Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "mitra pan nie", znaleziono 192

Gdybym włożył szatę biskupią i mitrę, zadumał się i pochodził po ulicy, to ludzie zaczęliby mi się kłaniać, padać na kolana i próbowaliby całować w rękę albo nawet w dupę i za chwilę byłbym już biskupem. W pewnym sensie. Co to właściwie jest tożsamość? — zadał sobie pytanie. Gdzie się kończy gra? Nikt tego nie wie.
Miarą twej wiary jest miara bólu, który potrafisz znieść.
I stworzył nieskończoność, która z miary jego potęgi, jaką miała być, stała się miarą jego bezgranicznej klęski.
Nie można mierzyć wszystkich swoją miarą. Na ludzi, których kochałam, mam miarę inną." Lenka Dubcek.
Osiągnięcia są miarą charakterów.
Przysięga jest miarą człowieka, który ją składa.
Miarą skarbu jest jego wartość w potrzebie.
Serce jest miarą naszego człowieczeństwa.
Każdy sądzi swoją miarą.
Ale apetyt rośnie w miarę jedzenia.
Tylko klej wali po gło­wie moc­niej od mi­ło­ści – ale klej trze­ba jesz­cze zdo­być, a mi­łość za­wsze jest na wy­cią­gnię­cie ręki.
"Ale to nic, najważniejsze jest tutaj - wskazał na swoją pierś - najważniejsze jest to, co się dzieje w środku, a nie na zewnątrz. Najważniejsze to w sercu być tym samym człowiekiem, nie upaść, a okoliczności... czort, za przeproszeniem, z okolicznościami!"
- Boże, jaki piękny świat zniszczyliśmy...
Systemu nie pokonasz, ale można stać się niewidzialnym i on o tobie zapomni.
Nadzieja jest jak krew. Dopóki płynie w twoich żyłach, żyjesz. Chcę mieć nadzieję.
Człowiek w ogóle tak potrafi: zastąpić realne iluzją. I żyć w całkowicie wymyślonym świecie. To w zasadzie przydatna cecha.
Łatwo podjąć decyzję, trudno się zdecydować.
To było jak poród. Moskwa była jak kobieta, która sama już umarła, ale w jej kamieniejących wnętrznościach tkwiły jeszcze żywe dzieci. i chciały się urodzić, i płakały tam w środku. Ale Moskwa nikogo więcej nie wpuściła. Zacisnęła swoją betonową pizdę i zdusiła wszystkie swoje dzieci, te skończyły się męczyć i ucichły, wciąż nienarodzone.
Mgła jest oddechem rzeki: powolnej, spienionej, chorej.
[...] myślałem, że zabić to nic strasznego, a okazuje się, że zabijając innych, zabijasz i siebie, i egzystujesz dalej jak martwy ząb, i z mijanymi dniami nie robi mi się lżej, mamo.
Wódki nie wolno pić samemu, ona przebija człowiekowi błonkę między rozumem a obłędem, który u każdego człowieka kryje się w specjalnym pęcherzu, jak żółć. Przesączy się ciemna żółć i wyżre mu całe wnętrzności.
Śmierć na trzeźwo jest zbyt niepojęta. Tak jak i miłość, zdaje się prawdziwsza tylko po pijaku.
Ten, któremu starczy odwagi i wytrwałości, by przez całe życie wpatrywać się w mrok, pierwszy dojrzy w nim przebłysk światła.
Naprawdę mówią, że wódka ogłusza: tak, ogłupia, przeszkadza składnie myśleć, budować zdania, strzec się rozmówcy. Ale słuch staje się od niej lepszy. Lepiej słychać i siebie, i drugiego człowieka - choćby nie wiadomo jak, ze swoim trzeźwym umysłem, krył uczucia za słowami. Wódka to jest rentgen.
Prosta figurka Chrystusa, już trzecie tysiąclecie umierającego w mękach na dwóch drewnianych deskach, przemienia się w magiczny artefakt tylko wtedy,kiedy wchłonie emanującą ludzką radość, nadzieję, cierpienie i rozpacz, nasłucha się błagań i podziękowań.
Oby te złośliwości były mi wybaczone podczas rozpatrywania moje sprawy na Sądzie Ostatecznym. Bóg przecież widzi: formalnie należę do nowego pokolenia, lecz wciąż widocznie pozostaje homo sovieticus z niewydolnością gruczołu odpowiedzialnego za emisję wiary, nie mniej z szacunkiem odnoszę się do prawosławia i chrześcijaństwa w ogóle, tak samo jak do innych religii. Nie wiem co obraża tego i innych bogów bardziej - mój otwarty ateizm i etnograficzna wyniosłość, a może cały ten pompatyczny teatr, w którym miliony ludzi kiepsko odgrywa wiarę - czy to oglądając się na niebiosa, czy to na siebie nawzajem.
Miałam dobre dzieciństwo i nie spodziewałam się, ze kiedyś to się zmieni. Teraz mam wrażenie, że była to iluzja, że jedynym co ich łączyło byłam ja. Byłam przyczyną ich bycia razem i sprawiłam, że stali się nieszczęśliwi.
Potrzebowałam ciepła jej troskliwego uścisku. Może to nie zmieniło mojej sytuacji i tego co sobie myślałam, ale dało mi poczucie, że ktoś jest ze mną, że kogoś naprawdę obchodzi co czuję.
A kim byłam ja? Wycofaną i cichą dziewczyną, niemającą pojęcia o koszykówce, samochodach i niczym interesującym. Nie pasowałam do nich ani trochę.
Coraz cześciej nachodziła mnie myśl, że nie miałam swojego miejsca na świecie i lepiej byłoby gdybym zeszła wszystkim z drogi.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl