Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "marca przy nie", znaleziono 72

To właśnie w tej komnacie przez wiele godzin snuli swoje plany o firmie i handlu winem musującym, zarówno wczesnym rankiem przed wstaniem z łóżka, jak i późnym wieczorem, gdy żadne z nich nie mogło spać. Choć łóżko było teraz puste i zimne, a głos Francoisa zamilkł na wieki, wciąż czuła jego obecność, a wielkie marzenie męża o handlu wiem z Rosją rozbrzmiewało i w jej sercu.
Psujesz rozgrywkę – rzekł Patch, nadal uśmiechnięty. Napotkawszy jego wzrok, nie mogłam powstrzymać przelotnego uśmiechu. – Oby na twoją niekorzyść. Największe marzenie? - Z tego pytania byłam bardzo dumna, bo wiedziałam, że zbije go z tropu. Wymagało przemyślenia. – Żeby cię pocałować. – Nie ma w tym nic śmiesznego – rzuciłam, wciąż wpatrzona w jego oczy, dziękując Bogu, że się nie zająknęłam. – Owszem, ale się zarumieniłaś." albo ten : "– Powiedz jeszcze raz: „prowokujesz”. Prowokująco układasz przy tym usta.
Menedżer awansuje i natrafia na wiele nowych dla niego spraw. Potrzebuje sobie je poukładać, znaleźć odpowiedzi na pytania: „jak sobie poradzić z tym czy z tamtym”. Ktoś inny ma świetny pomysł, tylko nie wie, jak się zabrać do jego realizacji. Jeszcze ktoś ma marzenie i potrzebuje kogoś, kto przeanalizuje z nim proces dojścia do założonego celu. Czasami przychodzi człowiek, który nagle znalazł się w niecodziennej, trudnej dla niego sytuacji i potrzebuje kogoś, kto spojrzy na nią z boku i bez emocji.
Wiele stuleci minęło, odkąd po raz pierwszy trzymałem w ręku to marzenie wszystkich naukowców, panaceum na wszelkie choroby, obiekt pożądania wielu ludzi pragnących bogactw, a przede wszystkim —nieśmiertelności. Było to dla mnie doświadczenie przerażające i cudowne zarazem. Oto w mojej dłoni spoczywał czerwony kamień o magicznych właściwościach, powstały po dekadach ciężkiej pracy. Był on ważniejszy od jakiegokolwiek innego odkrycia, którego dokonałem w rezultacie swoich badań. Był on dziełem mojego życia.
Wierzy pan w świat idealny, bez chorych, kalekich, przestępców, uzależnionych, starców? To piękna idea. Marzenie starożytnych, którzy wariatów wypędzali, nie próbowali leczyć. My postawiliśmy na system, w którym są oni wyłapywani, rejestrowani i trzymani w wydzielonej przestrzeni, z dala od zdrowych Niemców.(...)
A zatem nie chodzi w tym wypadku o przeludnienie i tworzenie miejsc dla zdrowych. Tutaj ważne jest tylko i wyłącznie oczyszczenie państwa z jednostek nieprodukcyjnych, hamujących rozwój, których bezpośrednia obecność w otoczeniu stwarza niepożądaną atmosferę, a nawet jest nieestetyczna.
Gdy spełniło się jej marzenie o mieszkaniu w Wiedniu, które zaświtało w jej główce, kiedy jako mała dziewczynka wraz z matką zwiedzała to miasto, po raz pierwszy w życiu uśmiechnął się do niej los. W Polsce spotykały ją same niepowodzenia. Tymczasem tutaj wkrótce po przybyciu znalazła zatrudnienie jako asystentka doskonałego dentysty. W jego luksusowym gabinecie poczuła się jak w raju w porównaniu z przychodnią stomatologiczną, w której pracowała w rodzinnym Bielsku. Wszystko było tu świetnie zorganizowane, obywało się bez najmniejszego stresu. Nie to, co w Polsce, gdzie każdego ranka robiło się jej niedobrze na myśl o wyjściu do przychodni.
Lucek zbladł. Nie śmiał podnieść głowy. Właśnie spełniało się jego największe marzenie. Został pasowany na rycerza! Coś, co kiedyś było jedynie mrzonką, dzisiaj się realizuje. Lucek zebrał się w sobie, podniósł głowę i powiedział: - Jest to dla mnie zaszczyt, książę. Będę ci służył i walczył dla ciebie oraz Polski. Herbem moim będzie smocze jajo. - Smocze jajo? - książę wykrzywił twarz. - Czyli takie kółko? - W zasadzie tak. Czerwone jajo na białym tle. - No nie wiem. Podobny herb mają już Japońcy i możesz być z nimi mylony, a że nie są u nas zbyt popularni, sprowadzisz na siebie niepotrzebne kłopoty.
Czy ludzkość naprawdę dopiero w obliczu osobistych tragedii oraz świadomości, że za chwilę wszystko może się skończyć, budzi się do życia? Budujemy sobie ciepłe i bezpieczne schrony. Stabilizujemy swoje życie, tak by nie było w nim żadnych wstrząsów ani dramatów. Wymyślamy dzień po dniu mało znaczące misje i cele, zapominając o tym, by po prostu żyć. Każdego dnia wracamy do naszych misternie tkanych dzień za dniem ciepłych i miękkich kokonów. Wybieramy bezpieczną pracę, bezpieczną drogę, najbezpieczniejszych ludzi wokół siebie, rezygnując przy tym z podejmowania najmniejszego nawet ryzyka. Sięgnięcie po marzenie jest ryzykiem. Walka o ukochaną osobę jest ryzykiem. Nieświadomie z biegiem lat uzbrajamy nasze kokony przed innymi, bojąc się, że mogą swoją bliskością zniszczyć coś, co naprawdę nie powinno mieć żadnej racji bytu.
A właśnie – podchwyciłam. – Bo legendy mówią, że można z tobą zagrać o Życie. To prawda? Śmierć machnęła lekceważąco ręką. -Tak, ale ja zawsze wygrywam. To znaczy, nie udało mi się tylko trzy razy… Jednak to i tak nieźle jak na tyle miliardów istnień, które stanęły u bram targu. - A w jakie gry…eee… nie wiem, jak to powiedzieć, przegrałaś? – zapytałam zaciekawiona. To mogła być przydatna informacja. Może dam radę podpowiedzieć Markowi, jaką grę powinien zacząć trenować! - Ech… nie ma się czym chwalić… Pewien informatyk miał umrzeć. No i zagraliśmy, kto napisze lepszy program. Następnie oba po sobie wypuściliśmy na rynek. Programowanie jako gra…? To mógł wymyślić tylko informatyk… - I co się stało? - On napisał XP, a ja Viste… Nie wiem dlaczego, ale nikt nie pokochał mojej Visty… No i trzeba było dać mu kolejne trzydzieści lat…
W tym powracającym śnie Ewa rozmawiała z Markiem. Nie mogła powtórzyć słów, pamiętała sens. Tłumaczyła Markowi, że zawsze go kochała. Żeby był tego pewien i nigdy w to nie wątpił. Mówiła, że źle wtedy zrobiła. Dała mu klapsa, kiedy nasiusiał w majtki. Za mocno. Marek patrzył na nią wielkimi oczami i nic nie rozumiał. Mówił, że tego nie pamięta. Oczywiście, że nie mógł pamiętać. Miał niecałe dwa latka. Półtora roczku. Ale ona pamiętała. I nie mogła zapomnieć. Jednocześnie chciała i nie chciała pozbyć się tego wspomnienia. Ponieważ to wspomnienie w bolesny sposób, ale jednak łączyło ją z synem. Marek był taki mądry i posłuszny. Od maleńkości. Tak ładnie mówił. Całymi zdaniami, jak mało które dziecko w tym wieku. Ale jej się wydawało, że tym bardziej powinien wołać na nocnik. Ona na pewno wołała, kiedy skończyła roczek.
Cześć! Cześć! Hi! Mój brat zginął w wypadku. Cześć! Bardzo mi przykro. Do jutra! Zdradziłem żonę. Z kim? Kiedy pogrzeb? Cześć! Wyskoczymy na piwo? Za tydzień, robią sekcję. Espresso poproszę. Gdzie mieszka ten facet? Ale cycki! Jak długo chcesz tak żyć? Z blondynką z trzeciego piętra. Nie mogę dzisiaj. Pomożesz mi w weekend? Nie wiem, jak jej to powiedzieć. Co chcesz, żebym zrobił? Spójrz na tego faceta! Zamknij się w końcu! Chcę od niej odejść. Długo tak nie pociągniesz. Wiem. Mocna rzecz. John się zwolni. Mam syna! Kiedy? Nie sądzę. Moja córka jest lesbijką. W tygodniu złoży wymówienie. Myślisz, że był pijany? Gdzie mieszka twoja matka? Ojciec powiedział, żebym spierdalał. W Brighton. Matka nalega, żebyśmy przyjechali. Wczoraj tak lało. To tak daleko. Przecież byłeś z nim umówiony. Wiem, ale... Nie krzycz na mnie!... Padało. Co ona tak się wydziera? Słyszałeś? A jak to wszystko się wyda? Chris ma problemy w szkole. Chciał ochronić córkę. Szczeniak nie ma pojęcia... Tam są teraz wyprzedaże. Kochana, wszędzie są wyprzedaże. Niezły ten sprzedawca, buźka jak marzenie. Wyprowadzili się przedwczoraj. Przymierz koszulę, fioletową, nie, niebieska lepsza. Rozmawiałam z matką. Pasują? Pasują. Bierzesz? Jeszcze nic nie mogę powiedzieć. Bierz! Co? Kolejna żałosna ciotka? To centrum jest jak świątynia! Odwidziało mu się. Masz fajkę? Gdzie są te jebane windy! Szczać mi się chce. Pojechał do Londynu. Chuj z nimi. Dostanę inny rozmiar? Idźmy już. Nie widziałem go od miesiąca. Długo jeszcze?
Tylko wtedy, kiedy udaje się nam " urwać materii " - zapomnieć, że jesteśmy - myśleć „poza sobą" - tyko wtedy możemy "rozszerzyć świat" - zobaczyć go o ten kawałek dalej, który stworzyliśmy w myśli, a raczej - myślą. W takiej chwili jesteśmy najbliżej Boga. Myślimy jego myślą. Nie możemy niczego stworzyć, jeżeli pozostajemy w "studni" ciała. Wtedy można tylko marzyć o wyjściu z cembrowiny. I takie marzenie tkwi w naszej podświadomości od prapoczątku. Ciało, tylko wulgarnie rzecz ujmując, jest materią. Tak naprawdę, to ciało jest, transformacją słowa. Jest możliwością myśli, jest jej sercem i krwią. Nasze ciało jest materią, która szczelnie, precyzyjnie wypełnia ideę. Została wykrystalizowana w procesie ewolucji w ciało, które jest pochodną: chleba, powietrza, wody i ognia. Struktura ta wtedy posiada cechy, które nazywamy " życiem ", kiedy spełnia ideę, która ją powołała. Ale zaprogramowana jest tylko, jako ofiara. Musi oswoić się z tym programem i wykonać go do końca. Niezależnie od tego, czy w niego wierzy, czy nie. Od urodzenia do śmierci, uczy się dawać. Ci, którzy tego nie rozumieją, próbują brać, wkraczają w pole błędu i dokonują ofiary daremnej. Tajemnica ofiary jest trudna. Nie żyje się dla życia. Żyje się po to, żeby dokonać ofiary - dać, nie czekając nic w zamian. Płytkie, małostkowe poszukiwanie bliskich potwierdzeń " w zasięgu ręki "- swojego sensu, daje też takie płytkie spełnienia. W najlepszym przypadku i tak kończące się niezbywalną śmiercią. Przyjęcie każdej opcji, poza własne ciało, a już szczególnie w sferę myśli - słowa, daje rozrost świata. Przesuwanie granicy śmierci, o ten kawałek. Oczywiście niczego nie otrzymamy za darmo. To właśnie ofiara jest ceną, którą płacimy. Żeby zaproponować lepszą, ciekawszą gałązkę świata, musimy rozszerzyć własny świat. Najprawdziwiej dokonujemy tego poszerzenia, przez połączenie z innym światem. Następuje to w chwili, podarowania komuś drugiemu tego, co w nas najlepsze, najprawdziwsze, własne. Różne są możliwości przekazywania prawdy, obdarowywania dobrem. Jedną z nich jest muzyka. Muzyka to rodzaj gorącego prądu, który kiedy dotknie wrażliwego ptaka, drzewa, trawy, człowieka - wyzwala z niego głos opowiadający duszę kosmosu. Tam w tym nieskończonym, samotnym opuszczonym przedsionku ( nieba) życia, śmierci - zawieszone są wśród gwiazd, smugi elektronów, zakochane w innych elektronach, które zabrano i przeniesiono na drugą stronę. Na stronę życia. Żaden atom nie jest skończony i dlatego żaden pierwiastek nie jest pełny. Jest ułomny, jest tylko ułamkiem prawdy. A jednak czasem, muzyka, sztuka - dokonuje cudu scalenia. Wtedy jesteśmy blisko - o krok od prawdy. Słyszymy, widzimy, lub czujemy (niebo) kosmos. Siłą, która indukuje możliwość prawdy - jest zbliżenie przez miłość. Dlatego każda miłość jest najważniejsza, bo prowadzi nas do prawdy. Człowiek jest istotą, która ma zgromadzone w jednym bycie, wszystkie elementy Wszechświata, oczywiście w połowie. Bo tylko taki zestaw pozwala żyć i myśleć. Oczywiście to myślenie, też jest tylko - ułomne. Dlatego tak trudno i tak długo trwa rozpoznawanie świata. Żeby rozpoznać świat, żeby dotknąć jego tajemnicy, trzeba " otworzyć serce" i pozwolić płynąć krwi swojej przez nieznane. Krwią, która dotyka nieznanej duszy świata, są myśli. Jeżeli potrafimy pomyśleć materię to ona się staje, staje się na tę chwilę. Materia nie trwa, ona się staje. Dlatego materii nie można pomijać, ale też nie wolno nadawać jej większej miary, niż sama sobie wyznaczyła. We Wszechświecie trwa tylko myśl. I nie jest ona tak zależna, jak to sobie ustaliliśmy. Myśl jest ideą niematerialną. Jest siłą, której źródłem wcale nie jest mózg. Owszem, w mózgu następują pewne materialne procesy (biochemiczne, biofizyczne).Ale tu nic więcej wydarzyć się nie może. Prawdziwy proces zmiany, ruchu idei - zaczyna się w " słońcu myśli " i kiedy otworzymy się, zaczynamy myśleć. Lecz nie myślimy o świecie, myślimy: światem. Na przykład:. Myślimy nie „o deszczu” -. Myślimy "deszczem". Bo oprócz tej postaci świata, którą widzimy, w której żyjemy, którą potrafimy opowiedzieć - jest jeszcze, a może przede wszystkim, - inna postać, inna przestrzeń. Ten deszcz pada w tej drugiej przestrzeni. Pada w nas, pada w samej istocie naszych myśli. W tak zwanej - rzeczywistości nie może dziać się, padanie deszczu. Bo bez myśli, ta rzeczywistość jest martwa. I to nie tak prosto martwa, jak coś, co umarło, tylko tak strasznie martwa, jak coś, co się nie narodziło, co nie powstało. Bo to, co nawet umarło, to jednak - było i myśli, które to coś animowały, nie przestały istnieć. Gdzieś w ich idei, przeniesione w wieczność, zostały informacje o materii. Myśl ożywia nie tyko to, co nazywamy "żywym", myśl nadaje sens i kierunek, nawet najmniejszym cząstkom elementarnym. Myśl ożywia "materię nieożywioną". Myśl nie może być falą elektromagnetyczną, ani żadną inną. Jest piękniejsza i silniejsza niż jakiekolwiek wyobrażenie o fizycznym, materialnym systemie zależności. Myśl jest twórczą możliwością: powoływania, kształtowania, unicestwiania i rozpraszania - fal elektromagnetycznych i wszystkiego, co jest pochodną ruchu.