Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "portowa", znaleziono 31

Wybacz mi szczerość, ale masz tu więcej wrogów aniżeli kapłan żarliwie namawiający do cnoty w dzielnicy portowej.
Dziesiątki zatoczek i malutkich wysepek nadawały okolicy romantyczny charakter. Kiedy robiło się ciemno, siadywaliśmy często na portowym molo i podziwialiśmy niebo usłane gwiazdami. Miałam wrażenie, jakby były tylko one i my.
Mogła topić ciało w wielkich, burych swetrach, zarzucać chusty, by ukryć biust, ale wolała inaczej. Cycki na wierzchu, wysokie obcasy i zachowanie portowej dziwki. Niech patrzą. Niech się ślinią.
Kiedy żagle zostały opuszczone, a liny z powrotem uprzątnięte, mogę znowu wyjść i moim oczom ukazuje się miasto portowe Francji. Kraju, który przed laty skradł mi serce, a do którego wracam z mieszanymi uczuciami.
Wojny nie wybuchają, bo jakaś portowa dziwka pomyli kochasia ani nie dlatego, że jakiś złodziej znajdzie się w niewłaściwym czasie i miejscu. Wojny wybuchają, bo paru ludzi nienawidzi się do tego stopnia, że nie można już bardziej, lub dlatego, że ktoś chce więcej pieniędzy, władzy albo przyjemności i nie może ich zdobyć w inny sposób.
Piłka nożna to najpopularniejsza i najbardziej lubiana dyscyplina sportowa w Polsce.
(...) o poziomie sportowca nie decyduje nawet najlepsze boisko ani najbardziej wygodny ubiór, ani skrupulatne przestrzeganie trybu życia sportowego - o poziomie sportowca decyduje co innego: jego istotne uzdolnienia sportowe i jego praca nad sobą.
Wszyscy ci, którzy kochają sportowe samochody, powinni przejechać się na tylnej kanapie.
Ja tam wolałem judo, ale piłka nożna też była dla mnie okej, choć żadnym orłem w tej dyscyplinie sportowej nie byłem.
Książka przeznaczona jest dla początkujących biegaczy, którzy nigdy nie brali udziału w tego typu imprezie oraz osób średnio-zaawansowanych, którzy chcą usystematyzować swoją wiedzę z orientacji sportowej. Często po pierwszym udziale w takiej imprezie, pozostaje się w tym sportowym świecie na długo.
Zryw narodowy to zawsze dobry pomysł. Władze sportowe ogłaszają zbiórkę. Wysyłają listy i odezwy do uczniów, dyrektorów szkół, wojska, władz lokalnych, klubów sportowych, do redakcji gazet i czasopism, do osób prywatnych w kraju i za granicą.
Kariera sportowa jest niczym piramida i tylko ludzie o niemal nieziemskich zdolnościach docierają na sam szczyt.
A przecież w historii polskiego sportu jedynie Kurczab oraz szybownik i saneczkarz Jerzy Wojnar zostali odznaczeni Złotymi Medalami za Wybitne Osiągnięcia Sportowe w dwóch różnych dyscyplinach. Nie ma w Polsce wyższego sportowego odznaczenia, podobnie jak nie ma na świecie wielu tak wszechstronnych mistrzów.
Wiedziałem jednak, że gdy coś zaczyna się psuć, nikt już nie powstrzyma tego procesu i że nasze sportowe losy, jeśli można tak rzec, wiszą na włosku.
...prędzej czy później przeszłość wystawia nam fakturę. I to samo trzeba powiedzieć o programach sportowych, pełnych krzyku, obelg i złych manier, i co tam mają za słownictwo.
– Jesteśmy narodem czempionów. Sukces rewolucyjnego sportu dowodzi słuszności drogi obranej przez komunistyczną Kubę – podkreślali komentatorzy sportowi i władze.
Igrzysk regionalnych nie zorganizowano, zbliżają się te w Paryżu, a pieniędzy na wysłanie zawodników jak nie było, tak nie ma. Są za to konflikty między Komitetem a związkami sportowymi i chaos organizacyjny.
Muszę powiększyć liczbę twoich wrogów i medal mamy w kieszeni (...) Ale pamiętaj, jeśli masz kłopoty, biegnij z nimi prosto do mnie. Jestem nie tylko twoim sportowym wsparciem. Także zaklinaczką żmij.
Nigdy nie jechała sportową beemką. Zawsze to jakaś odmiana od wożenia się leciwym autem służbowym - w ciągłym stresie, czy podczas mocniejszego skrętu nie odpadnie koło albo silnik nie wyzionie ducha na środku skrzyżowania.
Kobieta ubrana była w kremowy kostium, a mężczyzna miał na sobie jasnoniebieską sportową marynarkę, ale ich ubrania pokrywała krew. Zresztą była nią zbryzgana cała kabina windy, od podłogi aż po sufit. Na lustrach widać było mnóstwo krwawych odcisków dłoni.
Chciałaby się do czegoś przyczepić, ale nie jestem w stanie. Choć ubiera się w sportowym stylu, zawsze wygląda nienagannie. Ma na sobie czarną koszulkę bez rękawów odsłaniającą ładnie ukształtowane ramiona. Końcówki jego włosów są zdrowsze niż moje. Paznokcie też ma zadbane, lekko błyszczące. Niedawno widziałam, jak polerował je w łazience.
Dwóch facetów idzie przez Afrykę. Nagle zauważają czającego się na nich lwa. Jeden z nich zdejmuje buty do wędrówki, wyciąga z plecaka sportowe obuwie do biegania,po czym szybko je zakłada.
-Co robisz? - pyta go kumpel. - Przecież przed lwem nie uciekniesz.
-Przed lwem nie - odpowiada mu kolega. - Ale przynajmniej ciebie wyprzedzę.
Bieg na orientację to impreza sportowa, która polega na odnalezieniu w terenie określonej ilości punktów kontrolnych w jak najkrótszym czasie. Z racji, iż impreza odbywa się na otwartym terenie, uczestnik w dowolny sposób może odnajdywać wskazane punkty. To, jaki wariant drogi wybierze pomiędzy punktami kontrolnymi zależy wyłącznie od niego i będzie miało wpływ na rezultat końcowy.
...dziewczyna starała się wybrnąć z odwiecznego problemu wszystkich kobiet, w co się ubrać. (...) zdecydowała, że ubierze się w spódnicę i włoży srebrny wisiorek. Dziewczyna od razu do stroju dorobiła odpowiednią ideologię (...) dżins to sportowa sprawa, a spódnica kobieca. Dżinsowa spódnica jest więc połączeniem sportowca i kobiety, czyli kogoś bardzo dzielnego. Małgosia chciała w oczach Maćka być dzielna.
To określenie [wspaniały] tak się zdewaluowało, że zawsze się waham przed jego użyciem. W dzisiejszych czasach wszystko jest wspaniałe: byle film, byle książka, byle przedstawienie teatralne, byle wyczyn sportowy, byle piosenka, byle ciasteczko, byle kurtka puchówka, o ile jest wystarczająco lekka… Wszystko jest arcydziełem, wszystko jest wspaniałe, genialne fantastyczne. (…) Ludzie zapomnieli co znaczy „wspaniały”, a to powinno być coś pięknego, przepysznego, zadziwiającego swoją wyjątkowością.
Przeglądam udzielających się, ale i tych tylko wpisanych na listę, cicho przycupniętych, obserwatorów życia inaczej.
Przy wymianie językowej wyskakuje mi zdjęcie mężczyzny w lustrzanych okularach lenonkach, w czarnym garniturze, wysokiego, muskularnego, opierającego się o czarny sportowy samochód. Skąd wiem, że sportowy? No, taki raczej pasuje do nonszalancko prezentującego go właściciela i chyba ten czerwony znaczek też. Szybko wyskakuję z wanny, łapię za ręcznik wciśnięty w wystającą już z pralki kupkę rzeczy do prania, przeskakuję ciężkimi susami, sadowiąc się całym ciężarem na kanapę. Klik, dodaj do znajomych. Lecę dalej po liście grupowiczów, klik – ciemnoskóry mężczyzna z gitarą na plecach. Wygląda na zadowolonego, ale gitara chyba na pokaz, zerwana struna wprowadza mały dysonans. Klik – mężczyzna na łódce w białej koszuli. Zazdroszczę wprawy z korzystania z żelazka, nie potrafię dostrzec choćby jednej linii zagniecenia, perfekcjonista, pedant, i do tego z równym przedziałkiem na czole. Klik – adwokat z Modeny, klik – profil greckiego Adonisa, mężczyzny o pociągłych, prostych rysach twarzy greckiego boga. Północ wybiła szybciej, niż zazwyczaj była skora. Na telefonie zmieniła się pierwsza cyfra daty. Postanawiam, że zacznę odmierzać ten czas, ostatni, w którym będę oddawać się wątpliwym przyjemnościom życia w wyimaginowanym świecie...
Czytaj dalej
Andrzej Zawada: „Wiem, że będą ludzie, którzy powiedzą: taka wyprawa jest szaleńczym ryzykiem. A ja odpowiem: jest wydarzeniem w światowym alpiniźmie, bez względu na to, czy uda się nam wejść na szczyt. I to jest piękne w tym sporcie, ze liczy się również próba. Wiem, że w ogóle w związku z trudnymi wyprawami i alpinistycznym wyczynem sportowym ludzie zadają pytanie: w imię czego właściwie tam idziecie? Równie ż zastanawiamy się nad tym. Na wyprawach przeżywa się różne rzeczy. Strach, zmęczenie, słabość, ból. Ma się świadomość klęski lub poczucie zwycięstwa. Może więc idzie o coś głębszego, o pasję walki, o ten następny krok, o dokonanie tego, co kiedyś innym ludziom wydawało się niewyobrażalne.Chyba człowiek miewa również i taką cechę, iż reaguje ostro na czyjeś przekonanie, że coś jest niemożliwe. Jest to wyzwanie. Prowokuje do działania, którego celem jest udowodnienie, ze to jest możliwe.”
Czytaj dalej
J. Lipiec, Dialektyka współzawodnictwa i doskonalenia, [w:] Kalokagatia, Kraków 11988, s. 21-26 Dialektyka współzawodnictwa i doskonalenie jest oczywiście bardziej przewrotna, niż mogłaby na to wskazywać postulatywna teoria zasadzająca się na nawoływaniu, by ludzie nie starali się być lepszymi od innych, tylko bardziej dobrymi, co jest najzupełniej wystarczające. Czysty perfekcjonizm bywa w skali masowej utopijny i zazwyczaj rodzi się jako produkt uboczny – choć najcenniejszy – działań rywalizacyjnych, wedle zasady, że ruch w obrębie zbioru aktów rywalizacji przechodzi w nową jakość: w poszukiwanie rozwiązań wyższych, doskonalszych. Rywalizacja podnieca człowieka skuteczniej do wysiłku niż wartość zwana doskonałością, ludzi dopinguje bowiem przede wszystkim to, co się rozgrywa w wymiarze aktualnym, a nie abstrakcyjnym, historycznym, przeszło-przyszłym. Nie wszystkich ludzi zapewne – lecz większość, nie zawsze – lecz zazwyczaj; aczkolwiek coraz wyraźniejsze są symptomy stopniowego przechodzenia od rywalizacji od perfekcjonizmu, prawdopodobnie dlatego, iż jest to nieodłączna