Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "ludzie domu a", znaleziono 38

Dom to zamieszkujący go ludzie, a nie tylko budynek
Dom to jedno z najpiękniejszych słów. Dom to nie są ściany, a ludzie, którzy w nim mieszkają.
Nie mury tworzą dom, a mieszkający w nich ludzie.
- A ty gdzie masz dom?
- Zawsze wydawało mi się, że dom to bardziej ludzie.
- Bzdura. Dom to miejsce, konkretny kawałek ziemi, który możesz pokazać palcem na mapie.
Przyjęcia to ludzie, muzyka i wódka. Z ludźmi nie rozmawiał, muzyki nie słuchał, a alkohol mógł pić w domu.
Tyle rzeczy opowiadają ludzie o naszych domach starców...och, kochanie, a wszystko zmyślone, wierz mi, wszystko zmyślone...
W większości pustych domów panuje atmosfera grozy. Nie mury tworzą dom, a mieszkający w nich ludzie. Budynki jako takie są martwe.
Tak. Jedni rodzą się w rynsztoku, a inni w rycerskim domu, jeszcze inni pod baldachimem z atłasu. Pamiętaj jednak, że to nie miejsce urodzenia czyni ludzi szlachetnymi, ale ich uczynki.
Często zdarza mi się myśleć o tym, jak ludzie bezrefleksyjnie podążają ścieżkami wydeptanymi przez swoich przodków i znajdują sobie pracę, żeby kupić dom, a potem harować aż do śmierci.
Domy, jak ludzie, mają swoją duszę i oblicze, i że w ich wyglądzie odbija się ich wnętrze. Ten dom wyglądał smutno, bo miał wyrzuty sumienia, a miał te wyrzuty, bo taił zbrodnię.
Ludzie przez cały czas urzeczywistniają wyobrażenia: słyszą w głowie muzykę, a potem ją nagrywają, widzą w wyobraźni dom, a potem go budują. Fantazja jest rzeczywistością, która czeka na włączenie.
Chyba właśnie po tym można poznać naprawdę samotnych ludzi... Zawsze wiedzą, co robić w deszczowe dni. Zawsze można do nich zadzwonić. Zawsze są w domu. Pierdolone z a w s z e .
Niedaleko od nas jest wojna.
Czytam stare gazety znalezione na strychu.
Czytam ze strachu
przed nowym,
a w domu martwią się o mnie.
Tymczasem przychodzą ludzie,
przychodzą wciąż nowi.
Tu otwierał się inny, odręby świat, do niczego niepodobny; tu panowały inne, odębne prawa, inne obyczaje, inne nawyki i odruchy; tu trwał martwy za życia dom, a w nim życie jak nigdzie i ludzie niezwykli.
- Takie były czasy- mówił Hreczko. - Że wszyscy chlali, pamiętasz? Politycy, bo musieli zrobić państwo, a nie wiedzieli jak. Pismaki, bo tak było modnie. Przedsiębiorcy, bo mieli za co. Ludzie po domach, bo im się walił górniczy świat. A gliniarze, bo na trzeźwo się wtedy w policji nie dało.
Ludzie potrafią być cudowni, ale też potrafią być potworami, przed którymi chowamy się w naszych domach. Boimy się, że dostaną się do środka. Co wtedy kiedy te potwory już są w środku, bo z nami mieszkają? Rodzice powinni chronić przed potworami, a nie nimi być.
Ludzie poznają się, zakochują, wiążą przyszłość ze sobą, często powiększają rodzinę, kupują dom, a potem coś zaczyna się psuć. Nie patrzą na siebie już w ten sposób, nie myślą o sobie, jak o partnerze, a raczej jak o współwięźniu, z którym muszą walczyć o każdy akceptowalny dzień wspólnej odsiadki.
Miała dobrą śmierć w swoim domu, czego każdemu można życzyć. Czarownice wiedzą, że ludzie umierają, a jeśli uda im się umrzeć po bardzo długim czasie i zostawić świat lepszym, niż go zastały, to powód do radości. Cała reszta to tylko porządkowanie.
Wracałem do domu, jakbym w sto par koni jechał. Miałem w kieszeni niemały kapitalik. Tysiąc złotych i wszystkie ruble. Byłem bogaty. Rubelki skrzętnie schowałem, a tysiączek tak rozmnożyłem, że miałem za co postawić ten dom, który widzisz; wielki i piękny niczym jaki dwór pański. Ludzie mówili, że nawet dziadek mojego teścia w takim nie mieszkał.
Najpierw przyszedł wirus. Ludzie zaczęli chować w domach, ale wirus zmutował. Zaatakował zwierzęta. Pozbyliśmy się więc zwierząt z miast i mieszkań, ale i tak nadal zarażaliśmy się nawzajem. W końcu, po wielu długich i trudnych latach opracowano środek, który neutralizował wirusa. Odkażaliśmy nim plaże, rozpylaliśmy nad lasami. To była ostateczna katastrofa ekologiczna. Wykończyliśmy całe ekosystemy. A ludzie nadal umierali.
Kiedy nie ma za wiele do jedzenia, nie ma ludzi, radia i Facebooka, zaczynam we wszystkim dookoła dopatrywać się ludzkich emocji. Kartoflisko ma dobry nastrój w pogodne wiosenne dni. Dom miał dość i pozwolił na kolejną dziurę w dachu. A Pogoda to niemiłe, kapryśne stworzenie, podobne do człowieka, kiedy wpada w furię bez powodu.
Jakże wielka to sprawa coś r o b i ć ! O samym Bogu nie można powiedzieć nic większego ponad to, że stwarza On rzeczy. Fabrykant nie umie sam nic wyprodukować, może tylko zapłacić innym, żeby coś wykonali. Dlatego uśmiecham się mimo woli, gdy słyszę tłum niepoważnych ludzi, którzy nie potrafiliby nic zrobić, a rozprawiają o ciasnocie i zaduchu wiktoriańskiego domu.
To zabawy możnych. Oni patrzą na świat inaczej. Nie widzą ludzi, tylko tłum. Masę. A gdy w tłumie ktoś ginie, jest to do zaakceptowania. Większość z nich wychowała się w otoczeniu ludzi, których nazwisk nie znali. Służby, stajennych, kucharzy, strażników. Mówią im po imieniu, jak mówi się do psów czy kotów. Dla szlachcica jeden służący nie różni się od drugiego, jest elementem wyposażenia domu. Tutaj nawet rezydencje sprzedaje się z pokojówkami i kucharzami. Rozumiesz? Nie jesteś dla nich przeciwnikiem, tylko... szkodnikiem. Oni cię nie zabiją, tylko usuną, a po wszystkim nie poświęcą temu choćby jednej myśli.
Tradycje. Coś, co dla ludzi żyjących w dzisiejszych czasach jest bardzo ważne, nawet jeśli się tego wypierają, a im bardziej to robią, tym dobitniej świadczy, jak nie mogą się bez tego obyć. Wielu nie wyobraża sobie życia bez podążania za tradycjami, jakie nasi przodkowie wyżłobili w historii świata. I tak w wielu współczesnych domach co roku są obchodzone święta Wielkiejnocy, Bożego Narodzenia, sylwester czy jeszcze inne wydarzenia.
Niektóre tradycje trwały, trwają i trwać będą do końca świata.
Inne spłonęły i odrodziły się na nowo.
Jakże, to się właśnie liczy – zwykłe codzienne sprzęty, rodzina, dla której trzeba gotować, cztery ściany domu, kilka ulubionych przedmiotów. Tysiące szarych ludzi, krzątających się wokół własnych spraw, uprawiających ziemię, robiących garnki, wychowujących dzieci, śmiejących się i płaczących, wstających rano i kładących się spać wieczorem. To oni się liczą, a nie przewrotni aniołowie, którzy chcą zbudować nowy świat, nie bacząc na cudzą krzywdę.
Dorośli i odpowiedzialni ludzie, a do takich niewątpliwie zaliczał się Kacper Niedźwiecki, nie spędzali niedzielnych wieczorów ze znajomymi w pubie nad kolejnymi kuflami piwa, ale grzecznie w domu, we własnym łóżku, tak by w poniedziałek rano niczym skowronki produktywności wpaść do pracy punktualnie o siódmej pięćdziesiąt pięć i z radosnym, pełnym entuzjazmu uśmiechem dopaść ekspresu do kawy, zanim drodzy współpracownicy, bezczelne sępy kofeinowe, opróżnią dzbanek.
- (...) Twój ojciec zapłaci.
- Nie zapłacił, gdy porwano mu syna. Mojego brata przysyłano mu w kawałkach, a on cierpliwie składał te kawałki w chłodni jak puzzle, aby móc go w końcu pogrzebać. Potem zaczął szukać porywaczy po całym świecie, gdzie rozpierzchli się jak robactwo. Nasi ludzie dopadli każdego z nich. Każdego żywcem ćwiartowali. Odcinali im nogi, ręce, nosy, wyłupili oczy. Wysyłali ojcu zdjęcia, a on na ich podstawie tworzył grafiki, które wieszał w domu. Mój ojciec poświęcił na to trzy lata, ale dokonał egzekucji każdego zamieszanego w porwanie.
I teraz jedyne uczucie, jakie z nim kojarzę, to cierpienie. Zresztą cierpienie to dla mnie definicja związku dwojga ludzi - obserwowałam je we własnym domu, gdy ojciec mieszkał z nami, i u matki po jego odejściu. Kiedy zaczynam czuć coś mocniejszego, kiedy ktoś zadomawia się w mojej duszy, a ja przyzwyczajam się do spokoju i pojawiającej się właśnie wdzięczności za ten stan, zaczynam się jednocześnie bać, że za chwilę to zniknie, ktoś uwięzi mnie, podporządkuje so. bie i sprzeda lub wyrzuci ze swojego życia na bruk. Dlatego wolę wyprzedzić wypadki i odejść na własnych warunkach.
...ja i tysiące innych porządnych ludzi w całym Neapolu żyliśmy w świecie Solarów, uczestniczyliśmy w inauguracjach ich sklepów, kupowaliśmy ciasta w ich barze, chodziliśmy na ich wesela, nosiliśmy ich buty, gościliśmy w ich domach, jedliśmy przy tym samym stole, bezpośrednio lub pośrednio braliśmy od nich pieniądze, doświadczyliśmy od nich przemocy i udawaliśmy, że nic się nie stało. Marcello i Michelle byli tak samo częścią nas jak Pasquale. Z tym, że od Pasqualego społeczeństwa od razu się odcięło wyraźną kreską, natomiast w stosunku do takich osób jak Solarowie kreska ta była i jest w Neapolu oraz w całych Włoszech dosyć pokrętna. A im bardziej odskakujemy z oburzeniem, tym bardziej o nas zahacza.
Tu wszystko zaczyna mnie nudzić. Zbrzydły mi i pijatyki, i kłamiący ludzie, i miasto, w którym prawdę się przemyca przez wiele kordonów - jak my towar! Tu wszystko sztuczne, lśniące, i bardzo skomplikowane, lecz pod tym się kryją zwykłe brudy i czcza treść ... Tam żyłem pełniej. Tam ludzie są szczerzy i pod lichą powłoką słów ukrywają złote myśli, a w piersiach mają żywe uczucia i gorące serca. Tu - ani jednej szczerej myśli, ani jednego szczerego słowa. Tutaj wszyscy wszędzie zawsze udają ... grają role w olbrzymiej farsie ... komedii ...Stały teatr - i w domu - i na ulicy ...Tu kobiety maskują ślicznymi strojami i wykwintną, często brudną bielizną ułomne, nędzne ciała ...Tam pod lichą szatą i biedną, lnianą bielizną są gorące, silne ciała, kochające bez obłudy - z potrzeby, nie dla zysku i nie dla ciekawości
© 2007 - 2025 nakanapie.pl