżanką ze szkoły, u których główna bohaterka dostrzega prawie identyczne znamiona, próbuje odszyfrować znaczenie proroctwa, które, jak się okazuje, dotyczy bezpośrednio bohaterek. Proroctwo to podzieli Lię i jej siostrę do tego stopnia, że staną się dla siebie wrogami.
Historia pisana jest z perspektywy Lii, siostry Alice. Lia to szesnastoletnia dziewczyna (nie wiem, czemu wszystkie bohaterki powieści dla nastolatek mają właśnie 16 lat?) i zdecydowanie ta lepsza z sióstr. Całą historię poznajemy właśnie od jej strony, a szkoda, bo przydałby się również punkt widzenia Alice. Ja sama jestem bardzo ciekawa, co powodowało tą bohaterką i dlaczego obrała akurat tę złą stronę w całej opowieści.
Szczerze mówiąc, mam mieszane uczucia co do tej książki. Michelle Zink stworzyła magiczną, gotycką powieść osadzoną z akcją w XIX wieku. Czytelnik bez wątpienia daje się wciągnąć w ten mroczny świat, ciekawy, co będzie dalej, książka trzyma w napięciu. Ja jednak zdecydowanie nie jestem fanką takich historii. Zrażało mnie dodatkowo to, że narracja prowadzona jest w czasie teraźniejszym, czego nie cierpię. W tej książce jakoś wyjątkowo mi to przeszkadzało. Jednak opowieść o dwóch siostrach bliźniaczkach i tajemniczym proroctwie wciągnęła mnie na tyle, że mam ochotę poznać dalszą część przygód Lii i jej przyjaciółek. Bo „Proroctwo sióstr” to pierwsza część trylogii – mimo wszystko cieszę się, że to jeszcze nie koniec. Po przeczytaniu tomu pozostaje w głowie czytelnika sporo pytań, niedopowiedzeń, wątpliwości. Mam nadzieję, że odpowiedzi na nie wszystkie znajdą się w kolejnych dwóch tomach, które, mam nadzieję, będę miała okazję niedługo przeczytać.
Bez wątpienia książka ta zasługuje na uwagę – mimo wszystko oceniam ją bardzo pozytywnie. Michelle Zink tak skonstruowała powieść, że nie pozwala nam poprzestać na pierwszym tomie i zapomnieć o całej historii, czytelnik mimo wszystko jest ciekaw, jaki jest jej koniec. Spodoba się na pewno miłośnikom mrocznych powieści, osadzonych w magicznym świecie, z elementami fantastyki, ale myślę, że każdy czytelnik znalazłby w tej książce coś dla siebie. Tak więc serdecznie polecam!