cecha postępu cywilizacyjnego, rozwoju kultury, kształtowania się nowych, wartościowych sposobów porównywania osiągnięć ludzkich. Zwróćmy uwagę, że nastawienie rywalizacyjne wymaga znalezienia specjalnej formy przeprowadzenia próby typu kto lepszy. Rywalizacja wymaga w zasadzie spotkanie bezpośredniego i zainscenizowania w tym samym wycinku przestrzeni i czasu walki między rywalami, którzy konkurują z sobą o zwycięstwo. W rywalizacji chodzi bowiem o to, by pokonać przeciwnika w bezpośrednim z nim strachu, w jego obecności, by uczynić go równocześnie przegranym, gdy samemu osiąga się zwycięstwo, by dać mu przeżyć gorycz porażki, wzmacniającą rozkosz pierwszeństwa. Zwycięstwo w rywalizacji nie ma bowiem na celu ustalania poziomu własnej doskonałości, lecz wykazanie przewagi nad rywalami. Jest więc stosunkiem między ich aktualną wydolnością psychofizyczną, tyleż zdolnością do osiągnięcia wystarczającego pułapu swej energii, ile umiejętnością taktycznego osłabienia energii rywala. Cnoty rycerskiego etosu, czy jak się dziś mówi fair play, sa zaletą zarówno rzadką jak i w istocie marginalną dla samej natury rywalizacji, ponieważ spotkanie twarzą w twarz, człowieka z człowiekiem wtedy, gdy ubiegają się o zwycięstwo, tworzy tak czy inaczej określone napięci ich woli, która słabnie u jednego wraz z emanującą energią woli drugiego człowieka. Dzieje się tak nie tylko w ringu, na boisku piłkarskim czy bieżni, ale chyba w ogóle na wszystkich pozasportowych płaszczyznach życia rywalizujących ze sobą ludzi. Osiągnięcie przewagi i zwycięstwa w sporcie ma jednak znane spektakularne wymiary. Obserwujemy często widowiska, w których chodzi o to, by najmniejszym nakładem sił i najprostszymi środkami osiągnąć choćby minimalne zwycięstwo nad przeciwnikiem, wcale nie marząc o tym, by zaprezentować maksimum swych umiejętności i możliwości. Jakże często w typowej walce o punkty zawodnicy i drużyny sportowe oszczędzają się wyraźnie, jakby pragnąc zadokumentować, że zupełnie nie chodzi im o własną doskonałość, lecz tylko o to, by być nieco lepszym od bardzo słabego przeciwnika. W pewnych etapach rywalizacji jest to zabieg racjonalny (gdy idzie na przykład o oszczędzanie sił do decydującej rozgrywki), a nawet moralnie uzasadniony (gdy z okazaniem wysokiej klasy przez jednego z przeciwników wiąże się zagrożenie zdrowia lub życia drugiego, np. w boksie). W istocie rywalizacji tkwi jednak wielokrotnie sprawdzona dyrektywa głosząca niekonieczność bycia bardzo dobrym, świetnym, znakomitym, lecz wyłącznie lepszym od innych, bez względu na obiektywny układ odniesienia, bez względu na to, co wart jest wynik, przy pomocy którego pokonany został tu i teraz nasz aktualny przeciwnik. Z rywalicjonizmem wiąże się więc często zasada minimalizmu w sferze wartości, co niekiedy powoduje, że dowolnie wybrany układ odniesienia (na przykład: porównanie do słabych miejscowych rywali) daje wrażenie, że sportowiec jest dobry, a tymczasem jest on słaby – co okazuje się jawnie smutną prawdą, gdy dać mu za przeciwnika sportowca obiektywnie wysokiej klasy. Perfekcjonizm, który jest rywalizacja abstrakcyjną, często nazywamy współzawodnictwem na papierze, ma obiektywne mierniki, wiąże się natomiast z tymi formami stosunków między ludźmi, które są pochodną pewnych wyższych rozwojowo cech kultury. Aby wygrać współzawodnictwo w walce, potrzebni są ludzie z sobą rywalizujący i sama walka między nimi. Silniejszy powala słabszego, szybszy wyprzedza wolniejszego, zręczniejszy wywodzi w pole niezbornego – nie wiemy jednak, jaką wartość reprezentuje siła, szybkość i zręczność każdego z nich, nie umiemy jej przełożyć na język kultury danego etapu cywilizacyjnego, nie umiemy tych jakości poddać obiektywnej ilościowo-kryterialnej ocenie i wpisać tym samym w nowoczesny obieg wartości. Poza tym w akcie konfrontacji rywalizacyjnej siła, prędkość i zręczność wymuszają dla siebie zaistnienie żywego, konkretnego człowieka, który ma stać się obiektem ich działania, odbioru reaktywnego akcji siły, prędkości i zręczności zwycięskiej. Perfekcjonizm natomiast chroni niejako człowieka przed deklasującym go wpływem sportowego działania, ponieważ wywyższając jednego osobnika lub jeden zespół ludzi – nie poniża porażką żadnego innego. Oznacza tyle, co wzniesienie się na najwyższy z dotąd osiąganych poziomów danej doskonałości wyrażonej miarą długości, ciężaru czy trwania czasowego. Nie przegrywa zaś nikt, bo nie ma tu w ogóle walki człowieka z człowiekiem, lecz tylko zmaganie się człowieka z pewną wartością liczbową, która oznacza wtedy walkę człowieka z samym sobą. Doszliśmy tym samym do punktu, w którym trzeba nareszcie wyjaśnić, z jakich to przyczyn nasz główny wywód zatrzymał się w miejscu drobiazgowego – choć przecież w gruncie rzeczy tylko szkicowego – roztrząsania różnic między sportową rywalizacją i sportowym dążeniem do doskonałości. Otóż dlatego, że jak można sugerować, obie tendencje są odzwierciedleniem dwóch różnych typów zjawisk o szerszym, ogólnoludzkim charakterze dla których sport jest formą nie tyle swoistą co reprezentatywną, czyli objawiającą pewne powszechniejsze prawidłowości historyczno-gatunkowe. Przy czym sport, ujawniając ukryte niekiedy mechanizmy ogólniejsze, ma szanse – jako swoiste z kolei zjawisko – wpłynąć na sposób przebiegu tych ogólniejszych procesów. Aby rzecz nazwać po imieniu, posłużmy się przykładem najdobitniejszym. Jeśli pewien człowiek pragnie zmierzyć się z drugim człowiekiem i okazać swoją przewagę wobec niego, np. siły lub inteligencji, ma szansę wykorzystać jedną z dwóch skrajnych możliwości: albo skierować swą siłę lub inteligencję na swojego przeciwnika tak, aby ją osłabić, unicestwić, zniszczyć i w ten bezdyskusyjny sposób zostać zwycięzcą nad powalonym rywalem, albo też przyjąć jakieś obiektywne kryterium zmierzenia swej siły lub inteligencji z siłą lub inteligencją przeciwnika. Można więc okazać swą biegłość w fechtunku zaliczając punkty sygnalizowane przez urządzenia elektroniczne lub też poprzez śmiertelne ranienie przeciwnika. Można siłę swych ramion wypróbować w dźwiganiu wyskalowanej sztangi lub w miażdżeniu kości drugiego człowieka. Można udowodnić pewność ręki i niezawodność oka w strzelaniu do tarczy, można również przeprowadzić niepodważalny dowód swej sprawności strzelając wprost do swego konkurenta. A przechodząc na płaszczyznę wielkich współzawodniczących zespołów ludzkich – istnieje możliwość wykazania swej potęgi, przemyślności, przewagi i wyższości nad inną wielką drużyną społeczną przy pomocy pobicia, zniszczenia przeciwnika, podporządkowania go sobie, a nawet zeksterminowania. Istnieje też ewentualność wykazania swej wartości w konfrontacji pośredniej – wedle mierników kulturowych, wedle tego, kto osiągnie większe obiektywne sukcesy, które okażą swą wyższość dającą sie zmierzyć w konsekwencjach wartości cywilizacyjnych. W sporcie przemieszane są więc źródła i rozmaite formy stosunków między ludźmi. W każdej z tych tendencji sport ujawnia zdolność do narzucania konfrontacjom między osobnikami i grupami społecznymi pewnych własnych, wysublimowanych metod odkrycia, kto jest ile wart i co potrafi. Oznacza to, że sport spełnia jednocześnie funkcje reprezentatywne wobec procesów ogólniejszych i funkcje substytutywne wobec nich, zastępując, niekiedy z powodzeniem, inne formy konfrontacji walką sportową na stadionach. Bywa tez jednak i tak, iż samodzielność sportu i unieważnienie się od innych zjawisk społecznych, posunięte za daleko, narzucają mu funkcje kreatywne, do których sport z reguły nie dorasta, tak że zdarzenia sportowe wyzwalają reakcje emocjonalne i działania na miarę sławnej irracjonalnej wojny Hondurasa z Salwadorem, której zadrzewiem był mecz reprezentacji piłkarskich tych krajów, lub nie tak wcale rzadkich i dzikich i zbrodniczych wybryków tłumów lokalnych, roznamiętnionych przebiegiem wydarzeń sportowych. Nieraz oczekuje się też od sportu kreowania wartości pozytywnych, której to roli nie może spełnić w takim sensie, jakiego się odeń naiwnie oczekuje.
Czytaj dalej
Lena niosła tablicę ze słowami: „Strefa wolna od patriarchatu”. Tamara miała tekturowy plakat przedstawiający krzyż rozszczepiony przez czerwoną błyskawicę. W przerwach między okrzykami „Jebać rząd! Wypier stąd!” rozglądały się i pokazywały sobie nawzajem co ciekawsze hasła.
– Zobacz tam! – śmiała się Lena na widok napisu „Mefedron ma lepszy skład niż rząd”.
– Popatrz z tyłu – odpowiadała Tamara, gdzie widniało zawołanie „Zrobimy rządowi z dupy jesień średniowiecza”.
– Fajnie by było – powiedziała Lena. – Na razie oni nam robią z dupy jesień średniowiecza. To jest dobre! – Lena wskazała na karton z napisem „Gdyby ministranci zachodzili w ciążę, aborcja byłaby sakramentem”. W odpowiedzi Tamara wypatrzyła coś jeszcze lepszego: „Księża oglądają porno do końca, bo myślą, że będzie ślub”.
W tej części pochodu, gdzie szły, zaczęto skandować wezwanie do córki prezydenta, która została mianowana jego doradczynią: „Córko, powiedz tacie, żeby zaglądał w swoje gacie!”
W pewnym momencie okrzyki protestujących zostały niemal zagłuszone przez bardzo głośny płacz niemowlęcia. Stojąca przed pobliskim kościołem grupka ludzi z różańcami na szyjach ustawiła głośniki na chodniku i puszczała na cały regulator nagranie głosu płaczącego noworodka.
Im bliżej centrum, tym więcej zbierało się prawicowych i nacjonalistycznych przeciwników protestu. Byli to młodzi zakapturzeni mężczyźni w sportowych strojach, w newralgicznych miejscach odgrodzeni od kobiet kordonem policji. Jednak przed znajdującym się kilkaset metrów dalej innym kościołem policji nie było, byli tylko obrońcy kościoła. Ponieważ nikt z protestujących nie kwapił się do wtargnięcia do świątyni ani nawet nie miał zamiaru napisać niczego sprejem na ścianie, rzucali się wściekli w miejscu jak tresowane do walki psy na łańcuchach.
Czytaj dalej
J. Lipiec, Rywalizacja i perfekcja, [w:] Kalokagatia, Kraków 1988, s. 17-21 W całym sporcie, we wszystkich jego dziedzinach dziś uprawianych, a nawet we wszystkich dających się przewidzieć przyszłościowych konkurencjach, w rodzaju dziesięciokilometrowego czołgania się w tunelu ze strzelaniem z łuku do rzutków co jedno okrążenie – a więc w sporcie uprawianym wczoraj, dziś i możliwym jutro, obowiązująca zasada wyczynu ponad przeciętność obejmuje dwa możliwe warianty wyłaniania zwycięzcy i zwycięstwa jako niezbędnego atrybutu każdego wydarzenia sportowego. Pierwszy – poprzez bezpośrednie pokonanie przeciwnika, czyli innego człowieka, innych ludzi. Drugi sposób – to zwycięstwo pośrednie, lecz poprzez bezpośrednie pokonanie granicy pewnej konwencjonalnej i abstrakcyjnej wartości, którą jest zazwyczaj tak zwany rekord, czyli dotychczasowa "najlepszość". Obydwie te formy współżyją ze sobą zgodnie w ramach tego samego zjawiska, jakim jest sport, choć prawdopodobnie wyznaczają inne drogi i inne cele dla gatunku ludzkiego. Nie chodzi, oczywiście, o to, że przebieg konkurencji, w której bliska obecność rozradowanego zwycięzcy i pokonanych współzawodników wyznacza inną dramaturgię zdarzeń, niż samotny bieg długodystansowca po rekord świata, po którego pobiciu wskazówka chronometru ani drgnie z emocji. Rzecz nie w tym, jaki jest konkretny, techniczny mechanizm oceny współzawodników, by spośród nich wyłonić zwycięzcę, niewątpliwie bowiem istnieją poważne różnice między ogłoszeniem zwycięstwa boksera przez nokaut z arytmetycznymi działaniami na wskaźnikach subiektywnych not sędziowskich w tańcach na lodzie. Osiągnięcie zwycięstwa, które jest celem najwyższym, bądź samo tylko pretendowanie do najlepszego rezultatu w sportowej konfrontacji inaczej kształtuje się w przypadkach gdy chodzi o wykazanie przewagi tu i teraz nad rywalami – inaczej zaś, gdy teraźniejszość ustępuje pola innym wymiarom: przeszłości i przyszłości, równocześnie stawiając barierę przyszłym próbom jej pokonania, zupełnie inaczej niż zwycięzca konkretnego biegu, skoku czy walki, którego nazwisko, co prawda, nie zawsze – bo tego nikt mu nie odbierze – zostanie w annałach i czasem w żywej pamięci ludzkiej (symbolem czego jest medal, absolutyzujący dany czyn), ale też naprawdę nie przekracza swym sukcesem pewnej chwili, danego teraz, tego momentu, kiedy właśnie wygrał w obrębie konkretnego wydarzenia. Pokonanie człowieka jest aktem jednorazowym i pod pewnym miejscem pozbawionym miejsca w historii, ponieważ nie ma sposobu, by przenieść dane zwycięstwo, osiągnięte w walce konkretnej, uwarunkowanej miejscem, czasem pogodą, samopoczuciem sportowców, na inny teren, w inny czas, w inny układ determinacji. Zwycięstwo nad drugim człowiekiem odnosi się więc tylko od tej chwili, w której zostało osiągnięte i za nieszkodliwą zabawę fantastów należy uznać na przykład plebiscyt na najwybitniejszego w świecie sportowca roku lub dywagowanie żurnalistów, czy futboliści węgierscy z czasów Puskasa, Bozsika i Koscisa pokonaliby Holandię Cruyffa, Needkensa i Ransenbrincka, bądź tez jak zakończyłby się pojedynek Joe Louis – Muhamed Ali. Osiągnięcie wyniku, który jest wartością wyraźnie określoną – zwykle liczbowo – pozwala natomiast umieścić każdy rezultat, uzyskany kiedykolwiek, gdziekolwiek i przez dowolnego człowieka (byle zostały zachowane pewne elementarne konwencje odnośnie do warunków, sprzętu i sposobu mierzenia) w pewnym ciągu dziejowym, zazwyczaj progresywnym, w którym poszczególne wartości (wyniki) są charakterystycznymi punktami tej skali. Mówiąc jeszcze inaczej: zwyciężając w bezpośredniej walce sportowiec osiąga przewagę nad innymi, tu i teraz zgromadzonymi sportowcami, zwyciężając zaś pośrednio, poprzez uzyskanie wybitnego wyniku osiąga przewagę nad wszystkimi ludźmi, którzy do tej pory próbowali podobnego działania, a także rzuca wyzwanie, każdemu następnemu, zmuszonemu automatycznie do przyjęcia walki nie z rekordzistą, ale z jego abstrakcyjnym tworem, czyli rekordem. Rozróżnienie to – występujące notabene nie tylko w sporcie, ale w wielu innych dziedzinach aktywności ludzkiej – pozwala właśnie na najjaskrawszym przykładzie, jakim jest sport, ukazać dwie tendencje uzewnętrzniania się stosunków między ludźmi. Jedna tendencja, którą nazwiemy rywalizacyjną, polega na tym, że człowiek swą wartość usiłuje określić poprzez wielokrotne, ale zawsze zorientowane na konkretne tu i teraz przyrównywanie się do pewnego konkretnego innego człowieka. Druga tendencja, mająca charakter perfekcjonistyczny, na dalszym planie zostawia postu lat bycia lepszym od kogoś innego, natomiast koncentruje się na wysiłku bycia lepszym od siebie samego, czyli od takiego, jakim się było uprzednio. Obie tendencje wyznaczają w założeniu nie kończący się nigdy program przyszłościowy: tendencja rywalizacyjna w ciągłym poszukiwaniu przeciwników, by się do nich przyrównać i pokazać, że się nad nimi góruje; tendencja perfekcjonistyczna w stawianiu sobie coraz wyższych wymagań, stałym przekraczaniem pułapu osiąganych uprzednio rezultatów. Rywalizacjonizm i perfekcjonizm dysponują tez – wedle swych skal wartości – różnymi granicami swych programów; dla pierwszego granicą tą jest być lepszym od wszystkich, dla drugiego – być po prostu bardzo dobrym, tak dobrym, jak to leży w możliwościach ludzkich. W rozwoju ludzkości – a więc w skali daleko szerszej niż wyznacza to rozwój człowieka Wyczynu Sportowego – obie te tendencje przeplatały się wzajemnie, żeby nie rzecz wprost: warunkowały się dialektycznie. Wydaje sie jednak, iż skoro zasadne jest przyjęcie samego rozróżnienia owych tendencji, to należy stwierdzić, że choć ruch społeczny w ogóle wykazuje głównie cechy rywalizacyjne, to rozwój w swej osnowie ma i musi mieć charakter perfekcjonistyczny, doskonalący. W rozwoju techniki produkcyjnej można to wykazać wprost: w gruncie rzeczy nie chodzi o to, by mieć urządzenia tylko lepsze od cudzych, ale mieć je najzwyczajniej dobrymi, sprawnymi, skutecznymi (i oczywiście lepszymi od swoich własnych dotychczasowych). W rozwoju swej osobniczej świadomości człowiekowi nie może na serio zależeć, by np. wiedzę matematyczną miał lepszą od kolegów w klasie, lecz by matematykę pojął jasno i wyraźnie. Ludziom pragnącym osiągnąć powiedzmy szczęście, spokój, szacunek nie może zależeć, by być tylko szczęśliwszymi od innych, spokojniejszymi i mniej deptanymi w swej godności, lecz aby mieć po prostu szczęśliwe, harmonijne i udane życie.
Czytaj dalej
© 2007 - 2025 nakanapie.pl