Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "joanna pan i", znaleziono 665

Jeśli to prawda, Joanna rzeczywiście dojdzie do wielkości, mimo iż kobietom świat na to nie pozwala.
- Będziemy coś z tego mieć? - zapytał aplikant.
Joanna spojrzała na papierosa.
- Bo ja wiem? Raka?
Joanna jak zwykle węszyła podstęp. Dla niej to, że mężczyzna jest zbyt miły, zwykle oznaczało kłopoty.
"No nie, Zordon, teraz to już naprawdę... - skwitowała Joanna i zasłoniła oczy - Poraża mnie blask twojej wiedzy."
Joanna (...) nigdy się nie zastanawiała, czy poezja Homera odpowiada regułom chrześcijańskiej doktryny. Był w niej Bóg, ponieważ była piękna
Joanna (...) nigdy się nie zastanawiała, czy poezja Homera odpowiada regułom chrześcijańskiej doktryny. Był w niej Bóg, ponieważ była piękna
- Skąd pani ma ten numer?
- Był w wykazie osób opóźnionych umysłowo - odparła Joanna - Niechże mnie pan posłucha, potrzebuję...
- Idziesz- zapytała Joanna, spoglądając na opierającego się o samochód towarzysza.-Czy będziesz tak wisiał jak ptasie gówno na gzymsie?
Wielokrotnie później mawiała, że tak właśnie, za sprawą Eilego, zaistniała jako nowa osoba: Joanna Chmielewska. Sama się temu dziwiła, bo wszystko miało być inaczej.
(...) skwitowała szybko Joanna, a potem obmacała spodnie Oryńskiego. Znalazłszy to czego szukała wyjęła i włożyła do ust.
Joanna zdecydowanie wolała proste, krótkie i konkretne komunikaty. Prawie jak w wojsku. Tego nauczył ją ojciec, który nawet dla niej był oschły i szorstki. Nigdy nie mówił zbyt wiele.
W świetle drzwi pojawił się ogromny cień. Joanna poczuła, że wiotczeją jej mięśnie, a półlitrowy kubek zaczyna ciążyć niczym napełniające się wodą wiadro.
Joanna Chmielewska zbudowała dom pod Warszawą, potem gościła w nim przyjaciół i hodowała pokolenia kotów. Wyruszała w podróże, grała na wyścigach i w kasynach, napisała jeszcze ponad dwadzieścia książek. Została ulubioną pisarką Polek.
Joanna znów się roześmiała, bo przypomniała sobie, jak zwierzęta zagroziły pasterzom, że nie dadzą już ani jednej kropli mleka, jeśli nie zostaną przeniesione na pola przy stajence, w której urodził się dziecięcy Człowiek.
Gdziekolwiek nie byliśmy, Joanna nie ustawała w zwiedzaniu. Szła z uporem małej mrówki od jednego miejsca do drugiego i ciągle była pełna energii. Jakby czerpała ją z powietrza, a może posiadła tajemną umiejętność przetwarzania mojej niechęci w moc, która dodawała jej sił.
Joanna Tokarska-Bakir, idąc wyznaczonym trendem, już w tytule używa hasła absurdalności oskarżeń o mord rytualny. Z kolei Jacek Wijaczka i Zenon Guldon we wstępnie swojej książki piszą: <>.
Asia nie mogła wyzbyć się wizji, w której złowroga pani burmistrz z uśmiechem na ustach ogłasza dumnie, że nie będzie tolerowała opisanych w donosie zaniedbań, więc dyrektorkę pozbawia stanowiska, a szkołę w ogóle zamyka. To wyobrażenie powracało jak bumerang, a może raczej jak sęp, bo pod względem zawodowym Joanna czuła się już trupem.
W grubym kajecie powstawały dziecinne projekty książek, a główna bohaterka zawsze miała na imię Joanna! To takie pełne głębi i szlachetności imię, taka sama musiała być kobieta o tym imieniu, dobra, inteligentna i szlachetna. Przez wiele lat zmieniał i poprawiał swoje powieści, a kiedy miał trzynaście lat los zesłał mu niesamowitą frajdę.
— No, to co robimy? — Zabrzmiał surowo głos akuszerki.
I usłyszałam Joanna, mojego męża, którego głos odparł:
— Chociaż dziecko. Uratujmy chociaż dziecko.
