Powieść "Syn pszczelarza", to była niesamowicie przyjmena czytelnicza przygoda. Autorka osadziła swoją powieść w środowisku Amiszów. Czytałam już kilka książek, których bohaterami byli właśnie Amisze i zawsze było to dla mnie ogromnie fascynującym przeżyciem. Amisze to bardzo intrygująca społeczność. Żyją jakby zaklęci, zatrzymani w czasie, nieakceptują technologii, żyją według prostych zasad i są szczęśliwi. Troszczą się o swoje rodziny, sąsiadów, bezinteresowna pomoc bliźniemu, to najbardziej naturalna rzecz pod słoncem, tak samo jak ciężka, codzienna praca. I chociaż nie dowiedziałam się niczego nowego o tej społeczności, to lektuta tej książki sprawiła mi ogromną przyjemność. Ogromnym plusem jest to, że autorka zaakcentowała w powieści zmiany jakie zachodzą w społecznościach Amiszów. Zmiany te mogą dopuszczać niektóre formy współczesnych udogodnień, a zasady korzystania z tych usprawnień są ściśle określone, przykładem może być stacjonarny telefon w sklepie, powalający na prowadzenie interesów i utrzymanie rodziny.
Naszych bohaterów poznajemy w momencie przeprowadzki. Owdowiała Abigail sprzedała farmę i wraz z dziećmi postanowiła przenieść się kilka stanów dalej, do gorącego, suchego Texasu, by tam rozpocząć nowe życie i wyjść za mąż za mężczyznę, którego w młodości odtrąciła. Jak się okazało była to słuszna decyzja ponieważ przeżyła wiele lat jako szczęśliwa żona. Jednak teraz pozbawiona silnego męskiego ramienia, nieszczęśliwa, wciąż tęskniąca za zmarłym mężem, dla dobra dzieci postanowiła związać swój los z dawno temu odrzuconym zalotnikiem. Jednak jak to bywa, serce nie sługa, jeśli kiedyś nie obdarzyła tego mężczyzny jakimkolwiek uczuciem, to czy doła zrobić to teraz ?
Abigail wraz z dziećmi zamieszkuje w domu brata i stara się zaangażować w życie lokalnej społeczności oraz wykrzesać z siebie cieplejsze uczucia do przyszłego męża. Tylko, że życie rysuje przed nią zupełnie inną perspektywę, Pan ma chyba inny plan :)
"Syn pszczelarza" to opowieść o dwóch rodzinach, z których każda zmaga się z własnymi problemami, bolesną przeszłością i niezbyt przyjazną teraźniejszością. Ogromny upał, susza, piach, nieznane zwierzęta, obce miejsce i obcy ludzie, którzy noszą blizny nietylko na sercu - to wszystko sprawia, że aklimatyzacja w nowym środowisku może okazać się trudniejsza niż na początku się wydawało. Jest to opowieść o tym, że warto podąrzać za głosem serca, że warto wlaczyć o własne szczęście, bo życie pozbawione miłości bedzie jedynie jałową egzystencją, a dom będzie tylko budynkiem, a nie miejscem gdzie królują ciepło, spokój, wzajemny szacunek oraz miłość. A i wypełnianie codziennych obowiązków okaże się lżejsze jeśli będzie nas wspierała ukochana osoba.
Na całe szczęście nie jest to ckliwa opowiastka, autorka oszczędziła nam lukru. Poprowadziła nas przez powieść w sposób miły, przyjemny i lekki. Problemy dnia codziennego, bolesna przeszłość i nadzieja na przyszłość przeplatają się w tej powieści bardzo zgrabnie i tworzą dobrą, sympatyczną i zgrabnie dograną całość. Może nie doszukacie się w tej powieści wielu życiowych mądrości, jednak nie to jest najważniejsze. Nie lubię zarzucania czytelnków wytartymi frazesami, cenię sobie ukazywanie wartości takich jak siła jaka płynie z rodziny, z dobrego życia wypełnionego pracą ale i też drobnymi ale pięknymi przyjemnościami, jak ważna jest bezinteresowna pomoc i wsparcie drugiego człowieka, nietylko męża czy żony, ale społeczności w jakiej żyjemy, a przede wszystkim jak ważne jest to, żeby patrzeć na drugiego człowieka również sercem, a nie tylko oczami. 7 - 7.5/10
„Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl"