Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lots do nie", znaleziono 9

Lots of people suffer so much that perhaps they would have died of sorrow if they couldn't dream something nice in between all the sadness
W szkole opowiadali nam o rodzinie Lota. Anioły powiedziały im: „Idźcie, ale nie oglądajcie się za siebie. Teraz zrobimy tym ludziom Złą Rzecz. Was ocalimy, ale nie możecie zobaczyć tego, co się wydarzy”. A potem rodzina Lota zaczęła uciekać, ale żona Lota nie uwierzyła aniołom i obejrzała się za siebie. I zobaczyła tę straszną Złą Rzecz, jedną z tych, które anioły robiły ludziom, i zmieniła się w słup soli. Żona Lota zmieniła się w słup, bo nie mogła znieść tego, co zobaczyła. Nauczyciel wyjaśnił, że ten słup soli to były anielskie czary, ale teraz wiem, że można się zmienić w słup nawet bez magii. Wystarczy, że zobaczysz coś, czego nie będziesz mógł znieść.
Jesteśmy tym, czym uczyniła nas przeszłość. Możemy się zmienić, ale nigdy nie przekreślimy tego, kim byliśmy. Zapomnienie o tych wyborach nie sprawia, że znikają. Lepiej o tym pamiętaj.
~Catarina Loss.
Zdaję sobie sprawę, że XIII stulecie przyjęto nazywać wiekiem wiary i przeciwstawiać stuleciu XVIII, które uważa się za wiek udzielnego panowania rozumu. Takie rozróżnienie nie jest pozbawione sensu, ponieważ słowo „rozum”, podobnie jak wiele innych słów, ma rozmaite znaczenia. Odkąd osiemnastowieczni pisarze posłużyli się rozumem, aby zdyskredytować dogmaty wiary, „racjonalista” zaczął w mowie potocznej oznaczać tyle, co „niewierzący” – ktoś kto zaprzecza prawdom głoszonym przez chrześcijaństwo. W tym sensie Voltaire był racjonalistą, a św. Tomasz – człowiekiem wiary. Wszelako takie użycie owego słowa wydaje się niefortunne, ponieważ przesłania fakt, iż rozumem można się posługiwać równie dobrze dla umacniania wiary, co dla jej podważenia. Z pewnością wiele dzieliło Voltaire’a i św. Tomasza, ale mimo wszystko mieli z sobą dużo wspólnego. Wspólne im było głębokie przeświadczenie, że ich przekonania mogą być rozumowo udowodnione. O XVIII stuleciu można śmiało powiedzieć, że było w tym samym stopniu wiekiem wiary, co rozumu, a o XIII wiekiem rozumu w tej samej mierze, co wiary.
Ateista! To słowo w ówczesnym klimacie opinii, brzmiało złowieszczo, bezwstydnie i miało aspołeczny wydźwięk. Oświeceni? Filozofowie niewątpliwie byli ludźmi oświeconymi. Wszelako istotą oświecenia było poczucie intelektualnego bezpieczeństwa – tym co filozofowie cenili sobie najbardziej, była pewność posiadanej przez nich wiedzy. A czymże jest ateizm, jeżeli nie przyznaniem się do niewiedzy? (….) „ Rozum jednakże nam podpowiada, że nie ma Boga, że wszechświat jest tylko samoistnym mechanizmem, i że podobnie jak księża, których oskarżamy o ignorancję, również my sami filozofowie, nie posiadamy żadnej pewnej wiedzy.””.
Trzeba pamiętać, że w tamtych latach Bogu wytoczono proces. Był to intelektualny causa célèbre epoki, wzbudzające emocje, które dzisiaj trudno pojąć. (…) wszyscy, zarówno czytelnicy, jak i autorzy książek, chcieli się dowiedzieć, czy istnieje Bóg i czy troszczy się o ich nieśmiertelne dusze, czy też nie ma ani Boga, ani nieśmiertelnych dusz, o które musiałby się troszczyć. W tej oto postaci jawił się przeciętnemu człowiekowi dylemat, (….) czy świat, w którym żyje, znajduje się we władaniu dobroczynnej inteligencji, czy też opanowany przez obojętne moce? Tak brzmiało pytanie, które w tej cynicznej epoce rozumu potrafiło rozpalić umysły, pytanie, które dyskutowano wszędzie.
Osiemnastowieczni filozofowie, tak samo jak średniowieczni scholastycy, kurczowo trzymali się wiedzy objawionej i nie chcieli albo nie potrafili nauczyć się z historii niczego, czego nie dało się, za sprawą jakiegoś pomysłowego figla splatanego umarłym, pogodzić z ich wiarą. Ich wiara, podobnie jak wiara, która ożywiała wszystkie wieki, zrodziła się z ich doświadczenia i pragnień; a ponieważ ich doświadczenie i pragnienie znajdują się w śmiertelnym konflikcie z tradycją , uznaną i wciąż potężną filozofią, za którą stał Kościół i państwo, artykuły ich wiary w każdym punkcie stanowiły zaprzeczenie tejże uznanej filozofii. Podstawowe artykuły religii oświecenia można sformułować następująco: 1) człowiek nie jest zły z przyrodzenia; 2) celem życia jest samo życie, dobre życie na ziemi zamiast uszczęśliwiającego życia po śmierci; 3) człowiek jest zdolny, biorąc za przewodnika wyłącznie światło rozumu i doświadczenie, do doskonałego życia na ziemi; 4) pierwszym i podstawowym warunkiem dobrego życia na ziemi jest uwolnienie zmysłów z więzów ignorancji i przesądów, a ciał z ucisku samowolnej władzy. Z takim oto credo musiały się zgadzać owe „stałe i uniwersalne zasady natury ludzkiej”.
Nie marzyła o projektowaniu nowych budowli, zmienianiu przestrzeni. Zależało jej, by zrozumieć kamienice. Usłyszeć szepty kamieni i choć trochę zatrzymać czas. Wierzyła, że każda kamienica przechowuje pamięć swojego mieszkańca. Mury stają się świadkami różnych sytuacji i przez to nasiąkają życiową mądrością. W ściany wnika i śmiech, i smutek. Im więcej radości, tym szczęśliwiej mieszka się następcom.
Genius loci. Czy każdy może go poczuć?
Jeden jest stół, jedno krzesło, jeden chleb, jedno wino, jeden jest ojciec i jedna matka, a przecież w każdym narodzie, w każdej kulturze nazywają się inaczej. Tak też jest z Bogiem. Hindusom i Chińczykom, chrześcijanom i buddystom – wszystkim chodzi o to samo, wszyscy oni mają nadzieję na to samo, pragną tego samego i wierzą w to samo, tyle że nazywają to inaczej niż my. W refleksji politycznej ludzi postępowych nacjonalizm został przezwyciężony, należy do przeszłości – w religiach wszędzie jeszcze dominuje dziecinna wiara w jedyną słuszność własnego wyznania. Lecz przecież nauka już dawno temu odnotowała loci communis we wszystkich formach wiary, jakie istnieją na świecie, religioznawstwo już nie zna religii, która miałaby patent na zbawienie.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl