Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "polach musi", znaleziono 20

...okrucieństwa wojny nie kończą się na polach bitewnych...
Mazurek to zdziczały kuzyn wróbla, którego nikt nie lubi. Całymi dniami szwenda się po polach lub przesiaduje na obrzeżach lasu.
Nie lubią w naszej ojczyźnie stawiać pomników na polach przegranych bitew.
Możliwe, że dlatego i zwycięstwa nie przychodzą gładko?
"Bądźcie mostem, bądźcie światłem w czasach, gdy żelazo zacznie się topić, a kwiaty będą rosły na polach zbroczonych krwią."
Przez wiele lat denerwowałam się, że mój wybranek zamiast lecieć na skrzydłach miłości prosto do domu, do mnie, włóczy się gdzieś po bezdrożach, lasach i polach, czy gdzieś tam. Na szczęście wyjaśniliśmy to sobie i teraz nie muszę się już niczym martwić.
Meleksy wykorzystuje się na polach golfowych czy lotniskach albo w miastach. Zostały opracowane w Polsce i wprowadzone na rynek amerykański, a teraz używa się ich praktycznie na całym świecie. Do dzisiaj produkuje się je w fabryce w Mielcu.
Do ziemi przylgnęło ze trzydzieści centymetrów śniegu, a resztka słońca jeszcze lśni na rozległych białych polach. Z tyłu rysują się góry: mieszanina skał i gałęzi, splątanych pni przenikających się z długimi pasami bieli.
Ból w moich wnętrznościach wije się jak wąż. Zwija się i skręca, zalewa mnie trucizną. W tym szpitalu powoli dosięga mnie śmierć. Tak jak inne dzieciaki, które na polach ryżowych wykończył głód i malaria. Po tym wszystkim, przez co przeszedłem- walkach, bombardowaniach, błąkaniu się po dżungli- jednak dosięgnie mnie śmierć.
A ty, moja Angielko? Do czego jesteś stworzona? Do życia dziedziczki czy tułania się po polach jak Cyganka? Do leczenia ludzi, bycia żoną profesora czy też ukochaną wyjętego spod prawa przestępcy?
– Jestem stworzona dla ciebie – odparłam z prostotą.
- Mieli wszystkie środki zabezpieczenia: energoboty, lasery, miotacze. Główny antymat stoi tuż przy statku. Mieli to samo co my - bezbarwnym głosem powiedział Rohan. Usiadł nagle. - Przepraszam... - powiedział.
Astrogator wyjął z szafki ściennej butelkę koniaku.
- Stary środek, czasem się przydaje. Niech pan to wypije, Rohan. Używano tego dawniej na polach bitew...
Obsesja. Zaczyna się powoli. Jest niczym pociąg, który rusza ze stacji. Nadal widzisz domyi drzewa, ludzi w oknach i ciemnozielone ciągniki na soczyście zielonych polach. Potem nabiera rozpędu. Domy wciąż są widoczne, ale ludzie za oknami już nie. Kolory zaczynają się rozmazywać, smugi ciemnej zieleni zlewają się i jaśnieją, a ty uświadamiasz sobie, że nie możesz już wysiąść i razem z całym składem wypadniesz z torów.
Obsesja. Zaczyna się powoli. Jest niczym pociąg, który rusza ze stacji. Nadal widzisz domyi drzewa, ludzi w oknach i ciemnozielone ciągniki na soczyście zielonych polach. Potem nabiera rozpędu. Domy wciąż są widoczne, ale ludzie za oknami już nie. Kolory zaczynają się rozmazywać, smugi ciemnej zieleni zlewają się i jaśnieją, a ty uświadamiasz sobie, że nie możesz już wysiąść i razem z całym składem wypadniesz z torów.
Europa skazała Polgar na wieczne zmagania z hordą turecką. Muzułmańską walkę o zachowanie jedności. To Polgar miał ponosić ofiary, nie Europa. Lud Polgaru słaniał się, walczył, a Europa rosła w tym czasie w siłę. Najważniejsi walczyli w obronie Polgaru. Tracili się na polach bitewnych i ginęli przez tysiąclecia. Było w tym wiele niesprawiedliwości. Ale to Polgar stał się Winkelriedem narodów. To Polgar bronił własną piersią Europy przed hordami barbarzyńców. A ta Europa swoje
Paryż - miasto sklepowych wystaw, stworzone do spacerów. Miasto eleganckich kobiet, ciągłego gwaru, przygaszonych świateł, wytwornych perfum, rozbrzmiewających śmiechem kawiarni, rozgorączkowanych, subtelnych młodzieńców. W roku 1900, 1902 i 1906 było to miasto Toulouse-Lautreca, prostytutek i stukającego pod obcasami bruku na Polach Elizejskich, zwariowane miasto belle epoque, pomalowanych na czerwono ust i charlestona. Ludzie bawili się jak szaleńcy, bo wtedy jeszcze szaleńców nie brakowało. Wieża Eiffla ze swoimi siedmioma milionami nitów wznosiła się trzysta metrów nad ziemią.
- Posłuchaj, Nobby. Masz za sobą karierę zawodowego żołnierza, prawda?
- Zgadza się, Fred.
- Ile razy spotkało cię niehonorowe wydalenie?
- Mnóstwo - oznajmił z dumą Nobby. - Ale robiłem sobie gorące okłady.
- Bywałeś na polach bitew, tak?
- Dziesiątkach.
Sierżant Colon pokiwał głową.
- Widziałeś zatem wiele ciał, kiedy pełniłeś posługę wobec padłych w boju...
Kapral Nobbs pokiwał głową. Obaj wiedzieli, że „posługa” polegała na zebraniu wszelkich osobistych i cennych drobiazgów oraz kradzieży butów. Na niejednym dalekim polu bitwy ostatnią rzeczą, jaką widział śmiertelnie ranny nieprzyjaciel, był kapral Nobby zbliżający się z workiem, nożem i wyrachowanym spojrzeniem.
Człowiek mógł stracić ojca, patrzeć, jak dogasa matka (...), spowodować śmierć niewinnych ludzi i spieprzyć śledztwo życia, a żołądek o stałych porach przypominał o nędznej kondycji istoty ludzkiej.
Gdyby nie ten cudowny album, pełen zielonych ptaków i zwierząt, zauważyłabym, że jest już tak późno. A do albumu wchodzi się jak do zaczarowanego lasu. Czas staje w miejscu. Stajesz i ty. Nie dowierzasz. Widzisz rzeczy, które codziennie mijasz, ale nawet nie wiesz, jak wyglądają o różnych porach roku i dnia.
Gwiazda uważała przy tym za kwestię oczywistą, że skoro ona wtedy nie śpi, to znaczy, że nikt z jej współpracowników też nie powinien, a każdą aluzję, choćby nawet i najstaranniej zawoalowaną, że mogłaby swoje problemy tudzież złote myśli objawiać o jakichś bardziej ludzkich porach, przyjmowała jako obrazę majestatu i z miejsca dostawała, w zależności od humoru, napadu histerii albo ataku spazmów, co w sumie trudno było czasem odróżnić.
W przedziale w pociągu jadą elegancka dama o rubensowskich  kształtach, z pięknym naszyjnikiem z pereł, ksiądz wyznania katolickiego i przystojny Francuz z zakręconym wąsikiem. Pociąg wjeżdża do tunelu. Na chwilę przedział ogarnia ciemność. Gdy ponownie robi się jasno, Francuzik podnosi z podłogi perłę. Trzymając  ją między opuszkami kciuka i palca wskazującego, wyciąga dłoń  w kierunku damy. „Czy to pani pierła?”, pyta. „Tak, ale tak cichutko”, odpowiada zawstydzona dama. Byli sobie Rusek, Polak i Niemiec. Chcieli przedostać się do  Ameryki… Och, chyba nie o tym chciałam pisać. Będzie o damach, Polkach, Niemkach, i być może ktoś z Rosji zagości w moich opowiadaniach. W końcu Deutschland (Niemcy) to nie tylko kraj dobrobytu, ale także państwo, w którym żyje niezwykle zróżnicowane etnicznie, religijnie i kulturowo społeczeństwo. Tureckie kebaby, kaczki po chińsku, greckie souvlaki, jugosłowiańskie cevapcici… Przepraszam, że tak gastronomicznie, ale kilka lat oglądałam  Niemcy od kuchni, zanim wpuszczono mnie na niemieckie salony.  Wtedy to poznałam życie polskich perełek (opiekunek) rzuconych  na pożarcie niemieckim damom. Temat trudny, żywot ciężki, ale  z perspektywy czasu można się pośmiać. Perełki rzucone na niemieckie salony. Perełki prosto z Polski. Multikulti plus demencja  do śmiechu nas zachęca! Chyba jednak nie zawsze.
Stwór nie zareagował, Wątroba w dalszym ciągu widział to kroczące coś, wirujące wokół światła. Strach z początku malutki, niewinnie kiełkujący na dnie jego duszy, teraz zaczął rozwijać się coraz bujniej, rozkwitać. Idąc tak w dół i w dół czuł coraz bardziej, że jego skarb, jego życie zaklęte w tym małym klejnocie na piersi jest w niebezpieczeństwie. Wokół, we wszystkich porach ziemi, w próchniejących obelkowaniach chodnika, w wysuszonych, wyszczerzonych twarzach umarlaków pochowanych żywcem przy budowie kopalni, budziły się alarmowane jego obecnością demony. Wątroba widział to ruchome migające światło przed stworem, w tych refleksach widział również wszystko to, co jest dalej. To co chce się teraz wyrwać ze swojego wiecznego więzienia, uwolnić się i wylecieć w daleki świat. Czuł wszędzie pełzające paskudztwo, że osacza go dookoła, że za chwilę wejdzie na niego i będzie żarło jego ciało i duszę. -Widzę, że już tu trafiłeś? - głos nie należał do Chwiejczaka. Wątroba rozglądnął się na ile pozwalała ciasnota. Miał wrażenie, że dobiega on z góry od włazu. -Nie wiem, gdzie trafiłem - burknął w odpowiedzi. Głos zachichotał. -No, to jak się tu znalazłeś? Tu się nie wchodzi przypadkowo. Czemu łazisz wszędzie z tą błyskotką? -Moja sprawa - mruknął. -Oczywiście - znowu chichot. -Nie martw się, możesz na mnie liczyć. Tu jestem prawie u siebie. Po co ci ten cherlak z przodu? Wątroba sam nie wiedział po co mu Chwiejczak, więc nic nie odpowiedział. -Ale wiesz, że będziesz się musiał podzielić? Każda tajemnica ma swoją cenę. Pomyśl, za chwilę będziesz się musiał zdecydować. Korytarzyk nie był zbyt długi, ale wędrówka się przeciągała ze względu na jego zły stan techniczny. Obelkowanie było pogięte i zmurszałe, widać było, że ta konstrukcja ma przynajmniej sto lat. W kilku miejscach drewniane ściany były jakby zgniecone, tak że musieli się przciskać bokiem. Dla komisarza były to chwile klaustrofobicznych napadów, kiedy nie wiedząc, czy jest szerszy w przekroju bocznym czy wzdłużnym, cisnął całym cielskiem przez wąziutkie klepsydry zwężeń, mając ciągle wrażenie, że już w nich ugrzązł na wieki. W takich momentach wyobraźnia podpowiadała mu wizje strasznych pułapek, gdzie uwięziony pomiędzy ścianami człowiek zaczyna być jedzony przez jakieś stwory, które wypełzną ze szpar pomiędzy belkami. W korytarzu było bardzo duszno, pot zaczął perlić się na twarzy, opięty kombinezon stawał się wręcz torturą dla zgiętego ciała. Prostokątny kształt płytki wbijał się to w brzuch, to w pierś, przy każdym kroku. Nie dawał o sobie zapomnieć. Po następnych kilku metrach komisarz miał już dość, był gotów rzucić to wszystko i rozpocząć powrotną wędrówkę w górę. Jednakże migający refleksami i półcieniami stwór przed nim nieubłaganie ciągnął go na dół, przeznaczenie chwyciło go za nogawkę i nie puszczało. W pewnym momencie dotarli do drzwi, Chwiejczak powiedział tylko „Drzwi”, pchnął je i poszedł dalej. Wątroba oświetlił swoją latarką wrota. Były to żeliwne, bardzo solidne drzwi, zamykane za pomocą czegoś w rodzaju korby. Widniały w nich również trzy otwory na klucz, ale drzwi były otwarte. Czekały tu półuchylone, jakby ktoś tam wszedł i już nie wyszedł. Po głowie komisarza zakołatała się myśl, że to właśnie takie miejsce, takie okoliczności, że się tu wchodzi, ale nie wychodzi.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl