Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "razie joka", znaleziono 61

Zmuszaj się do przekraczania własnych granic. Nie spoczywaj na laurach. Noś z dumą swoje pasiaste rajstopy. A jeśli się upierasz, żeby związać się na stałe z jakimś śmiesznym gościem, zachowaj to gdzieś w sobie. Świadomość, że wciąż masz przed sobą możliwości, to luksus.
Są zwyczajne godziny i są godziny ułomne, kiedy czas zatrzymuje się i potyka, kiedy życie - prawdziwe życie - wydaje się toczyć gdzieś dalej.
Prawdziwi przyjaciele to tacy, z którymi zawsze zaczyna się dokładnie tam, gdzie się ostatnio skończyło, nieważne, czy nie widzieliście się przez tydzień, czy dwa lata.
Znacznie łatwiej jest tkwić w swojej dołującej robocie i na nią narzekać. Znacznie łatwiej jest nie ruszać się z miejsca, nic nie ryzykować i zachowywać się tak, jakbyś nie mogła nic poradzić na to, co ci się przytrafia.
Myślałam o tym, jak bardzo kształtują nas ludzie, którzy nas otaczają, i jak z tego powodu bardzo trzeba uważać, wybierając ich, a potem przyszło mi do głowy, że mimo wszystko może się okazać, że trzeba ich utracić, żeby tak naprawdę odnaleźć siebie.
Kto to powiedział kiedyś, że człowiek jest tylko tak szczęśliwy jak jego najszczęśliwsze dziecko ?
"-Szczęściarz z ciebie - oświadczył Will, kiedy Nathan zaczął wyprowadzać wózek na zewnątrz.-Potrafi świetnie umyć człowieka w łóżku - powiedział to tak szybko, że drzwi zamknęły się, zanim do Patricka dotarł sens jego słów"
"-(...)Po prostu wygląda jak półtora nieszczęścia.
-Wszystkie nastolatki tak wyglądają. Takie mają ustawienia domyślne"
(...) trzeba się nauczyć siedzieć cicho i cierpliwie czekać, żeby złowić to, na czym człowiekowi zależy.
Wszyscy wierzyliśmy, że szczęście powinno się traktować jak skarb, którym ślepy los potrafi czasem obdarzyć.
- To, Dennis - powiedziałem - jest twój profesjonalny mąciwoda, zawodowy zrzęda, kosztowny lobbysta, niszczyciel wielomilionowych kontraktów. Słyszysz?
- Co? O czy ty mówisz?
- To - stwierdziłem, znów się śmiejąc - jest jedenastoletnia dziewczynka.
Wystarczy dłużej popatrzeć na morze, na jego nastroje i szaleństwa, i człowiek ma przed sobą wszystkie historie, jakich tylko zapragnie - o miłości i niebezpieczeństwie, i o tym, co życie wpędza nam w sieci. I o tym, że czasami to nie nasza ręka spoczywa na sterze, i możemy jedynie ufać, iż wszystko będzie, jak trzeba.
"Zawsze jest jakieś wyjście z sytuacji. Bywa brzydkie. Może wywołać wrażenie, że ziemia osuwa ci się spod nóg. Ale nigdy nie jesteś w pułapce, Alice. Słyszysz? Każde kłopoty można przezwyciężyć."
"-Dotarło to do mnie, kiedy tu siedziałem. Może właśnie to powinniśmy zrozumieć, Alice. Że pewne rzeczy są darem, nawet jeśli nie można ich zatrzymać - Zamilkł i dokończył dopiero po chwili. - Może sama świadomość, że coś tak pięknego istnieje, jest wszystkim, na co tak naprawdę możemy liczyć."
Urodziliśmy się nie po to, żeby być doskonali,
lecz prawdziwi.
Jest tylko jedne wyjście, które mogę ci przedstawić, bo widzę je codziennie. Trzeba żyć. Angażować się we wszystko i starać się nie myśleć o siniakach.
Znacznie łatwiej jest tkwić w swojej dołującej robocie i na nią narzekać. Znacznie łatwiej jest nie ruszać się z miejsca, nic nie ryzykować i zachowywać się tak, jakbyś nie mogła nic poradzić na to, co ci się przytrafia
- Podrywasz tak wszystkie swoje pacjentki?
- Tylko te, które przeżyły.
-Mamo, wy się nie rozwiedziecie, prawda?
Jej oczy natychmiast się otworzyły.
-Rozwód? Jestem porządną katoliczką, Louiso. My się nie rozwodzimy. Po prostu każemy naszym mężom cierpieć przez całą wieczność!
