Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lubke dobrze", znaleziono 28

Jeśli dowódca się śmieje, to znaczy, że wszystko idzie dobrze. Dobrze też, że jest pan ten, tego... nooo...
– Rudy?
– Tak, panie poruczniku. Wszyscy wiedzą, że góry lubią czerwonowłosych.
Bo ludzie lubią wspomnienia i lubią czuć się otulani czymś, co im się dobrze kojarzy. Często więc wracają pamięcią do tych smaków i zapachów, a tym samym fundują sobie psychologiczną ucztę dobrych wspomnień.
- Lubię oszustów - warknał Jakub - Najlepiej smakują z musztardą.
- Obiecałeś księdzu, że przestaniesz jeść ludzi. - Kozak dobrze wczuł się w rolę.
- Nie zabijajcie mnie - wychrypiał przestraszony stalker.
Bo ludzie lubią narzekać. Przychodzi im to o wiele łatwiej niż zdrowe, optymistyczne patrzenie na świat, bo i przez innych jest lepiej przyjmowane. Jeśli bowiem ktoś narzeka, to pewnie mu źle, a skoro mu źle - to dobrze!
Sam dobrze wiesz, że złe i zakazane rzeczy smakują najlepiej. Ludzie lubią mknąć ku ciemności, ku temu, czego nie powinni pragnąć, bo to niemoralne, wypadające z norm społecznych.
Powiedziałbym, że miło było was spotkać, ale nie lubię kłamać. I szczerze mówiąc, im później zobaczę was następnym razem, tym lepiej.
Lubię myśleć, że jak mało kto potrafię wybrnąć z opresji. Jednak w tej chwili
równie dobrze mogłem być skrępowany, zakneblowany i przywiązany do torów.
Lubię myśleć, że jak mało kto potrafię wybrnąć z opresji. Jednak w tej chwili
równie dobrze mogłem być skrępowany, zakneblowany i przywiązany do torów.
Ani połowy spośród was nie znam nawet do połowy tak dobrze, jak bym pragnął; a mniej niż połowę z was lubię o połowę mniej, niż zasługujecie.
Czasami lepiej jest milczeć niż powiedzieć za dużo. Może dlatego przeważnie milczę. Ludzie lubią mówić, aczkolwiek najczęściej są to puste rzeczy.
W kraju też jest dziwna atmosfera. Ale nikomu to nie przeszkadza robić interesów. A niektórym to się nawet jeszcze lepiej udają. W mętnej wodzie rybki najbardziej lubią pływać.
Ludzie wymyślili pojęcie sprawiedliwości, bo chcieli dać wszystkim równe szanse w grze i zmusić drapieżców do nieco większego wysiłku. I bardzo dobrze. Lubię wyzwania.
Moje rodzinne strony, lubię tu przyjeżdżać. Dobrze się tutaj czuję. Cieszy mnie już nawet sam moment, gdy wysiadam z pociągu w Legnicy, a potem jazda autobusem przez coraz bardziej znajome miejscowości. Jest i Złotoryja, a w niej ulice, które dobrze znam, bo byłam tu wielokrotnie.
- A co, jeśli spotykam ludzi, którzy nie lubią mnie albo tego, co robię? - spytał Mały Smok.
- Musisz podążać własną ścieżką - odrzekła Wielka Panda. - Lepiej stracić ich niż samego siebie.
-Dobrze- powiada szakal w kepi.- Teraz odejdź. Naradzimy się i zdecydujemy. Jeżeli postanowimy cię zabić, łatwo się zorientujesz.
Wychodzę z namiotu. Też lubię, kiedy ktoś mówi z sensem i niedługo.
Lubię drzewa, ponieważ wydaje mi się, że najbardziej ze wszystkich tworów natury są pogodzone ze swym losem.
Mam takie wrażenie, że to drzewo białej morwy wie dobrze, o czym myślę, kiedy tu siedzę.
Zbliża się do nas grupa dobrze zbudowanych panów ze swoimi napojami. Pytają, czy mogą nam towarzyszyć, koleżanki śmiechotki pozwalają, a ja tracę dobry humor. Nie lubię takich przypadkowych, wakacyjnych znajomości, to takie kiczowate.
Stale odnoszę wrażenie, iż robię więcej, niż powinienem. Nie znaczy to, że mam wstręt do pracy – proszę dobrze mnie zrozumieć. Lubię pracować, a nawet palę się do roboty. Praca tak mnie urzeka, że mogę całymi godzinami siedzieć i patrzeć na nią. Lubię mieć ją przy sobie – na samą myśl o rozstaniu serce mi pęka z żalu.
-Pani sierżant?
-Tak, Luce?
-Ma pani teraz nowe oko, prawda?
-tak.
-Ono działa?
-Luke, zastanów się, co ty pieprzysz?
-Mówię tylko że dobrze wygląda. Wiec chyba można w sumie powiedzieć że działa?
Przecież porządni, dobrzy ludzie lubią zwierzęta, prawda? Trzeba być naprawdę nieczułym, żeby widzieć w nich tylko siedlisko bakterii i pasożytów. Przecież to są inteligentne istoty, zdolne do głębokich uczuć.
- Lubię twoje historie. Moje są zawsze zbyt mroczne.
- Ja tak nie uważam - powiedział Październik. - Po prostu twoje noce są dłuższe. I nie jesteś taki ciepły.
- Kiedy tak to ujmujesz, czuję się lepiej - rzekł Listopad. - Chyba nie możemy nic poradzić na to, kim jesteśmy.
- I tak trzymać - dodał jego brat.
- A co jest smutnego w śmierci? To część życia, pewien etap. Tylko pamiętając o tym, że jesteśmy śmiertelni, możemy delektować się każdą chwilą - stwierdziła Tekla.
- Oj mamo... - westchnęła Zocha.
- Ja tam nie lubię myśleć o śmierci. Po co się dręczyć? Dobrze jest, jak jest. Najeść się, napić, z żonką poużywać - zarechotał Wiesiek.
Wielu sądzi, że honor, to coś, co już od dawna nie istnieje, coś mniej więcej w rodzaju ryciny ze starej powieści. Honor jednak nie jest niczym abstrakcyjnym. Posiadanie honoru jest niczym szycie sobie ubrania u krawca. Chodzi po prostu o to, żeby człowiek sam ze sobą dobrze się czuł. Ludzie tracą honor dlatego, że nie lubią siebie. Życie bez honoru jest tym samym, co umyślne noszenie gryzącego swetra albo gaci, które piją w jaja.
- No więc - Pawło dyplomatycznie zmienił temat - Prusaków tniesz piłą zardzewiałą, naszym dajesz znieczulenie, reszta normalnie.
- Tatko?
- Hę?
- A którzy to nasi? Po mundurze rozpoznawać można, ale carskich nie lubię, a tamci tu przyleźli...
Pawło zadumał się na chwilę.
- Nasi to Polacy - zawyrokował wreszcie. - Nieważne, w jakim mundurze. No jak któremu Ukraińcowi będzie dobrze z oczu patrzyć, też można wyjątek zrobić.
- I dla Czechów - dodał Igor. - Bo dobre piwo robią.
Siedzę. Siedzę i odpoczywam z czystym sumieniem oraz poczuciem dobrze wykonanej pracy. Zaciągam się dymem papierosowym, czuję jak setki tysięcy chemicznych świństw przelatują mi przez gardło, tchawicę, oskrzela i trafiają do płuc. Rzadko to robię. W zasadzie to nie lubię palić, ale ta cała misterna otoczka towarzysząca paleniu, pozwala mi się uspokoić i zająć myśli czymś błahym i mało istotnym. Czuję, jak nikotyna uderza mi do głowy. Zaciągam się jeszcze raz i przytrzymuję dym w płucach na bezdechu.
Pokazała im ilustrację w książce. Z szerokiego wylotu rogu wysypywały się najrozmaitsze owoce, warzywa i ziarno. - Głównie owoce - zauważyła niania. - Niewiele marchewek, ale podejrzewam, że tkwią w tym spiczastym końcu. Tam lepiej pasują.
- Typowy artysta - uznała babcia. - Namalował z przodu to, co efektowne. Zbyt dumny, żeby wymalować uczciwego ziemniaka. - Oskarżycielsko stuknęła palcem w stronicę. - A te cherubiny? Nie pojawią się tutaj, mam nadzieję? Nie lubię patrzeć, jak w powietrzu latają małe dzieci.
- One występują na wielu starych malowidłach - wyjaśniła niania. - Wstawiają je, żeby pokazać, że to Sztuka, a nie nieprzyzwoite obrazki pań, które nie mają na sobie dość ubrania.
- Mnie nie oszukają - oświadczyła babcia.
– Pan wie – kontynuował – że, mówiąc delikatnie, jako naród mieliśmy przekichane. Więc dziedzictwo holokaustu mam we krwi. Druga rzecz, ludzie mówią, że Żyd to zawsze lichwiarz. A lichwiarz, bo za dzieciaka zamiast krowy doić, uczyłem się rachowania i czytałem Talmud. W wieku lat szesnastu miałem wiedzę jak student matematyki. Rzecz kolejna: Polska po transformacji, dziki rynek. Wiesz pan, że ja miałem kiedyś wielką fabrykę ? Ale przepędzili mnie. Bo Żyd, bo cwańszy, bo lepiej rachuje. Polacy są tolerancyjni, póki nie idzie o liczenie dukatów. Wtedy wyciągają bosaki i kosy. Na żydków, cyganów, kogo popadnie. Dlatego moje przeznaczenie mnie dosięgło i na stare lata zostałem Żydem jak z kawałów. Umiem liczyć i liczę na siebie. Mnie nikt nie oszuka. Oszustów nie lubię, a uczciwym dopomogę. Pan wyglądasz mi na uczciwego. Policjant i ojciec, to mi wystarczy. Co z tym telefonem ?
- Dobry wieczór (...). Zapewne jesteście gniewnym tłumem. Ktoś z tyłu, kto nie nadążał za rozwojem wydarzeń, rzucił kamieniem. (...)- Widły są w porządku - uznał. - Lubię widły. Jako widły z pewnością spełniają wymagania. I pochodnie, to się rozumie samo przez się. Ale kosy... Nie, stanowczo nie. Zupełnie się nie nadają. Zapewniam was, że kosa nie jest właściwą dla tłumu bronią. Możecie mi wierzyć. Zwykły sierp jest o wiele wygodniejszy. Spróbujcie wymachiwać kosami, a szybko ktoś straci ucho. Postarajcie się o tym pamiętać. Zbliżył się do potężnego mężczyzny z widłami. - Jak się nazywasz, młody człowieku?
- Br... Jason Ogg, proszę pana.
- Kowal?
- Tak, proszę pana.
- Żona i rodzina w dobrym zdrowiu?
- Tak, proszę pana.
- To dobrze. Macie wszystko, czego wam trzeba?
- Eee... tak, proszę pana.
- Zuch chłop. Kontynuujcie. Byłbym wdzięczny, gdybyście w porze kolacji mogli krzyczeć trochę ciszej, ale oczywiście rozumiem, że macie do odegrania tradycyjną rolę.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl