Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "nikt staje sobie", znaleziono 21

Nikt nie staje się wariatem bez przyczyny.
Katem nikt się nie rodzi, tylko powoli nim się staje.
Nikt nie staje się astronomem od samego patrzenia w niebo.
W pewnej chwili tajemnica staje się czymś w rodzaju tabu, o którym nikt nie chce rozmawiać.
Nikt nie ma prawa stawać innym na drodze do szczęścia, choćby miał najlepsze intencje
Nikt, naprawdę nikt nie staje przed obliczem Stwórcy, załatwiwszy wszystkie ziemskie sprawy. Czas, który otrzymujemy, musi nam wystarczyć bez względu na to, ile go jest.
Nikt nie urodził się złym człowiekiem, tak samo jak nikt nie rodzi się samotny. Stajemy się tacy przez wybory, których dokonujemy, i okoliczności, w jakich przychodzi nam żyć.
Teraźniejszość jest darem dla człowieka starzejącego się. Kiedy człowiek ją odkrywa, staje się nagle bogaczem. I nikt nie jest w stanie mu odebrać tego bogactwa.
Kiedy znajdziesz diament, który nie należy do nikogo, staje sięe twój. Kiedy znajdziesz niczyją wyspę, staje się twoja. Kiedy pierwszy wpadniesz na jakiś pomysł i opatentujesz go, jest twój. Ja posiadam gwiazdy, ponieważ nikt przede mną nie pomyślał o ich posiadaniu.
Głupiec może sobie tam skrobać, co mu się żywnie podoba na tabliczce, a jeśli nikt nie ma tyle rozumu, żeby wytrzeć jej przez tysiąc lat, to skrobanina idioty staje się mądrością sprzed wieków.
Ludzki mózg to skomplikowana sprawa. Nikt nie chce doświadczać przemocy. A jesli po tych aktach uwalnia się jakaś substancja chemiczna? Jeśli walka staje się pewnego rodzaju narkotykiem, który uzależnia? Co wtedy?
Bywa też tak, że jeden nieświadomie rzucony uśmiech ratuje nas przed upadkiem w przepaść. Bo przecież nikt z nas nie chcę być samotny, a niestety w tych czasach samotność staje się nieuleczalną chorobą, którą jeszcze mało kto dostrzega.
... bo Ibisz to rekordzista także pod względem poprowadzonych teleturniejów. Co więcej, w tej konkurencji chyba już nikt nigdy go nie przegoni, zwłaszcza że, jak wszyscy wiemy, wraz z upływem czasu Ibisz staje się coraz młodszy, więc inni nie mają szans.
Wobec osoby stojącej przed sądem obowiązuje domniemanie niewinności. Ale każdy, kto kiedykolwiek przestąpił próg sali rozpraw jako prawnik lub oskarżony, wie, że domniemanie niewinności jest po prostu jednym z idealistycznych pojęć, których uczą na prawie. Ani ja, ani nikt inny nie miał wątpliwości, że staję przed sądem, broniąc oskarżonego, wobec którego stosuje się zasadę domniemania winy.
Wszyscy tęsknimy za radością. Nikt z nas nie chce być człowiekiem smutnym. Radość sprawia, że nasze życie odsłania swoje najpiękniejsze oblicze, że z entuzjazmem podejmujemy nasze codzienne obowiązki i że odnajdujemy w sobie siłę do zmierzenia się z trudnościami. Gdy przeżywamy radość, wtedy nawet nasze ciało staje się zdrowsze i bardziej odporne na choroby. Radość jest wielkim dobrem.
Człowiek się przyzwyczaja, a przejawia się to między innymi tak, że gdy coś staje się dla niego powszednie, przestaje to doceniać. Rzeczy codzienne bierzemy za oczywiste. Nie mówię, że to źle. Bez przesady z tym, że należy „żyć w pełni każdą chwilą”. To nierealne, przynosi większy stres niż satysfakcję. Tajemnicą spełnienia są nie podniecające przygody ani intensywne wrażenia – nikt tego kondycyjnie na dłuższą metę nie wytrzyma – ale cieszenie się spokojem i wytrwałością.
Świeże powietrze wprawia ją w dobry nastrój, choć na dnie myśli wciąż ta przyczajona burza, teraz tylko uśpiona. Kiedy rozpętuje się w niej, to jest zupełnie tak, jakby traciła kontrolę nad sobą, swoim ciałem i umysłem. Jedyne, co czuje, to ciężki smutek, jak losy świata, ona sama staje się nim, nie jest niczym więcej niż rozszalałą rozpaczą. Ale to przechodzi, wystarczy tylko poczekać, najlepiej zaszyć się gdzieś, w wannie pełnej wody, bo pod wodą można krzyczeć tak, że nikt nie usłyszy.
Dni mijają, treningi przybierają na intensywności, dziewczyna staje się coraz mocniejsza, a na jej ramionach zaczynają pojawiać się przeróżne dziwne znaki. Powodują one niewyobrażalny ból, kiedy się wypalają, a towarzyszą temu koszmarnie ciężkie sny. Miłość kwitnie, ale niestety do bazy docierają przykre informacje, które są przeszkodą w związku Michaela i dziewczyny. Kapitan dostaje wiadomość o tym, że Orlando został ciężko ranny podczas próby zwiadu niedalekiej katedry aniołów. Musi te informacje przekazać dziewczynie, która jest szczęśliwie zakochana i nie wyobraża sobie innego życia. Po upojnej nocy, którą spędzają razem, Michael jest zmuszony do tego, aby przekazać wieści swojej ukochanej. Niestety one wstrząsają nią tak bardzo, że dziewczyna uważa, iż powinna wyruszyć do tamtejszej bazy, aby spotkać się z Orlandem. Nikt nie chce się na to zgodzić, dlatego upiera się i chce iść sama. Wtedy Michael ulega i udaje się z nią w tę niebezpieczną podróż. Napięcie, które wytwarza się podczas wędrówki, jest przeszkodą dla ich uczucia. Michael jest zmieszany, nie wie, co się dzieje, a dziewczyna widzi to bardzo dokładnie. Sny, które do niej przychodzą, są prorocze i dziewczyna boi się ich, ponieważ widzi w nich drugie oblicze swojego ukochanego. Rozmowy między nimi stają się napięte i niezrozumiałe. Jedno i drugie próbuje iść do przodu, bo wiedzą, że priorytetem jest dotarcie do bazy, gdzie znajduje się ranny Orlando. Po drodze dopada ich w końcu znużenie i zmęczenie. Michael proponuje zatrzymać się w jaskini, którą znalazł niedaleko, jest w niej jezioro i piękne kamienie. Tam dochodzi między nimi do zbliżenia, a dziewczyna zdaje sobie sprawę, że uczucia, które żywi w stosunku do Michaela, są czyste i piękne. Postanawia, że przekaże Orlandowi informacje o tym, że po pierwsze straciła dziecko, a po drugie, że zawsze i wszędzie była wyłącznie dla Michaela.
Janczar od młodych lat miał bliski kontakt z prasą, sam dużo pisał, jeszcze przed wojną zamieszczał w „IKC” mrożące krew w żyłach opisy swoich wspinaczek Potem z każdej wyprawy książka, wywiady dla radia, a ostatnio nawet zainteresowała się nim telewizja. Tymczasem ja unikałem rozgłosu, a nawet często zrażałem sobie dziennikarzy, odmawiając udzielania jakichkolwiek informacji o sobie. Pisałem, ale nigdy nawet nie próbowałem drukować, bo zawsze powiedzieliby: Małecki i na tym polu rywalizuje z Janczarem. My jesteśmy ulepieni z innej gliny, a może mi się tylko tak wydawało, może go nie znałem, może trzeba było zbliżyć się do niego. Choć podejrzewam, że zupełnie inne motywy pchnęły nas do alpinizmu. On reprezentuje – to znaczy reprezentował – raczej szkołę francuską, traktującą relacje człowiek-góry lekko i naturalnie bez całej pseudogłębii, bez dusznej atmosfery górskiego mistycyzmu rodem z Niemiec. Najlepiej pan uchwyci różnicę tych dwóch poglądów analizując reakcję na śmierć w górach. Pierwsi powiedzą: zginął, bo popełnił błąd, albo zginął, bo w górach zawsze giną ludzie i nie ma gór całkowicie bezpiecznych, drudzy zaś dorobią do tego ideologię o krwawej zemście skalnych i lodowych olbrzymów, hekatombie, przeznaczeniu itp. U nas ten ostatni punkt widzenia ma swych licznych zwolenników. Na czym polega sprawa? Wydaje mi się, że chodzi tu o rolę, jaką się przypisuje alpinizmowi. Jeśli traktujemy łażenie po lodowcach jako coś ekstra, coś co nas wyróżnia z ludzkiego mrowiska, pociąga to oczywiście za sobą dorabianie teorii mającej uwznioślić nasze hobby, podnieść w oczach otoczenia, a może i własnych. W mieście jesteś niczym, w górach stajesz się inny, lepszy, a przynajmniej możesz to sobie wmówić. Ile jest pozerstwa w górskim światku, ile urojonego bohaterstwa, dużo by mówić. Reprezentuję pogląd zbliżony do Janczara, interesują mnie tylko dodatkowe powody zmuszające, bo tak to należy nazywać, do chodzenia po górach Co w życiu ludzi chorych na góry znaczą one same? Jak można się wyleczyć z tego nałogu? Oto pytania banalne, ale mnie pasjonujące. Oczywiście uważam się za człowieka wyzwolonego, jestem już w wieku, w którym kończą się sportowe ambicje, więc mam już szansę spokojnie przeżyć jeszcze kilkanaście czy kilka lat, jakie mi pozostały. Choć nie ma tu reguły, giną młodzi, w wieku średnim, ale zdarza się potknąć i seniorom. mogę i ja wreszcie nie krócic z kolejnej wspinaczki, nie wykluczam tego, nikt nie może wykluczyć, dopóki się wspina. Jeśli tak się stanie, nie będzie – mam nadzieję – żadnej sensacji, śmierć w górach jest w końcu zupełnie normalnym zakończeniem tak zwanej alpinistycznej kariery. nikt nie szuka śmierci w górach, taternicy nie mają samobójczych ciągot, a że są wypadki , gdzie ich nie ma Należy je traktować jako rzecz normalną, dać spokój tym, którzy zostali w górach, nie zastanawiać się: winien czy nie, dlaczego zginął, czy popełnił błąd. co to da? Analizujemy śmiertelne wypadki dlatego, by inni nie popełniali tych samych błędów – tak mówią ci, którzy w cieple, w fotelu, popijając herbatę czy kawę próbują odtworzyć, co działo się „tam”. Nie odtworzą, niczego się nie dowiedzą! s. 9-10
Życie na londyńskich ulicach odziera z godności i odbiera tożsamość - pozbawia Cię wszystkiego, naprawdę. Najgorsze jest to, że stajesz się nikim w oczach innych. Jeśli mieszkasz na ulicy, właściwie nie istniejesz.
Rządzę zaledwie czterdzieści tysięcy lat, co oznacza tyle też i lat poświęceń, czuwania nad nimi, uszczęśliwiania ich, a już chcieliby mnie obalić. Przedtem ten kraj był ofiarą wojen domowych. Żądni władzy przywódcy posyłali swoich chłopów, swoich pracowników, swoich robotników, żeby zabijali się nawzajem w straszliwych jatkach wojny domowej, wszystko po to, żeby oni sami mogli rządzić i wzbogacać się po każdej takiej rzezi, przy czym ci durnie, którzy zwracali broń przeciwko sobie samym, nie mieli z tego żadnej korzyści., Teraz już się nie zabijają, Wszędzie panuje spokój i cisza. Pewnie, że teraz też nie mają żadnej korzyści, ale w końcu nie zabijają się i nie nawadniają naszych żyznych pól swoją drogocenną zieloną krwią, i nie zostawiają po sobie sierot i wdów. Przedtem zabijali się w wojnach domowych, a ci co przeżyli, kończyli umierając z głodu. Teraz też umierają z głodu, ale w ciszy i spokoju. Czy to nie lepsze? Jasne, że umierają z głodu tylko ci, którzy nie popierają mojego rządu. Bo ci, którzy należą do mojej partii, do staruchowców, nie umierają z głodu, tylko z otłuszczenia. Ci żyją dostatnio. Bogato. Mają prawo do rabowania tej niewielkiej reszty, jaka się ostaje moim apetytom. Mogą zabijać i nikt ich za to nie pociąga do odpowiedzialności. Jedyny warunek, to żeby uszanowali, co należy do mnie. Żeby nie usiłowali popełniać przestępstw przeciwko mnie. Poza tym mogą robić wszystko bezkarnie. Prawda, że trzeba być durniem, żeby nie należeć do wiodącego ruchu staruchowców, do partii, której przyszło odkupić Staruchostan?
© 2007 - 2024 nakanapie.pl