Zrozumiałam, że mogę być centrum czyjegoś wszechwświata, czyimś powodem, aby nie odchodzić. Zrozumiałam, że mogłam wystarczyć
Ale dobrze wiedziałam, jak maska, którą człowiek decyduje się pokazywać światu, może być zupełnie inna od tego, co się dzieje w środku. Wiedziałam, że smutek i ból mogą doprowadzić nas do zachowań, których sami nie jesteśmy w stanie zrozumieć.
Słońce właśnie znikało za linią morza i rzucało w stronę domu dziadka ostatnie, pomarańczowe promienie. Morze wyglądało, jakby ktoś dolał do niego gęstego soku malinowego, który powoli rozpływał się i barwił wodę na czerwono i różowo.
Czego od nas chcecie? Głupie dziewczyny są zbyt głupie, mądre - za mądre, a przeciętne - zbyt zwyczajne?
Jeśli i tak miałam odpaść, powinnam była przynajmniej powiedzieć, co naprawdę myślę.
A jednak czasem nawet wielki Hipokrates mylił się, i to poważnie. Najistotniejsze jest to, że uczony uważał, iż choroba jest wynikiem nierównowagi czterech "humorów", zwanych też sokami - krwi, żółci, czarnej żółci oraz flegmy, tj, śluzu zwierzęcego. Teoria ta mąciła w głowach lekarzom i ich pacjentom aż do XIX stulecia.
To wszystko jest względne [...] Czasami do szczęścia potrzeba niezrównanie więcej, a czasami sporo mniej. Teraz szczęście dla ciebie to filiżanka kawy. Jutro może okazać się, że kubek soku z kiszonej kapusty, na kaca. Po tygodniu - nowe buty. A pamiętam czasy, gdy szczytem marzeń był zwykły kawałek chleba, Łyk wody. Albo po prostu żeby nie bolało...
Irving drżącymi rękami dopiął ostatnie guziki płaszcza. W lodowym domku było bardzo ciepło; jak na ironię, to właśnie przyprawiało go o dreszcze. Czuł, że foczy tłuszcz dotarł już do jego jelit i porucznik uznał, że najwyższy czas wracać. Miał nadzieję, że zdąży dotrzeć do ubikacji na Terrorze i że nie będzie musiał załatwiać potrzeby na lodzie. Miał dość kłopotów, kiedy odmroził sobie nos.
nie mógł jednak przypatrywać się urokom natury, gdyż ulicami szło tyle dziewczynek... dziewczynek... Maszerowały po trzy i pięć, całą szerokością chodników. Tuliły się do siebie, stukały zgrabnymi drewniakami, ssały śliwki wygarniane z torby papierowej i mokrymi od soku wargami uśmiechały się do przechodniów. Już zza pleców śmiech ich parzył i drażnił jak leciutkie muśnięcia włosków pokrzywy - Operation Reinhhardt.
Była jak sparaliżowana, a jedynym znakiem mówiącym, że jeszcze żyje, były łzy napływające do jej oczu. – Wszystko w porządku? Zapytałem odruchowo. – Co to jest?! – krzyknęła pytająco. Jej sposób wypowiadania się zaczyna mnie drażnić. W stopniu znacznym. Odpowiedziałem, czemu nie. Jestem dobry w drażnieniu byka. – To jest maślanka. Smakuje ci? – Mocne, ale jak masz jakiś sok, to da się pić. Głos miała zmieniony, jakiś taki bardziej charczący. – Nie mam soku, ale w zasadzie to nieważne. Jej ocena mojej maślanki była dla mnie jak jakaś nagroda Nobla albo lepiej, Oscar!
Kolejny ranek bez kawy, mydła i pasty do zębów. Znajduje jakieś piekielnie kwaśne, szkliste jagody i je żuję. Cierpki, ściągający sok pełen garbników czyści mi zęby. Nie jest toksyczny, ale smaczny też nie. Nie dostanę próchnicy, tak samo jak nie dostanę grypy czy dżumy, ale dzień rozpoczęty bez miętowej piany w ustach, z zębami szorstkimi od osadu, od razu jest jakiś niechlujny.
Siedzę przy niewielkim, porannym ognisku i zajadam wczorajszą pieczoną rybę.
Cywilizacja jest okropnie uciążliwa. Tłoczna, hałaśliwa, panoszy się i wciska w każdy zakątek. Mimo to bez przerwy mi czegoś brakuje. A to gazety, a to sieciowego radia, a to kawy, a to soku pomarańczowego. Ciągle czegoś mi się chce.
I nieodmiennie jest to coś, czego tu nie ma.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl