Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "przy melodii", znaleziono 41

Przeszła na środek sceny, przystanęła i aż wstrzymała oddech ze zdumienia - czuła przed sobą widownię, tę potężną pustą przestrzeń wydającą taki dźwięk, jaki wydawałby aksamit - gdyby chrapał.
To nie była cisza. Na scenie cisza nie zapada nigdy. To był szum złożony z miliona dźwięków, które nigdy naprawdę nie umilkły- melodii, zagubione nuty, strzępy pieśni...
Przesadna mowa zwykła kryć miernotę uczuć – myślał, jakby bogactwo ducha nie wyrażało się czasem przez puste zgoła metafory, gdyż nikt nigdy nie może dać dokładnej miary swych potrzeb, myśli i cierpień, a słowo ludzkie jest jak pęknięty kocioł, na którym wygrywamy melodie godne tańczącego niedźwiedzia, gdy tymczasem chcielibyśmy wzruszyć gwiazdy.
Ludzie bowiem mogą zamykać oczy na wielkość, na grozę, na piękno, i mogą zamykać uszy na melodie albo bałamutne słowa. Ale nie mogą uciec przed zapachem. Zapach bowiem jest bratem oddechu. Zapach wnika do ludzkiego wnętrza wraz z oddechem i ludzie nie mogą się przed nim obronić, jeżeli chcą żyć. I zapach idzie prosto do serc i tam w sposób kategoryczny rozstrzyga o skłonności lub pogardzie, odrazie lub ochocie, miłości lub nienawiści. Kto ma władzę nad zapachami, ten ma władzę nad sercami ludzi.
Każdy człowiek, który kiedykolwiek żył, żyje bądź żyć będzie, ma swoją pieśń. Nie jest to pieśń napisana przez kogoś innego. Ma własną melodię, własne słowa. Niewielu ludziom przypadło w udziale zaśpiewać swą pieśń. Większość z nas obawia się, że nasz głos nie zdołałby oddać jej uroku albo że słowa są zbyt błahe, zbyt uczciwe, zbyt banalne. Zamiast więc śpiewać swe pieśni, ludzie je przeżywają.
Dziś zbieramy odbłyski chwały, łupimy pozostałości tamtych dni, łapiemy ostatnie okruchy tamtego rajskiego Królestwa, co nas rzeczywiście do niego przybliża. Jeżeli jednak i tych okruchów zabraknie, książki zbutwieją, a genialne melodie przestaną brzmieć, czeluść znów się powiększy, a ziemia osunie się w stronę dolnego świata. Z jakim skutkiem? Tego nie wiemy, ale pamiętajcie jedno: od tego, jak dużo ludzi będzie snuło tę opowieść, naprawdę zależą losy świata.
Ilekroć w grotach trytonów zaroi się od klechd, a konchy w miastach wodorostów zagwiżdżą obłędne melodie wyuczone od Starszych Bytów, wielkie opary ruszają skwapliwie ku niebiosom ciężkie od wiedzy - Kingspotr zaś przycupnięte niespokojnie na swych niższych urwiskach pod tym zdumiewającym skalnym wartownikiem, patrząc w stronę oceanu, widzi tylko mistyczną białość, jak gdyby skraj klifu był skrajem całej ziemi, a uroczyste dzwonienie boj unosiło się swobodnie w bajkowym eterze.
Każdy człowiek nosi w sobie jakiś motyw, temat, który kształtuje partyturę i melodie jego życia. Najczęściej ten motyw jest silnie spleciony z pochodzeniem, rozciąga się później na całe życie i nabiera mocy. Człowiekowi nie udaje się od niego uciec, nieważne jak bardzo się stara o to, by przynajmniej przybladł. Niektórzy ludzie są doskonale świadomi tematu swojego życia, przynajmniej w pewnych jego fazach, inni z kolei nie, często dlatego, że nie są w stanie się do tego przyznać. I często jakiś drugi motyw współgra z tym pierwszym i nadaje mu wyjątkową, osobista nutę.
Na ścianach niezauważalnie zaczęły pojawiać się szczeliny, które z dnia na dzień stawały się coraz szersze. Miałam wrażenie, że nie jestem sama, że obok ktoś istnieje. Czasami szybko odwracałam głowę, by to, co czuję, zobaczyć. Kiedy się bałam, zamykałam oczy i prosiłam szeptem, by to, czego nie mogę zobaczyć, odeszło. Wpatrywałam się w szczeliny, przykładałam do nich oko, by dojrzeć, co siedzi tam głębiej. Czasem przykładałam ucho, wstrzymywałam na chwilę oddech i nasłuchiwałam. Przebijał się stamtąd jakby świst. Może to echa minionych wydarzeń? Szepty, zdania, śpiewane piosenki, wygrywane na pianinie melodie odbite od ścian wniknęły do środka przez te szczeliny, przeszły przez tynk i osadziły się na czerwonej cegle. Miałam wrażenie, że te wszystkie dźwięki się zapętliły, otwierałam wtedy okna i drzwi na oścież, by głosy dawnych mieszkańców uleciały z wiatrem, by mieszkanie oczyściło się z przeszłości i z poniemieckiej pamięci.Na ścianach niezauważalnie zaczęły pojawiać się szczeliny, które z dnia na dzień stawały się coraz szersze. Miałam wrażenie, że nie jestem sama, że obok ktoś istnieje. Czasami szybko odwracałam głowę, by to, co czuję, zobaczyć. Kiedy się bałam, zamykałam oczy i prosiłam szeptem, by to, czego nie mogę zobaczyć, odeszło. Wpatrywałam się w szczeliny, przykładałam do nich oko, by dojrzeć, co siedzi tam głębiej. Czasem przykładałam ucho, wstrzymywałam na chwilę oddech i nasłuchiwałam. Przebijał się stamtąd jakby świst. Może to echa minionych wydarzeń? Szepty, zdania, śpiewane piosenki, wygrywane na pianinie melodie odbite od ścian wniknęły do środka przez te szczeliny, przeszły przez tynk i osadziły się na czerwonej cegle. Miałam wrażenie, że te wszystkie dźwięki się zapętliły, otwierałam wtedy okna i drzwi na oścież, by głosy dawnych mieszkańców uleciały z wiatrem, by mieszkanie oczyściło się z przeszłości i z poniemieckiej pamięci.
Bieszczady wyłaniają się z wiszących ciężko nad dolinami porannych mgieł zielone, gęste od drzew, porośnięte tylko z rzadka sosnami i świerkami. Drzewa liściaste na zboczach i szczytach widziane z daleka przypominają wyrastający ku niebu jedwabisty zielony dywan, wynurzający się z ziemi długimi, spłaszczonymi falami. Charakter tych gór, łagodne szczyty i soczysta zieleń przywodzą na myśl Bałkany, które duchem i geografią zaczynają się właśnie tutaj. Bieszczady, częściej niż inne góry przygarniały wyrzutków, uciekinierów od cywilizacji, wybaczały grzechy, nie pytały nikogo o przeszłość. Nie wybaczały jedynie słabości. Polskie, ukraińskie, słowackie, melanż wzajemnie zrozumiałych języków i podobnej mentalności pogranicza. Grubszy przemyt i drobny handelek, który w latach rozpadu jedynie słusznego systemu narodził takie miejsca, jak dworzec Keleti w Budapeszcie, gdzie Europa środkowa spotykała się z południem, czy betonowe wejście od kuchni na Wielki Bazar w Stambule, gdzie zamieniano radzieckie aparaty Zorka i polskie żelazka na amerykańskie dolary. Słowiańskie myślenie bardziej sercem, niż rozumem tak, jak w weselnej piosence „Ajde Jano” z rdzennie serbskiego Kosowa, która kołatała się Jerzemu po głowie, kiedy rano siodłali konie. „Dom sprzedamy, konia sprzedamy, byle tylko tańczyć i śpiewać.” W tej piosence rozbrzmiewało orientalne frazowanie rodem na wschód od Stambułu, echo tureckiej okupacji Serbii, tęskne struny Kurdystanu i rytmy rozpalające czardasza, które przeniknęły do melodii Podhala, czysta tęsknota za beztroską i tańcem. W kole tańczą lekko, na palcach, jakby nie istniała grawitacja
Hunter Mor­gan był ni­czym pio­senka, któ­rej nie mo­głam po­zbyć się z głowy. Taka, któ­rej tekst zapa­dał głę­boko w pa­mięć. Ni­czym słod­ka melo­dia mota­jąca serce, w któ­rej rytm tań­czyło całe moje życie.
człowiek na­suwa mi ta­ki ob­raz: jak­by ktoś w ciągu wielu­set wieków żmud­nej pra­cy wyrzeźbił naj­piękniej­szą złotą fi­gurę, każdy cen­ty­metr jej po­wie­rzchni ob­darzając od­mienną formą. Mil­czące me­lodie, mi­niatu­rowe fres­ki, piękno całego świata ujęte w jedną całość, pod­porządko­wane ty­siąco­wi ma­gicznych praw. I tę wys­mukłą rzeźbę wmon­to­wano w głąb maszy­ny, mie­szającej gnojówkę. Takie jest mniej więcej miejsce człowieka na świecie.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl