Wyszukiwarka

Czy chodziło Ci o: nadalnadmiarnadernadianadie ?
Wyniki wyszukiwania dla frazy "nadir", znaleziono 28

Nadię zawsze to bawiło. Kiedyś najróżniejsze stwory i potwory stanowiły wyjaśnienie niemal każdego zjawiska atmosferycznego czy zachodzącego w ludzkim ciele. Dziś z kolei chcieli wszystko udowadniać nauką - a tak się po prostu nie dało!
Zdawało mu się, że wszystko, co się między nimi aktualnie działo, było kontynuacją zmian, jakich Nadia zażądała wiosną. Zaczęło się od osobnej kołdry, po miesiącu, dwóch - za jej sugestią - spali już na osobnych posłaniach, w innych pokojach. Domyślał się, że kolejnym krokiem ma być rozstanie.
Roz­su­nę­łam za­sło­ny, by po­rów­ny­wać gwiaz­do­zbio­ry wi­dzia­ne na stro­ni­cach księ­gi z tymi, które za­ście­ła­ły fir­ma­ment. Znaj­do­wa­łam je po kolei pełna po­dzi­wu, że czas nie zdo­łał skraść z nieba choć­by jed­ne­go po­ły­sku­ją­ce­go klej­no­tu.
Ale gdy Fahim przy­szedł w końcu na świat, byłam tak za­uro­czo­na jego ma­leń­ki­mi pa­lusz­ka­mi i ulot­ną wonią pudru, że na­tych­miast za­po­mnia­łam o re­sen­ty­men­tach. A na ko­la­nach mamy za­wsze znaj­do­wa­ło się miej­sce dla nas oboj­ga, taka to za­gad­ko­wa jest ana­to­mia mat­czy­nej mi­ło­ści.
- „Cza­sa­mi sły­szysz in­nych naj­wy­raź­niej, do­pie­ro gdy za­milk­ną na dobre” – zwykł ma­wiać tata.
-„Bóg nie ob­da­rza ni­ko­go w pełni ufor­mo­wa­nym losem. To ty po­przez swoje dzia­ła­nia mu­sisz go osta­tecz­nie ukształ­to­wać. Pro­blem w tym, że los nie pod­da­je się tak łatwo. Po­myśl o ko­wa­lu wy­gi­na­ją­cym pręt. Nie zdoła tego zro­bić, jeśli naj­pierw nie wsa­dzi go do bu­zu­ją­ce­go ognia”.
Za­czy­na­łam wła­śnie ro­zu­mieć, co zna­czy wziąć los we wła­sne ręce. Wie­dzia­łam, że muszę wy­trzy­mać żar pło­mie­ni, jeśli chcę ukształ­to­wać swój los tak, bym zdo­ła­ła prze­trwać.
-"Mu­sisz wy­ko­nać pierw­szy krok, zanim po­pro­sisz Boga, by po­bło­go­sła­wił twoją po­dróż” – zwykł ma­wiać tata.
Nie da się ukryć, że od­czu­wa­łem strach – wy­ja­śnia. – Nie po­wie­dział­bym więc, że je­stem nie­ustra­szo­ny. Bałem się bez dwóch zdań. Myślę, że każda z osób, o któ­rych pani wspo­mnia­ła, także od­czu­wa­ła strach. Z tego chyba bie­rze się od­wa­ga, jak sądzę. Od­wa­ga bez stra­chu? By­ła­by to czy­sta bra­wu­ra.
Może prze­szedł­szy przez ogień, nie je­stem już w sta­nie po­czuć żaru zwy­kłych iskie­rek?
Najważniejsze jest oddychanie - powtarzał. Prawidłowe, bezszelestne. Jeśli chcesz wytropić złoczyńcę, musisz myśleć jak on, zachowywać się jak on, chodzić za nim, a gdy trzeba, mieć mniej skrupułów niż najgorszy bandzior.
Była bardzo smukła, miała długie nogi, wątłe ramiona. Ubrana jedynie w skąpą bieliznę zakołysała się na końcu wybiegu i zawróciła.
Dym wydobywający się z grilla wałęsał się po cichym ogrodzie. Wraz z nim słychać było miłe dla ucha skwierczenie.
Ja w ogóle nie wiem, co ona widzi w Iwo Raku. Prostak z urodą... placka.
Miał ochotę wygarnąć mu, że zamiast ujmować się za ofiarą, broni oprawcę jak kompletny bezmózg. Ale się powstrzymał. Jego misja była ważniejsza niż odwet za obelgi.
Był na krawędzi, ale należał do osób, które wybuchy agresji uważały za utratę kontroli nad sytuacją. Dlatego nie poddał się kipiącej adrenalinie.
Nierówny chodnik wił się między burymi blokami. Zimą to jeleniogórskie osiedle przypominało pokolorowany ołówkiem karton.
Iwo Rak był potworem, gotowym dla własnych korzyści posunąć się do rzeczy, których żaden zdrowy na umyśle człowiek nie planuje.
Miałem go za wioskowego głupka, może z cięższą ręką. Ale nie przypuszczałem, że jest tak wyrachowany.
Skrzydła owada wydawały dźwięk, który niepokoił mężczyznę.
Właśnie wybiła dwunasta w południe. Świnoujście było puste. Gdy tylko topniał tu śnieg, przestawał wiać wiatr, morze nieco się uspokajało, a zza chmur zaczynało wyglądać słońce, zjawiali się pierwsi turyści, a miasto rozkwitało. Ale nie zimą.
Wiedziała, że aresztowanie Iwo dla niej było dopiero początkiem gehenny. Teraz a sądzie, będzie musiała stanąć z nim twarzą w twarz i opowiedzieć obcym ludziom, co jej robił.
- A jej co dolega? - drwił dalej Rak.
- Straciła przez ciebie dwieście tysięcy - przypomniał mu Cyja.
- Ona sra pieniędzmi, a pluje się o taki bobek?
Romanowski z natury był blady. Dziś, gdy rano patrzył w lustro, stwierdził, że kac powoduje, iż jego twarz zmienia kolor na biały.
Sprawiedliwość nie widzi pieniędzy. Widzi czyny, a zemsta z czasem boli bardziej niż te rany, które teraz wylizujesz.
Skoro faktycznie ma parcie na szkło, musiał się pogodzić z zasadą: nieważne jak mówią, byleby mówili...
Od wejścia osadzony powinien był czuć, że znalazł się w miejscu, w którym nikt nie chce być.
Kochał media. Rozkoszował się nimi i zawsze chciał w nich zaistnieć.
Jesień osypała się z koron drzew, a wraz z nią nadeszły słota i pierwsze chłody. Relacja z Nadią znormalniała - co nie znaczy, że stała się udana czy zdrowa. To, co wcześniej ich dręczyło, zdążyło spowszednieć i tylko od czasu do czasu powracało fantomowym bólem wypieranych wspomnień.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl