Kiedy przeczytałam "Lekarkę nazistów" - cudowny debiut Autorki, wiedziałam, że na każdą kolejną historię będę czekać bardzo niecierpliwie. Na szczęście moje oczekiwanie nie trwało zbyt długo i pojawiła się "Złodziejka listów". Odpowiada historię Astrid Rosenthal, która była świadkiem potwornych wojennych zbrodni i jedną z nielicznych ocalałych łomżyńskich Żydówek. Przebyła naprawdę trudną drogę, na szczęście spotkała na niej dobrych ludzi, dzięki którym udało się jej przetrwać. Taka postawa wlewa w moje serce wiarę w dobroć i bezinteresowność serca drugiego człowieka, niezależnie od jego narodowości i towarzyszących okoliczności. Uświadamia również, jak wielką moc mają drobne gesty. To niezwykle trudna opowieść, bo i czasy, w którym przyszło żyć naszym bohaterom, nie są łatwe. Strach miesza się z nadzieją, niestety bardzo często złudną, a poczucie odrzucenia, wykluczenia bywa wręcz namacalne. Utrata bliskich i własnej tożsamości, ciągła obawa o życie, odgrodzenie od świata zewnętrznego drutem kolczastym, bezsilność i bezdenna rozpacz w połączeniu z niezłomnością i wielką odwagą, która nie pozwala zgasnąć tlącej się w sercach nadziei. Tak właśnie wygląda niezwykle poruszający obraz codzienności Polaków i Żydów. Przecież Żyd znaczy śmierć. Czy w takiej sytuacji, uczucie, które rodzi się pomiędzy Żydówką a oficerem SS, ma jakiekolwiek szanse na szczęśliwe zakończenie? Zarządzanie losu? Przypadek? A może przeznaczenie? Wierzę, że jeśli chodzi o miłość, to wszystko jest możliwe, wszak: "człowiek jest tylko człowiekiem, a owa odrobina rozsądku, jaką może posiadać, bardzo mało albo nic zgoła nie waży na szali, gdy rozpęta się namiętność i niedola uciska".
Od samego początku przyjęłam jedno mylne założenie i dzięki temu moje wzruszenie i zaskoczenie były jeszcze większe. To kolejna historia, która ogromnie mnie poruszyła, która mimo smutnych okoliczności, zawiera również wiele cudownych momentów pełnych miłości, w której fabuła dopracowana jest w najdrobniejszych szczegółach, a jej bohaterowie wzbudzają wiele skrajnych emocji.
Nie można pominąć wątku tytułowej "Złodziejki listów", który osadzony w teraźniejszości, sprawił, że powiało nutą świeżości i tajemniczości. Kim jest i jaką rolę przyjdzie jej odegrać? Tu przeszłość i czasy współczesne wzajemnie się przenikają, a tajemnice czekają na ujawnienie. Czy miłość dostanie swoją szansę i pokona uprzedzenia? Jeśli chcecie się przekonać, jak pięknie i zupełnie niespodziewanie mogą się połączyć ludzkie losy, zachęcam całym sercem do sięgnięcia po tę historię. Autorce po raz kolejny gratuluję i dziękuję za możliwość przeżycia po raz drugi tylu cudownych emocji. Do szybkiego zobaczenia... Jeśli dobrze liczę, to być może w lipcu?