Święty boże, święty boże. Oni zamierzają ocalić dziecko, zamierzają pozwolić mi umrzeć. Zamierzają ocalić dziecko, którego palców dłoni nie odróżniają nawet od tych u stóp, ale nie mnie, chociaż jestem tu, ciałem i krwią, całym czującym ciałem.
Wezwał potym Konrad Krzyżaków przeciw Prusakom, ustąpiwszy im ziemię dobrzyńską i chełmińską dla zastawienia się niemi nieprzyjaciołom wszelkim, ale ci mało pomogli, więc dysensji [i] wojny przybyło przez nich Polszcze dotąd pamiętnych, o czym historie piszą.
Ta książka posiada nie jeden rodowód. Pierwszy zwał się "Jacek i Agatka", "Bolek i Lolek", "Miś z okienka" i cały pozostały zwierzostan, co dzieci wysyłał spać, aby dorośli mogli sobie w skupieniu posłuchać Dziennika Wieczornego. Tyle że zwierzostan był tak sympatyczny, iż polubili go również dorośli. Może nie do tego stopnia, iżby domagali się przedłużenia dobranocek na cały czas emisji DTV, ale w każdym bądź razie polubili bardzo. Trzeba więc było wymyślić dla nich, to znaczy dla dorosłych, jakieś specjalne dobranocki. Równie mądre jak dla dzieci, tyle że nie do snu zachęcające, a raczej do myślenia.
Nie ma czarów, jest tylko miłość.
Ojciec mówił: "Jesteśmy Żydami, ale też Polakami ze względu na kulturę i język, a jako komuniści odrzucamy religię żydowską, bo każda religia dzieli społeczeństwo". I w rezultacie ja własnej przeszłości narodowej i kulturowej w ogóle nie miałam!
Obserwacja, że polscy koledzy mają babcie i dziadków, a dzieci żydowskie nie mają, zamieniła się we mnie bardzo wcześnie w przekonanie, że to jest po prostu naturalna różnica między Żydami i Polakami. Kiedy zobaczyłem, że mój przyjaciel Leon Kagan ma babcię, przez jakiś czas nie wierzyłem nawet, że jest Żydem. Oczywiście w jakimś momencie dzieciństwa dowiedziałem się o przyczynach tego i o Zagładzie - ale jednak niewiele. W domu o tym właściwie z nami nie rozmawiano.
Ja miarkuji, że lepij to ni będzji, inu my będziemy bardziej zaprawieni w boju.
Po drugiej wojnie ten ich dystans do żydowstwa pogłębiony został jeszcze o poholokaustowy kompleks: wstyd za żydowskie poniżenie. Rodzice mieli jakieś poczucie, że są rodzaje śmierci mniej godne i bardziej godne i że z pójściem na śmierć tych mas ze sztetli nie wszystko było w porządku.
Później twierdziła, że w czasie okupacji Żydów rozpoznawano nie po wyglądzie, a po lękliwym spojrzeniu (i pewnie dlatego żaden szmalcownik matki nigdy nie zaczepił, ojca zaś, mimo jego "dobrego wyglądu", parę razy wciągnięto do bramy, na szczęście zawsze umiał się wykręcić) - ale kiedy dorosłem, opowiadała czasem straszne rzeczy.
Nic więc dziwnego, że młodzież z Warszawy czuła się od nas dwa, trzy oczka lepsza, rozumiesz. Nie tylko mieli więcej pieniędzy, eleganckie mieszkania i najmodniejsze ciuchy - ale też więcej od nas wiedzieli, mieli większy dostęp do informacji, do kultury, znali więcej plotek politycznych, cześciej wyjeżdżali za granicę... I strasznie się puszyli, strasznie! "Warszawka". Niektórym to nawet i do tej pory zostało.
Nie czułam się gorsza. Nie czułam, by mi czegoś brakowało, chociaż widziałam, że nasz dom różni się od domów moich kolegów katolików, bo na przykład oni mieli babcie i dziadków, a my nie. "Dlaczego?", pytałam rodziców. "Bo zginęli w czasie wojny" (we wczesnym dzieciństwie nie wiedziałam, że śmierć dziadków ma związek z naszym żydowstwem).
– A gdy­bym wtedy umar­ła, Lio­nel? – Wi­dzia­łam, że wzdry­gnął się na moje słowa.
– Umarł­bym razem z tobą – od­po­wie­dział cicho, a jego słowa kom­plet­nie mną wstrzą­snę­ły.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl