Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "co na konrad nowe", znaleziono 76

Konrad wytężył muskulaturę i z lubością pieprznął drzwiami.
Konrad nie miał już żadnych złych przeczuć ani wątpliwości. To one miały jego.
W końcu Konrad był tylko człowiekiem i tak jak reszta lubił patrzeć na piękne rzeczy. Na pięknych ludzi.
Dziennikarz to młodszy brat szpiega. Są jak rodzeństwo, które nie potrafi razem żyć. (Konrad, s.301)
Jestem oazą spokoju, usilnie wmawiał sobie Konrad, oazą spokoju na burzliwym morzu agresji i desperacji.
– Przyjechali tu we dwóch i we dwóch mnie maglują. Mistrz i jego uczeń.
Jest ich dwóch, zawsze dwóch! Ten wyższy to chyba Darth Konrad?
Od wczoraj, kiedy to pojechaliśmy na okazanie ciała, Konrad jest na mnie wściekły. Ma mi za złe, że w szczątkach, jakie nam okazano, nie rozpoznałam ciebie. Przez chwilę odniosłam nawet wrażenie, że chce mi przyłożyć.
Jak można być profesorem od służb specjalnych? Nie ma takiej nauki i nigdy nie będzie, bo inaczej powstała by już dawno. Razem z nauką o prostytucji. (Konrad, s.179)
Ogarnęła ich komfortowa cisza, jakiej Konrad nie doświadczał od tygodni. Do tej pory rzadko przebywał sam, a jego towarzystwo raczej przedkładało rozmowę ponad tę szczególną przyjemność, jaką dawało wspólne milczenie.
Od miesiąca miał dla niej tylko słowa. Nie mógł obetrzeć jej łez, nie mógł przytulić ani skutecznie pocieszyć. Była w trakcie sesji egzaminacyjnej, a nade wszystko doskwierała jej rozłąka.
Dzielnicę, w której mieszkał, Darek nazywał gettem. Tymon poznał to miano przy okazji wyprowadzki z wieloosobowej kwatery, w której musiał regularnie znosić pijatyki. Udało się wynająć kawalerkę i zajął ją na wyłączność.
Tymon stanął w progu i patrzył za odchodzącym mężczyzną, który, choć od zawsze mówił o diecie, wciąż przybierał na wadze. Był tęgi, ale mocny, i krok miał sprężysty.
Mężczyzna był młodszy od blisko czterdziestoletniego Tymona. Mierzył nie więcej niż sto sześćdziesiąt pięć centymetrów i prezentował się dość groteskowo. Poruszał się ociężale jak niedźwiedź i chwiał się na boki. Stopy i dłonie miał chłopięce, za to pierś, uda i bicepsy - iście bycze. Można się było domyślić, że kompleks niskiego wzrostu leczył swego czasu sterydami.
Tymon z dnia na dzień czuł się coraz bardziej przytłoczony. Miał wrażenie, jakby odchylił drzwi szafy, do której przez minione lata upychał zbędne przedmioty, a cała nagromadzona graciarnia zwaliła się na niego swym ciężarem.
Zdawało mu się, że wszystko, co się między nimi aktualnie działo, było kontynuacją zmian, jakich Nadia zażądała wiosną. Zaczęło się od osobnej kołdry, po miesiącu, dwóch - za jej sugestią - spali już na osobnych posłaniach, w innych pokojach. Domyślał się, że kolejnym krokiem ma być rozstanie.
Dali sobie więcej niż zeszłej nocy. Może nawet więcej niż posiadali i mogli oddać, a jeśli tak, to z każdą najmniejszą czułością zaciągali zobowiązanie, które kiedyś należałoby spłacić.
Na nowo usiłował dopasowywać do siebie przypadkowe puzzle. Prawie nie jadł i nie spał. Spodnie zaczęły mu się osuwać na uda, wydłubał wtedy kolejną dziurę w pasku.
Zamiast spać i jeść, móżdżył - móżdżył i pracował. Wykańczał się i nawet mu to odpowiadało. Życie mu zbrzydło, a na śmierć inną niż głodowa - nie miał odwagi. Wieczorami, gdy nie mógł zasnąć, błagał w próżnię, żeby to się skończyło - choćby i ostatecznie.
W jego opinii, kiedy człowiek postępował w nieracjonalny i szkodliwy sposób, odpowiedzialny mógł być za to wyłącznie szatan oraz narkotyki - jego ulubiony oręż sił zła w walce o rząd dusz.
Wkrótce nastał świt, morze połyskiwało, podobne płynnemu srebru czy rtęci. Tymon od swego pierwszego szwedzkiego wschodu słońca wiedział, iż wody Bałtyku widziane z wybrzeża Skanii są inne.
Próbowała się wyspowiadać. Poddać się, ulec, podporządkować. Odpowiadała na pytania na tyle szczerze, że pojął tę prawdę, iż: "Kochać - jest najprawdziwszym przekleństwem".
Jesień osypała się z koron drzew, a wraz z nią nadeszły słota i pierwsze chłody. Relacja z Nadią znormalniała - co nie znaczy, że stała się udana czy zdrowa. To, co wcześniej ich dręczyło, zdążyło spowszednieć i tylko od czasu do czasu powracało fantomowym bólem wypieranych wspomnień.
Z każdym przeczytanym akapitem przypominał sobie, za co tak nie znosił kryminałów. Ubolewał nad tym, iż nie ma w zwyczaju porzucać raz rozpoczętej lektury.
Tymon zatęsknił za bliskością, pragnął odnaleźć ją w ramionach, lecz nie sposób było się zatracić w iluzji.
Ostatni człowiek na Ziemi słyszy dzwonek do drzwi. Co znajduje się po drugiej stronie wizjera?
Odpychając od siebie wszystko, czego nie rozumiesz , nie pokonasz swojej bezradności.
Stanął oko w oko z najpotworniejszą bestią, z jaką przyszło mu się zmierzyć przez prawie trzydzieści lat. A na imię jej było Prawda.
Każdy ma swoje demony [...]. I każdy ciągle chce przepędzić je wódą, chociaż nikomu się to jeszcze nie udało.
Świat jest jak lustro i jeśli spojrzysz w lustro z uśmiechniętą twarzą, zobaczysz swoją własną, piękną, uśmiechniętą twarz. Z drugiej strony jeśli spojrzysz na nią z twarzą wykrzywioną grymasem gniewu i niezadowolenia, zawsze zobaczysz brzydotę.
Jeżeli zaakceptujemy zabójstwo, to nazywamy je "wojną". Ale jeśli usuniemy z tych słów treść emocjonalną, zrozumiemy, że zabijanie to zabijanie.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl