Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "po raz tanca", znaleziono 79

(...) Wczoraj dałeś mi niebo na tacy, a dziś rąbnąłeś mnie tą tacą w łeb!
Jak mawia moja przyjaciółka Tania, trzeba częściej wspominać siebie w młodości, wówczas zachowania naszych dzieci nie będą nam się wydawały takie straszne i nierozsądne.
Kościoła by dzisiaj nie było, gdyby co niedzielę nie rozprzestrzeniał w narodzie lęku. Kościół z lęku żyje i dzięki niemu zbiera na tacę.
- Może uznajmy, że jesteś tylko tu i teraz. - Wskazuje tacę stojącą przed poduszką. - Oraz to ciasto czekoladowe, okej?
Ciasto?! CZEKOLADOWE?!
- Dawaj!!! - wydzieram się.
Owszem, jestem AŻ TAK łatwa.
Uderza mnie rozmiar własnej niepotrzebności. Jakby ktoś wyciął mnie niezręcznie i wkleił w to tło, tania animacja. Jestem niewidzialny. Jestem ledwie wspomnieniem dla przyjaciół, zostawionych tam, kawałkiem anegdotycznym.
-Leona Stompura zainteresowała kobieta zrobiona jak tania szmata, bo przypominała mu matkę?
- Nie każda matka to matka Polka- mruknął Kruk.- Bywają mniej powściągliwe matki, a dzieci i tak je kochają.
Zbliżały się wakacje. Sześć tygodni bez szkoły. Sześć tygodni bez mleka i herbatnika na długiej przerwie, bez obiadów w stołówce, bez urodzinwych cukierków. Mój brzuch zapiszczał jak pociąg w oddali.
Kiedy mama coś ugotowała, tym bardziej musiałam wszystko zjeść, żeby nie pomyślała, że to dla mnie nic nie znaczy. Gotowała rzadko. Ostatnim razem na Boże Narodzenie, kiedy miałam siedem lat.
Władza ciała [...] jest największą ze wszystkich. Nawet bogowie uginają się przed nią. Należy też jednak wiedzieć, jak jej właściwie używać. Żony i dziwki uliczne ją marnują. Ale kobieta, która wie, jak wzbudzić pragnienie, nie gasząc go natychmiast ani nie pozostawiając w ustach mdłego smaku, kobieta, która rozpala gorączkę, co nie płonie wysokim płomieniem, lecz trawi powoli, taka kobieta osiągnie to, co chce osiągnąć.
Mężczyźni rządzą światem, ale potrafią się tak straszliwie mylić.
Zaraz stwierdzisz, że zacznie palić cygara
Banialuki, mój drogi Mycrofcie. Banialuki.
"Jakim trzeba być człowiekiem, żeby napadać na kobietę przy użyciu broni sporządzonej z laski - z rodzaju tych, których używa się w szkołach do karcenia niesfornych dzieci - i części gorsetu? Intymnego składnika garderoby damy z wyższych sfer, który ściskał jej ciało, by wpasować je w ośmieszające suknie, sprowadzając ją do roli ozdóbki podatnej na omdlenia, i fundując grożące śmiercią obrażenia wewnętrzne?"
‘Bardzo chciałabym wiedzieć, dlaczego mama wybrała mi imię „Enola”, które czytane wspak daje angielskie słowo „alone”, czyli „sama”. Mama uwielbiała, i prawdopodobnie nadal uwielbia, anagramy i szyfry, więc musiała jej przyświecać jakaś myśl.’
‘Rowerzystka aż promieniała od upału i wysiłku. Konie się pocą, mężczyźni perspirują, kobiety natomiast promienieją. Z pewnością ja także wyglądałam promiennie. W rzeczy samej, czułam jak skutki promienienia ciurkają mi po ciele pod gorsetem, którego druciany stelaż kłuł mnie w wyjątkowo paskudny sposób pod pachami.’
[...] dziewczyna przysparza rodzinie kłopotów, jest bardzo uparta i zachowuje się jak chłopak. Do tego stopnia, że... No cóż, bracia nie znają miejsca jej obecnego pobytu
Zabiłam dzisiaj małego chłopczyka. Ściskałam rękami jego szyję, czułam pod kciukami, jak pulsuje w nim krew.
W domu nigdzie nie paliło się światło. Zamknęłam za sobą drzwi i nacisnęłam pstryczek w ścianie, ale nic to nie dało. Prąd się skończył. Nie cierpiałam, kiedy kończył się prąd. Nie działał wtedy telewizor i było ciemno, ciemno, ciemno, a ja bałam się rzeczy, których nie widać.
Nasze miasto już nie będzie takie samo. Kiedyś było tu bezpiecznie, a teraz nie jest, wszystko z powodu jednej osoby, jednego poranka, jednej chwili. I ja to sprawiłam.
Gdy byłam już tak znudzona, że mózg prawie wychodził mi nosem jak smarki, wstałam z łóżka i wyjęłam sukienkę z majtek.
Zaczynał we mnie falować głód, ale w kuchennych szafkach nie było nic prócz cukru i moli.
- Bez sensu - stwierdziła Linda w drodze do sklepu. - Zwykle mamy więcej butelek.
- No to nie moja wina - odparłam.
- Czyja to wina? - zapytała.
- Nie wiem. Pewnie premiera.
- Dlaczego premiera?
- Linda, wszystko jest winą premiera.
Zaczęłam podejrzewać, że mama się wyprowadziła, bo nie widziałam jej od wielu dni. Nie zjawiła się nawet w niedzielę, gdy trzeba było iść do kościoła. Snułam się po domu, przesuwając palcami po ścianach i zastanawiając się, czy jestem sierotą. O sierotach czytałam tylko w książkach. Nie wiedziałam, czy one istnieją naprawdę (jak Bóg), czy tylko na niby (jak czarownice).
Od śmierci Stevena minęło już tyle dni, że przestałam liczyć. Musiał przecież kiedyś wrócić. Tym bardziej że był mały, a więc - tak mi się wydawało - powinien wrócić do żywych szybciej niż dorosły.
Przeciskając się przez wąski otwór, pomyślałam, że może właściwie to jest powód, dla którego mama daje mi mało jedzenia: boi się, że jak będę gruba, to nie zmieszczę się w oknie i będę musiała spać na dworze. Mama chce tylko mojego dobra, pomyślałam, stając nogami w zlewie.
Była nudna jak mokra sałata.
Z Susan zabawa była mniej więcej taka jak ze spleśniałym kalafiorem.
Gdyby mógł, uśmiechnąłby się szerzej, ale czasem jak człowiek za mocno się uśmiechnie, bolą go policzki.
Tak czy owak, nauczyło mnie to, że ludzie nie umierają na zawsze. Ci, którzy mówili, że człowiek umiera na zawsze, albo kłamali, albo byli głupi, bo znałam co najmniej dwie osoby, które na pewno, na sto procent zmartwychwstały. Jedną był mój tata, a drugą Jezus.
Jak na świecie pojawiali się brat albo siostra, rodzice mieli dla pierwszego dziecka o połowę mniej czasu, bo druga połowa należała się dzidziusiowi.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl