Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lecz o dariusz", znaleziono 473

Według opinii wielu Ślązak jest zatem robotny, ale przede wszystkim posłuszny, poczciwy i mało lotny. Ale czy na pewno?
Śląski robotnik wywodził się z tradycyjnego środowiska wiejskiego, ale pod wpływem wielkich i mniejszych procesów społecznych zmieniał się i radykalizował.
Już pobieżna lektura lokalnych pism katolickich, takich jak "Gwiazdka Cieszyńska" czy "Katolik", pozwala zauważyć, że wraz z upływem lat coraz bardziej utyskiwano, że "ludek" staje się mniej pokorny wobec pana i plebana.
Niskie płace kopaczy były prawdopodobnie główną przyczyną buntu, do którego doszło w 1534 roku w Tarnowskich Górach. Niektóre hipotezy wskazują, ze być może miał on także podłoże religijne.
Blisko 300 kobiet spalono na Górnym Śląsku w czasach zbiorowego szaleństwa zwanego polowaniem na czarownice.
Górny Śląsk także może pochwalić się swoimi zbójnikami. Ich legenda zrodziła się w momencie, gdy podnieśli rękę na panów, choć ich prawdziwe życie dalekie było od romantycznych bajek.
Bez wątpienia najsłynniejszym śląskim zbójnikiem był Ondraszek, któremu swą powieść poświęcił Gustaw Morcinek, a znakomity spektakl wystawiła Scena Polska teatru w Czeskim Cieszynie.
Warto dodać, że często na wyprawach zbójnickich zyskiwała także cała wieś, której przypadała część łupów, ale nie to było najważniejsze: "rzeczywistość ich egzystencji jest zupełnie drugorzędna dla mitu".
Śląsk uchodził za najbardziej zrewoltowany region pruskiego państwa.
Kto by przypuszczał, że jedną z najsłynniejszych działaczek na rzecz praw kobiet w Niemczech okaże się potomkini arystokratycznego rodu ze Śląska?
Górny Śląsk, zwłaszcza austriacki, oplotła gęsta sieć Domów Robotniczych, zakładanych przez związki zawodowe, partie i spółdzielnie robotnicze. Organizowano w nich spotkania, mieściły się tam biblioteki, siedziby chórów, a często i gospody - żeby było się z czego utrzymać.
Jeden z najsilniejszych ruchów kobiet na początku XX wieku w tej części Europy działał na austriackim Śląsku. To historia niemal zapomniana...
Przyjęcia to ludzie, muzyka i wódka. Z ludźmi nie rozmawiał, muzyki nie słuchał, a alkohol mógł pić w domu.
Górny Śląsk, zwłaszcza austriacki, oplotła gęsta sieć Domów Robotniczych, zakładanych przez związki zawodowe, partie i spółdzielnie robotnicze. Organizowana w nich spotkania, mieściły się tam biblioteki, siedziby chórów, a często i gospody - żeby było się z czego utrzymać.
Ten fragment wspomnień tłumaczy podglebie późniejszych radykalnych ruchów społecznych na Górnym Śląsku. Dobisz został potem działaczem komunistycznym na polskim Śląsku, a po 1945 roku- pierwszym prezydentem Świętochłowic.
Przygotowując się do naszej wyprawy, przeczytałem gdzieś, że święty Jakub lubi płatać psoty pielgrzymom zmierzającym do jego grobu w Santiago de Compostela.
Chyba zakląłem. Nawet jestem tego pewien. Ale w sumie zachowuję kamienny spokój. Normalnie w takich okolicznościach denerwowałbym się; co tam "denerwował" - trafiłby mnie szlag. A tu nie. Nie mam wyjścia. Wiem, że nerwy nic nie pomogą, i staram się myśleć zimno. (Dlaczego na co dzień nie udaje mi się zachowywać takiego spokoju, czy ten "stoicyzm" to korepetycje od świętego Jakuba?).
Ten - osiągnięty z takim trudem - sukces pierwszego dnia miał daleko idące konsekwencje, z których zdałem sobie sprawę dopiero później.
Największym jednak problemem, a jednocześnie eksperymentalnym potwierdzeniem odkrytego przeze mnie prawa, jest zwiększający się z czasem ból tej części ciała, która podczas jazdy rowerem ma z nim najczęstszy, niemal permanentny kontakt.
W niedzielne popołudnia na francuskiej prowincji za żadną cenę nie zjeżdżajcie z głównej trasy!
Jadę pierwszy, Tomek za mną. Droga jest monotonna: górka, dołek, górka, dołek, po horyzont, a za ostatnią górką znów dołek, górka, dołek, górka...
Na szczęście ze zmęczenia i z emocji nie chce nam się jeść. Na szczęście, bo i tak nic byśmy nie dostali: meldujemy się w hotelu trzy minuty po północy.
Camino znaczy droga, szlak. Camino de Santiago to Droga do Santiago. Aby ją przebyć - dotyczy to zresztą każdej drogi - i dotrzeć do celu, nie można z niej zbaczać ani marnować czasu pod groźbą niedotarcia na miejsce przeznaczenia.
Posiłek po dobrze wykorzystanym dniu zawsze bardzo smakuje, a posiłek po powrocie na właściwą drogę smakuje wyjątkowo. Nawet jeśli są to tylko kanapki.
Po dwóch, trzech godzinach jazdy znowu jest tak, że cieczy z bidonów niewiele brakuje do tego, by zalewa nią saszetki z herbatą.
Starość to zmęczenie materiału, fizycznego lub duchowego. Niby banał, lecz uświadomiony sobie w takich okolicznościach nosi znamiona oryginalnego spostrzeżenia.
Czekał. Podświadomie czuł, że w krótkim czasie dojdzie do decydującej rozgrywki. Domyślał się, że to trzecia próba pozbycia się go. Tak łatwo się nie podda. Walczy nie tylko o siebie, o swoje życie, ale walczy o swoją miłość i, co najważniejsze o swoją córeczkę. Nie miał pojęcia, co wymyślą jego przeciwnicy, ale był zdeterminowany. Poza tym… nie był sam.
Cichutko, na paluszkach weszła po schodach, otworzyła drzwi i stanęła przy łóżku. Patrzyła na uśpioną twarz ojca i w oczach miała radość.
Czuła, że dawna miłość do niego wcale nie wygasła, ale bała się jej wybuchu, bo wtedy straci cały rozsądek i będzie musiała odejść od Marka. Nie chciała jego krzywdy. Najlepiej, gdyby on odszedł od niej. Pozwoliłaby mu natychmiast, ale raczej trudno było na to liczyć.
Uwielbiał widzieć w ich oczach podziw i wdzięczność dla niego. A najbardziej lubił widzieć radość w niebieskich ślicznych oczkach i uśmiech na buzi otoczonej burzą blond loczków swojej córeczki.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl