“Czerwiec to bodaj najprzyjemniejszy miesiąc w roku. Początek prawdziwie ciepłych dni i krótkich nocy, możliwość poczucia smaku zbliżającego się lata, czas beztroskiego odpoczynku i relaksu.”
“Sara poczuła, że właśnie doszła do granicy. I jeśli tak miałyby wyglądać kolejne lata jej życia, to rzeczywiście wolałaby umrzeć. To nie było życie, tylko nędzna wegetacja, której nie powstydziłby się Adaś Miauczyński. A przecież stać ją było na więcej.”
“(...) przez długie miesiące lub lata życia z toksykiem on podstępnie pozbawił Cię wiary w siebie i poczucia własnej wartości. Sprawiał, że czułaś się przy nim jak człowiek drugiej kategorii. Uzależniał Cię od siebie, od tych szczątek dobrych chwil, których z jego strony tak bardzo pragniesz.”
“Dyrektorka uznaje, że zagrożenie nie istnieje, licząc, że problem z czasem rozwiąże się sam. Ale to nigdy nie dzieje się samo i nie bez ofiar. Takie akty agresji, słownej czy fizycznej, zawsze niszczą poczucie wartości, krzywdzą dorastającego dzieciaka, który przez kolejne lata nie potrafi zaufać ani sobie, ani drugiemu człowiekowi.”
“Kiedy przez całe lata czujecie się jak porażka wszech czasów, wasza samoocena zaczyna szorować brzuchem po dnie. Pojawia się poczucie rozpaczy, bo bez względu na to, jak bardzo się staracie, nie potraficie ułożyć sobie życia. Czujecie się osądzani przez rodzinę, jesteście czarną owcą, nieudacznikiem, ofermą która zawsze odpuszcza, zawsze się spóźnia i której nigdy nic się nie udaje.”
“I nie popełniay błędu, mówiąc o zmienności naszej osobowości, ale o domniemanej stałości biologicznej, bo temu przeczą realia. O ile bowiem część z nas się nie zmienia przez długie lata życia, to z wieloma rzecz ma się zupełnie inaczej. Zwłaszcza nasz mózg podlega nieustannym modyfikacjom. Poczucie, że nasza natura jest zmienna, doskonale odpowiada więc przemianom tego narządu, który tworzy nasze myśli.”
“Przez te lata usilnie próbowała odsłonić prawdę uniwersalną, którą bezlitośnie obnaża dopiero starość, że ludzka egzystencja to przechodzenie z nicości w nicość. Jesteśmy jak te biedne chomiki uwięzione w klatce: kręcimy się w kółko i nie posuwamy ani o krok do przodu, choć utrudzeni i wyczerpani wierzymy, że przemierzyliśmy tysiące kilometrów życia, a nasz wysiłek się opłacał. Zasługujemy więc na spokojny sen. Musimy zebrać siły, ponieważ jutro czeka nas nowy dzień. Kolejne złudzenia, nowe cele i wyzwania. Znowu kręcimy się jak w kieracie, w złudnym poczuciu, że zmierzamy dalej i dalej, choć nie zbliżamy się nawet o milimetr do utraconego raju, gdzie wszystko nabrałoby sens.”
“Poznałem wielu wirtuozów milczenia, ale tylko jedna ciotka osiągnęła prawdziwe mistrzostwo. Określenie "ciotka" nie oddawało istoty rzeczy. Związki pokrewieństwa były odległe, zagmatwane, czasem cienkie jak nitka. Może nie było ich wcale. Honorowy tytuł przysługiwał osobie, z którą znano się od przedwojny. Każdy, kto pamiętał, stawał się rodziną mojej matki. Specjalistka od kamuflażu, z włosami farbowanymi na blond. Nie wyglądała na swoje lata. Po wojnie zatarła ślady. Przyjęła chrzest. Została katoliczką. Została ewangeliczką. Została wegetarianką (jeszcze się mówiło "jaroszką"). Chodziła do cerkwi. Wyjechała na drugi koniec Polski. Gdzieś w góry. Nad morze. Na ziemie odzyskane. Nie wiem, ale nawet teraz mam poczucie, że mówię za dużo, popełniam niewybaczalną zdradę.”
“Z Hrabalem [Egon Bondy] rozstał się tak (w 1954 roku):
„Któregoś dnia wstałem rano, to znaczy w południe, i miałem przed sobą swój normalny program – pięć spotkań z celem: napić się piwa, z Honzą, Hrabalem i innymi. I nagle poczułem, że nie chcę nigdzie iść. Usiadłem i napisałem do każdego krótki list, że przyjdę jutro. Ale jutro też nie przyszedłem. I od tego dnia nikogo z moich przyjaciół nie widziałem przez lata. Zostałem sam. Chodziłem do bibliotek, studiowałem buddyzm i taoizm. Chodziłem do knajp z zeszytem i ołówkiem w ręku i pisałem. Dzięki temu mogłem przemyśleć to wszystko, co potem złożyło się na moją pracę filozoficzną ‘Radość z ontologii’. Hrabala spotkałem po dziesięciu latach przypadkiem na ulicy”.”
“I choć do Europy było bardzo daleko, to Kraków przynajmniej w kategorii nocnego życia pewnie chciałby konkurować z Berlinem i Amsterdamem. Czegoż innego od tego kraju mógł oczekiwać po pięciu dniach dwunastogodzinnej pracy za trzy złote na godzinę styrany jak wół pracownik fizyczny, dziś udający króla życia w jedynej znośnej kreacji - koszulce Adidasa i jeansach Crossa? Albo szukająca księcia fryzjerka z pensją cztery i pół stówki, dorabiająca się w młodym wieku tribala nad tyłkiem, żylaków i poczucia własnej nieporadności? W Wolności tacy jak oni splatali się teraz w rytmie zmiksowanego z techno Georga Michaela. Nie chcieli cudownego życia, chcieli tylko chwili wolności przed kolejnym tygodniem, nim znów dotrze do nich, że od Berlina i Amsterdamu dzielą ich lata świetlne, ewentualnie kilkanaście godzin w zatęchłym autobusie pełnym nielegalnych gastarbeiterów.”
“Kiedy Tito dowiedział się, że jego Maud bohatersko poddała się operacji, aby móc sprzedawać miłość, nie narażając tego delikatnego towaru na niebezpieczeństwo macierzyństwa, poczuł, że traci zmysły, jak gdyby narzędzia chirurga nie wycięły Maud jajników, ale jemu serce. Nie zapomniał jeszcze tego, czego się nauczył w czasie studiów. Przez dwa lata chodził do kliniki ginekologicznej i prawdziwą przykrością przejmował go los kobiet, które z konieczności poddawały się takiej operacji, jaką teraz przeszła Maud, i które, trafione w praźródło życia, w nasienie kobiecie, przestawały być na zawsze prawdziwymi kobietami. Przypomniał sobie kwitnące dziewczyny, które po powrocie z kliniki do domu z wolna zaczęły zatracać wdzięk młodości, głos, śmiech i wszystkie oznaki kobiecości. Pojawiało się w nich coś z hermafrodyty, coś przed wcześniej starego, twarz pokrywała się męskim puchem, a ciało nabierało skłonności do tycia.”