Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "jakub co na", znaleziono 470

A fakt, zlikwidowana ma być - Jakub przypomniał sobie, jak kilka dni temu w knajpie obejrzał wywiad z ministrem od edukacji. - I dobrze, kto to widział, żeby człowiek pochodził od małpy. No, chyba że Bardaki.
Yyy...? - Jakub faktycznie nieważko się zdziwił. Do tej pory sądził, że cywilizacja musnęła ich tylko po wierzchu. A tu proszę, nie dość, że się wyuczyli czytać i pisać, to jeszcze trochę, a w procesory pójdą!
- Lubię oszustów - warknał Jakub - Najlepiej smakują z musztardą.
- Obiecałeś księdzu, że przestaniesz jeść ludzi. - Kozak dobrze wczuł się w rolę.
- Nie zabijajcie mnie - wychrypiał przestraszony stalker.
Rzucił uczelnię, jednocześnie zrywając wszelkie kontakty ze znajomymi. To drugie nie stanowiło zresztą specjalnego problemu, gdyż Jakub z nikim się nie przyjaźnił, a miał ledwie kilkoro bliższych znajomych.
-Przy zatruciu zakopuje się chyba do ziemi - Semen usiłował przypomnieć sobie zatarte coniebądź wiadomości z dziedziny medycyny.
-Do ziemi zakopuje się porażonych prądem - sprostował Jakub. - Ziemia wyciąga elektryczność.
Wrócili do domu. Iwanow nadal był nieprzytomny. Z jego ust wydobywał się nikły błękitny płomień. Jakub wzruszył ramionami i postawił czarownikowi czajnik na twarzy.
-Nu, niech się zagotuje - powiedział.
Jakub i Semen wtoczyli beczkę.
- Śliwowica, czterdziestoletnia, specjalnie na taką okazję trzymaliśmy - nawijał Jakub. - I kiełbasa na zagrychę się znajdzie...
Odbił szpunt. Niebiański zapach rozniósł się po ciasnym, bankowym holu. Zaraz też pojawiły się musztardówki.
- Wypijmy za wasze sukcesy w walce z zabobonem religijnym - zaproponował Semen.
Wypili, potem wypili na drugą nogę... Nie wiadomo skąd pojawiła się harmoszka i po chwili z trzydziestu gardeł popłynęła pieśń
Birski nie lubił tego miejsca. Wiązały się z nim koszmarne opowieści o poprzednich rezydentach posterunku. Podobno jeden się powiesił, a inny zwariował, czy coś takiego. I był w to zamieszany Jakub Wędrowycz. On był we wszystko zamieszany. Nic w tej dziurze nie działo się bez jego radosnego współudziału.
Jakub Wędrowycz nigdy nie okradał zmarłych. Jeśli rozkopywał jakieś groby, to jedynie w tym szlachetnym zamiarze, żeby wbijać zmarłym osikowe kołki w serca, aby nie mogli latać po nocy i wysysać z ludzi krwi. Był takim sobie wioskowym egzorcystą amatorem.
A może by kilku przywiązać do drzew i wetknąć im czerwone sztandary w ręce? -
zaproponował Jakub. - Do tego podczepić przewody elektryczne i w odpowiedniej chwili
prąd się puści, a oni flagami zamachają. To by dopiero było godne powitanie Armii
Czerwonej
Poszła w czortu a prijti tu jeszczo raz kak ja tiebia proklataja -wrzasnął Jakub -Nu pagadi!
Szarpnął za spust. Eksplozja rozniosła go na strzępy."..." Nie sądzę, żebyśmy zupełnie załatwili kostuchę, ale namyśli się, zanim znowu spróbuje.
- A co mu się stało?
- Ponoć wypił na raz dziesięć litrów samogonu i szalał po wsi, aż ktoś wreszcie pokazał mu lustro i starzec padł na swój widok jak rażony piorunem.
Jakub poczuł swędzenie sumienia i podrapał się w tym miejscu po głowie.
- Może i nie byłoby głupio wywołać jakąś małą wojenkę - zastanowił się Semen. - Może by wreszcie cholera wzięła tych debili, którzy nami rządzą.
Jakub westchnął.
- Z tego, co pamiętam, największe katastrofy zawsze były wywołane tym, że ktoś chciał spowodować niewielką wojenkę.
Z wnetrza domu powiało wonią dawno nie pranych skarpetek, ogryzionych kosci, rdzy oraz myszy. Jakub zapalił światło i myszy uciekły. Reszta została na miejscu, chociaż skarpetkom niewiele brakowało, by pobiec śladem gryzoni.
Jakub myślał przez chwilę. - Ciapuś! - wrzasnął wreszcie. - Gdzie jesteś, zdechlaku? - Przecież nie masz psa - zdziwił się morderca. Dwumetrowy pyton wystrzelił spod łóżka i owinął mu się wokół nóg. - Co to jest? - zawył. - Zdziwiony? To jest właśnie Ciapuś. Ciapuś, uduś pana.
Jakub czym prędzej wskoczył za kierownicę. Lepiej zmyć się stąd jak najprędzej, zanim ta harpia rzuci mu się do gardła i przegryzie tętnicę! Dobrze, że w domu czekał na niego czuły plaster pod postacią Marii. Jak to dwie kobiety mogły się od siebie diametralnie różnić!
- Bo widzisz, z olejami silnikowymi to nie tak prosto - tłumaczył Jakub przyjacielowi. - Są takie bardziej naturalne i takie bardziej syntetyczne. Jedne strawisz, inne przelecą przez organizm. Jak się strawią, to dobrze. Jak przelecą, to w zasadzie też dobrze, byle umeblowania z brzucha nie wyrwały. Tylko trzeba by poeksperymentować, które można zastosować do smażenia, a których lepiej nie.
Życie to uniwersytet śmierci.
Mówienie różni się od seksu zdecydowanie korzystniejszym stosunkiem energii zainwestowanej do energii uzyskanej.
...nie licząc niektórych rodzajów raka, wszystko, co spotyka ludzi, wyrządzają sobie sami.
Czym jest czynownik?
Raczej kim. Wbrew pozorom jednak nie jest to przedmiot, ale określenie urzędnika wspinającego się po kolejnych szczeblach kariery - czyli czynach.
Rzęsiście oświetlone wejście przybrano zielonymi gałęziami, a po obu stronach bramy, zgodnie z tradycją teatrów ogródkowych, płonęły dwie wielkie pochodnie.
Według mojego doświadczenia wszyscy podejrzani kłamią. Wyobrażają sobie, że tak będzie dla nich lepiej. Jeśli są niewinni, to tylko utrudniają nam robotę i skutecznie sobie szkodzą.
Uważam, że kobieta ma w materii przyjemności cielesnych takie same prawa jak mężczyzna. Lubię moje ciało i rozkosz, którą ono dać mi może.
Czuł potrzebę opuszczenia teatru. Nie pasował mu ten świat dekoracji, w którym wszystko było udawane. Tylko nieboszczyk okazał się prawdziwy.
Nie przypominam sobie, żeby regulamin służby pozwalał na ściąganie śledczych z cyrkułów i samodzielne dochodzenia. Służba w policji to nie modna powieść.
Zaleski, wychodząc, napotkał zadowolone z siebie spojrzenie Malinowskiego, który niby przypadkiem wychylił się z gabinetu. Ta gnida musiała maczać paluchy w obsobaczeniu Andrzeja.
Zaś Pluta, przy całym szacunku dla starego prystawa, to kury szczać mógł prowadzać, a nie rozwiązywać sprawę bardziej skomplikowaną niż złapanie sprawcy, który jeszcze trzyma zakrwawioną siekierę i głośno krzyczy: "Zatłukłem cholerę!". Chyba że...
Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze, uważał Zaleski i takich motywów szukał w swojej pracy.
Konie ruszyły ostro i już po chwili porucznik mógł sobie przypomnieć zapiski z podróży Bolesława Prusa o byciu "wstrząsanym jak butelka, kopanym jak syn marnotrawny i ubijanym jak kapusta". A przecież Trakt Bielański był porządnie ubity i warszawski bruk na głównych ulicach równy. Jednak z ulga wysiadł po godzinie przy Czerwonej Karczmie.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl