Avatar @sylwiacegiela

Kulturalne Rozmowy

@sylwiacegiela
107 obserwujących. 670 obserwowanych.
Kanapowicz od 4 lat. Ostatnio tutaj 1 dzień temu.
sylwiacegiela
Napisz wiadomość
Obserwuj
107 obserwujących.
670 obserwowanych.
Kanapowicz od 4 lat. Ostatnio tutaj 1 dzień temu.

Cytaty

Nie żywiąc żadnych wątpliwości, że coś może za nim podążać, skierował kroki w stronę własnego mieszkania, gdzie zwykle czuł się najbezpieczniej. Uciekał, przeraźliwie obawiając się tego, co może ujrzeć tuż za swoimi plecami. Uciekał, obawiając się własnej śmierci. To niemożliwe, po prostu niemożliwe! To nie może być prawda! On nie jest prawdziwy... O Chryste... – Krzyczał do siebie w myślach, usilnie negując to, co wydarzyło się przed kilkudziesięcioma sekundami. Zazwyczaj z trudem przychodziło mu przywoływanie z pamięci
jakichkolwiek szczegółów, ale tę twarz pamiętał doskonale. Nigdy nie zdołałby wymazać jej z pamięci.
Nigdy.
Choć starzec skupiał sporą uwagę na każdym obsługiwanym przez siebie kliencie, Thomas intrygował go znacznie bardziej niż pozostali. Mężczyzna posiadał w sobie coś, czego zupełnie nie rozumiał. Sprawiał wrażenie naznaczonego nadchodzącym cierpieniem. Był jak chodząca porażka i widmo zbliżającej się klęski. Coś potwornego, dotąd niepoznanego ciążyło nad jego duszą. Prześladowało go, wiernie powtarzając każdy wykonany ruch, czy postawiony krok naprzód. Starzec wiedział to. Czuł to całym sobą. Atmosfera tuż po przybyciu Millera stała się nagle dziwnie cięższa i zaburzona. Oczy barmana zauważały bowiem znacznie więcej niż przeciętny wzrok większości ludzi. Widziały w Thomasie odbicie Jego.
– Siedem tygodni... – Zaczął, jednak Thomas przerwał mu w połowie zdania.
– O czym ty mówisz?! – Wykrzyknął płaczliwie. – Zostaw mnie w spo...
– Siedem tygodni, Thomasie. Zbyt mało, by uczynić wszystko, i zbyt dużo, by dotrzeć do
nicości. O siedem tygodni bliżej początku, który stanie się końcem, i o siedem tygodni bliżej końca,
który stanie się początkiem.
– Nic nie rozumiem... Czego ode mnie chcesz?! – Ponownie przerwał wypowiedź obcego, lecz
ten zrobił krok naprzód.
Thomas poczuł w tej chwili znajomy, przejmujący chłód i zauważył parę wydostającą się z ust.
Docierająca do jego nozdrzy woń zgnilizny, wymieszanej ze słodkim zapachem kwiatów wzbudzała w
nim obrzydzenie i powodowała silne nudności.
Odór unoszącej się w powietrzu śmierci sprawił, że zrobiło mu się słabo.
– Siedem tygodni, Thomasie. I ani sekundy dłużej.
- Ciociu, co ty mówisz?! - Wróciło onieśmielenie, brak wiary, wróciła pamięć o kalendarzach, czasopismach, na których zupełnie inaczej wyglądające boginie uwodziły swoimi klepsydrowymi kształtami.
- Wyglądasz obłędnie! Twoje włosy, ramiona i te ogromne piękne piersi. Morska bogini, słowiańskie bóstwo. - Mirka czuła dumę, że ta śliczna kobieta jest jej krewniaczką.
Życie, to wyjątkowo niesprawiedliwa podróż. Każdy wsiada na tej samej stacji, a potem jednego obwożą po cudach tego świata, a drugiemu to tylko bilet sprawdzają i mandaty za jazdę na gapę dają.
Tylko jedna kobieta ma takie piękne, zmysłowe oczy… Tylko jeden mężczyzna potrafi tak całować.
Kiedy mój synek miał zaledwie 10 miesięcy, zrozumiałam, że nie mogę dłużej zwlekać.
Próba dalszego życia stawała się powoli niemal codzienną walką - nie tylko z samotnością, ale i z uczuciem kolejnego porzucenia, poczucie, że muszę "żyć dalej " było bardziej obowiązkiem niż wyborem.
