Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lecz o davie", znaleziono 201

Kto posiada kota, nie musi się obawiać samotności.
-Daniel Defoe.
- Agresja - odparł Davis.
Chaz spojrzał na niego i zaczął się śmiać. Choć formalnie rzecz biorąc, Davis powiedział prawdę - jego problemem była agresja. A dokładnie jej brak.
Śreżoga. Daniel słyszał to słowo po raz pierwszy. Brzmiało pięknie i jednocześnie złowrogo.
Teraz byłem w sta­nie prze­ło­żyć dobro Davis ponad wła­sne. Stało się to moją sła­bo­ścią.
Ona nią była.
Wszystko w porządku? - wyszeptał jej Daniel do ucha. - Tak - Czuła uderzenie jego skrzydeł. - Złapałeś mnie. - Zawsze cię złapię, kiedy będziesz upadać.
Nie ma sensu tworzyć świata - odparła Elisabeth - skoro istnieje już ten prawdziwy. Jest ten świat i prawda o nim.
Chcesz powiedzieć, że jest prawda i jest wymyślona wersja prawdy, którą nam się przedstawia na temat świata - powiedział Daniel.
Nie. Świat istnieje. A wymyśla się historie - oznajmiła Elisabeth.
Ale wcale nie są przez to mniej prawdziwe - rzekł Daniel.
Daniel był mój i tylko mój i zależało mi na tym, żeby tak zostało, bo to, co nas łączyło, było dobre i mnie uszczęśliwiało, a mogłoby nie znieść badawczych spojrzeń innych ludzi.
Emilia od półtora roku była na diecie. Kiedy Daniel wybrał Weronikę, postawnowiła, że nie będzie nadal szarą myszką z lekką nadwagą w strategicznych punktach.Na efekty nie trzeba było długo czekać. Zaczęła nosić ubrania dwa rozmiary mniejsze.
Davis uśmiechnął się, stanął na skraju drogi i pławił się w odgłosach śmiechu. Dzieci biegających, krzyczących, bawiących się. Kiedy ostatnio po prostu cieszył się życiem? Utracił tę umiejętność, która u dzieci wydawała się tak naturalna. Nie musiały się starać, żeby dobrze się bawić.
Szli przez jakiś czas, Davis macał karteczkę w kieszeni. Był wstrząśnięty, nawet zażenowany, swoim zadowoleniem. Tym jak ciepło na sercu mu się zrobiło. Nawet jeśli nie zamierzał do niej zadzwonić, nawet jeśli nie była prawdziwa. A niech to. Ostatni raz czuł się tak przed wielu laty, zanim jeszcze poznał Molly.
Zły koń! Bardzo zły, niepozytywny koń! Niedobry koń! Znaczy właściwie nie koń, tylko ten, renifer jakiś. Czy daniel. Cholera cię wie. Zły jeleń! Bardzo niedobre zwierzę wierzchowe nieznanego gatunku! Złe okapi! Brzydka żyrafa!
Daniel siedział przy metalowym stole w pokoju przesłuchań. Zdążył dotrzeć na komendę dosłownie w ostatniej chwili. Kiedy przyszedł, Strzałkowska akurat była w toalecie. Może i dobrze. Chciał co prawda z nią porozmawiać, ale w pracy nie było warunków. No i nie był teraz w nastroju. Głównie przez esemesa, którego dostał od Weroniki.
Po pierwszym roku studiów ożeniłem się z miłą i sympatyczną koleżanką z roku ze Studium w Jeleniej Górze. Niestety małżeństwo nie było trwałe. Na pociechę, urodził się nam wspaniały syn Daniel, który - jak się wydaje – odziedziczył same tylko pozytywne cechy obojga rodziców. Oczywiście jeśli mam jakiekolwiek pozytywne cechy.
Strasznie staram się sobie dopomóc.
Szczęście i rozpacz. Obraz życia w pigułce zawarty w szpitalnym oddziale.
Życie nie zawsze układa się po naszej myśli, prawda?
Może za decyzją Boga ja wam mam pomóc, a wy mnie? Nic nie dzieje się bez powodu.
Niczego nie musisz tłumaczyć. Doskonale wiemy, że życie na każdym z nas odciska swoje piętno i o pewnych rzeczach niełatwo rozmawiać.
Zauważył, że emerytura mocno uwrażliwiła go na widok ingerencji ostrych narzędzi w ciało. Za młodych lat często obecny na miejscach zbrodni, przyzwyczajony do obrazów krwi i śmierdzących denatów, dzisiaj nietolerujący widoku igły, wbijanej pod skórę. Czas łagodzi duszę - pomyślał.
Może faktycznie nie warto przejmować się czymś, czego nie potrafimy wyjaśnić w świetle o wiele poważniejszych, bardziej bezpośrednich zdarzeń w naszej codzienności?
Podejrzliwość powinna pojawiać się w uzasadnionych przypadkach.
Ale sami dobrze wiecie, że pewne sprawy wymagają odpowiedniej chwili, nieraz impulsu, by mogły się ujawnić.
Wiesz, że oczy są oknem do naszego wnętrza?
Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.
Ten człowiek wręcz prosił się, żeby go zamordować.
W południe taca nadal stała na podłodze. Sofia zapukała nieśmiało, ale nie doczekała się odpowiedzi. Za drugim razem zabębniła w drzwi jak się patrzy, kantem zaciśniętej w pięść dłoni, lecz także bez skutku. W końcu położyła rękę na klamce i powoli otworzyła drzwi. Wzywanie policji okazało się zbędne.
Gabriel już za młodu doprowadził do perfekcji szczególną umiejętność, mianowicie zdolność wyrzucania wszelkich myśli oraz wspomnień i tworzenia swojego własnego wszechświata pozbawionego dźwięków, światła oraz innych mieszkańców.
Przeszli pod niebiesko-żółtą flagą Ukrainy zwisająca z portyku opery i otoczył ich wielojęzyczny gwar zatłoczonego foyer.
Francesco się uśmiechnął. Ten olbrzymi, podobny do niedźwiedzia facet był zaskakująco podobny do Luciano Pavarottiego. Nawet teraz, ponad dekadę od śmierci wielkiego tenora, polujący na autografy turyści oblegali go na ulicach Wenecji. On zaś, jeśli akurat był w nastroju do żartów - czyli prawie zawsze - spełniał ich prośby.
Gabriel spojrzał na plakietkę z nazwiskiem po swojej prawej ręce i z ulgą przekonał się, że siedzi obok spadkobierczyni fortuny po właścicielu brytyjskiej sieci supermarketów, która, jeśli wierzyć londyńskim brukowcom, niedawno usiłowała zamordować łajdaczącego się męża nożem rzeźnickim. O dziwo, na plakietce po jego lewej nie było żadnego nazwiska.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl