“Do tego tanga trzeba dwojga, czereśnie zawsze muszą być dwie i takie tam...”
“Mówi się, że do tanga trzeba dwojga, ale do zdrady też przydadzą się dwie osoby.”
“Mhm. - mruknął, wsuwając twarz w moje włosy. Zaciągnął się moim zapachem. Gdy się odsunął, uśmiechał się uroczo, a ja poczułam ukłucie w sercu - Ładnie pachniesz.
- Mango. - Mam szampon o zapachu mango.
- Wiem”
“Tanga są jak małe stworzenia, których długość życia wynosi trzy minuty. Każde z nich ma własną duszę.”
“Do tanga trzeba dwojga, a u was od jakiegoś czasu każdy tańczył innym stylem, w innym rytmie. ”
“Łączy nas obsesja na punkcie unoszenia się na falach, głęboki szacunek wobec oceanu oraz złamane serce.”
“Pustki nie da się zapełnić, ale rozpacz nie ma rozpoznawalnych wzorców. Przypływa i odpływa.”
“Wystarczy, że mogę się skupić na pracy i tchnąć w nią całego siebie. To nic, że nie docenią mnie ci, którzy i tak mają klapki na oczach. Wystarczy, żeby wykopali dół przed przydrożną kapliczką, w której stanie wyrzeźbiony przeze mnie Budda i tam mnie zakopali.”
“Pojedyncze rzeczy bez większego znaczenia zebrane razem tworzyły spójną całość, ale rozebrane na części na powrót stawały się bezsensownymi przedmiotami. ”
“Jeśli coś kochamy, musimy to przekląć, zabić albo z tym walczyć. ”
“Kląć nie wypada, iść w tango z przystojnym blondynem tylko dla przyjemności nie wypada, bo zaraz się z takiej dziewczyny zrobi latawicę, upomnieć się głośno o swoje nie wypada, to co, do ciężkiej cholery wypada? Żyć pod dyktando innych?”
“Niestety, jak to zwykle w małżeństwie, nie zawsze do tanga mamy dwojga i zaraz po kolacji włączyła komputer, żeby potwierdzić zamówienia, a zanim zauważył, już zniknęła w sypialni. Wtedy otworzył piwo i rozmyślał o różnych sprawach z przeszłości i teraźniejszości, jak miał ostatnio w zwyczaju.”
“Ostatni raz czułem się tak dobrze jakieś pięć lat temu. Tuz przed. Wtedy jeszcze zdarzało się pić bimber na działce i szampana w towarzystwie dziwek - ładnych, ale dziwek - ciągnąć wąsa na Kanarach, iść w tango na kilka dni albo kilka tygodni, nikomu to w końcu nie przeszkadzało. Nawet jeśli koleżanki były dwie. Albo trzy.”
“To nie jest książka o tym, że dostajecie od życia cytryny i robicie z nich lemoniadę. Bliżej jej do historii mojego kolegi, którego rzadka i nieuleczalna choroba stopniowo pozbawiała władzy nad ciałem, w tym strunami głosowymi. Gdy się poznaliśmy, mógł już tylko szeptać. „Powiedziałem rodzicom, że żądam adwokata – napisał kiedyś. Zrozumieli »awokado« i przynieśli mi mango”.”
“Po minucie szałowa Japoneczka w marynarskim mundurku multikulturowo ciągnęła na ekranie druta golonemu na pałę Murzynowi – nazywało się to, naturalnie „przypadek na lekcji”. W spolityzowanym rosinternecie taki klip obowiązkowo nazwaliby „lekcją tolerancji”. Murzyn wyglądał przerażająco, zmasywnym złotym łańcuchem na piersi. Pełnometrażowy film „Django” nakręcono, a tego jeszcze nie. Na pewno nie napotkano właściwego reżysera, takiego Tarantino. Japoneczka, natomiast, piękna. Bardzo, po prostu. Takiej w Moskwie nie znajdziesz. Tu można się zakręcić jak ten sam Django – zatelefonować do tandetnej Murzynichy, co bierze cztery tysiaki rubelków na godzinę. Ale strach! Sąsiedzi zaraz czujnie wyfilują, potem matce doniosą. Tacy są. Jechać do Murzynichy. Brud, ziąb i nieromantycznie.”
“Wypijam ostrożnie łyk i przez ułamek sekundy mam w ustach supernową niepasujących do siebie smaków. W nosie przypalona kawa zbożowa, kwas chlebowy i guinness, w ustach syrop na kaszel, bita śmietana, terpentyna, szare mydło i zgniłe mango. Przełykam i postanawiam dolać wody. Odbija mi się jakby bananem ze śledziami. Biorąc pod uwagę to, co piłem tu dotychczas, zupełnie niezłe.”