Trauma ma to do siebie, że nie wymazuje wspomnień przeciwnie, wyostrza je, wtapia głęboko w psychikę tak że stają się fundamentem myśli, emocji i oczekiwań.
Najbardziej surrealistyczne były chwile ,kiedy przyjeżdżali dziadkowie z Warszawy. Wtedy wszystko na moment się zmieniało.
Dzieci potrafią czekać w sposób, który dla dorosłych wydaje się niezrozumiały...
Matka, żyjąc w chronicznym stresie i przemocy, mogła wytworzyć emocjonalne przywiązanie do oprawcy, ponieważ nasz umysł szuka bezpieczeństwa nawet tam, gdzie go nie ma. W neurobiologii zjawisko to jest częściowo związane z wyrzutem oksytocyny – hormonu przywiązania, który wzmacnia więzi, nawet w warunkach przemocy.
Widziałam, jak matka próbowała stawiać opór, ale było w tym coś beznadziejnego, jakby sama nie wierzyła, że ma jakiekolwiek szanse. Może gdzieś w głębi była już złamana? A może nauczyła się tego schematu wcześniej, tak jak ja uczyłam się teraz – że nie ma ucieczki, że trzeba przetrwać, dostosować się, dopasować do chaosu, bo on i tak cię pochłonie? Patrząc na nią, czułam złość, ale i litość. Pragnęłam, by wstała, wyszła, zabrała mnie i poszła w świat, ale jednocześnie rozumiałam, że w jej rzeczywistości to mogło wydawać się niemożliwe
Gdy podstawowe elementy życia – rodzina, miłość, zaufanie – są wciąż zmienne, a najbliżsi, którzy powinni dawać poczucie bezpieczeństwa, są nieobecni lub zawodzą, jak można zbudować siebie? Jak można znaleźć sens w świecie, który od najmłodszych lat nie oferował niczego stałego, niczego, co mogłoby dać poczucie pewności?
Pojawił się u nas chwilowo, w wyniku wypadku hrabiego, i tak jak się pojawił, tak zniknie, a my wrócimy do swojego życia.
Najłatwiej, gdy człowiek po prostu zawsze i w stosunku do każdego pamięta o szacunku. Wtedy nie trzeba nic miarkować ani analizować, jak należy się zachować.
Miłość jest ulotna... Człowiek się zauroczy, zachwyci, świata poza ukochaną nie widzi, a później przychodzi codzienność, w której trzeba czegoś więcej.
- Naprawdę chce pan wiedzieć, jak wygląda otchłań? – przestał dbać o wizerunek. – Kompletna niemoc i bezradność. Śmierć nadziei. Poczucie nieodwracalnej straty i zmarnowanej szansy. I wyrządzonej krzywdy. Brak możliwości naprawy. Przytłaczający ciężar winy…
- Skoro to już koniec, to niech wypłynie wszystko… To u mnie jest tak: jeden kawałek wciąż nie wychodzi z szoku, że to się tak rozpadło, drugi nienawidzi cię za tę destrukcję i nie zamierza wybaczyć, a trzeci jest żądny zemsty…
– I zdecydowaliście się na dziecko na obcej planecie? – zapytał.
– A co lepszego mieliśmy tam do roboty? – odrzekła prostolinijnie. – Granadi to planeta czysta, zdrowa i bezpieczna, a czasu mieliśmy więcej niż kiedykolwiek.
– Wyobraź sobie, że dla nich to my jesteśmy niekompletni. I tak samo mogliby się śmiać z mojego braku penisa, a twojego macicy. Sorry, pochwy, bo macicy to oni też nie mają.
– Z brakiem penisa to logiczne, za macicą nie nadążam – skomentował.
- Pani porucznik – powiedział z szacunkiem. – Decydując się na Interstellar, pokazałaś odwagę większą niż ktokolwiek.
– Gówno prawda – odrzekła bez zastanowienia. – Uciekałam od ciebie.
– Ziemianom robi to wielką różnicę, z jak dużą dawką dyskomfortu muszą się zetknąć. Uldryjczyk zaczyna w takim momencie pracę wewnętrzną. Człowiek stosuje ucieczkę od bólu najdłużej, jak się da. Może dlatego, że ból na Ziemi jest odczuwany silniej. Emocjonalny też.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl