Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "skund stanie", znaleziono 8

Czasem, kiedy leżała nocą w łóżku, już nie na jawie, ale jeszcze nie we śnie, w miękkim stanie gdzieś pomiędzy, wracała myślami do ulubionych momentów, odtwarzała sobie w głowie scenki, sekunda po sekundzie, i dzięki temu wspomnienia z upływem czasu zamiast blaknąć, nabierały nowych barw.
Ujrzałem gwiazdy przed oczami i jasne światło, a następnie zacząłem tracić świadomość. Nie byłem w stanie trzeźwo myśleć, zaś mój stan był krytyczny. Wypuściłem z ręki swój kord, który z dźwięcznym metalowym stukotem legł na podłodze. Kilka sekund po nim, moje ciężkie ciało również zrównało się z ziemią.
Powinien wstać i wyjść, ale coś go powstrzymywało, cos kazało mu siedzieć w fotelu. Powietrze zrobiło się jakieś gęste, jakby lekko falowało, wydawało się, że wszystko delikatnie drży. Ten stan trwał dosłownie kilka sekund.
Spojrzała na faks w porządnie zapiętym skórzanym neseserze znajdującym się pod siedzeniem. Był szybszy od starego modelu Petera o kilkaset kilobajtów na sekundę i miał dużo lepszą grafikę. No cóż, być może jutro będzie musiała go użyć w celu wyjaśnienia pani prezydent Stanów Zjednoczonych, co Adolf Hitler porabia w układzie Wegi.
Plan ułożył mi się w kilka sekund. Najpierw potrzebowałyśmy zdrowego dziecka, jako dowodu, że Daria nadaje się na dawczynię. Po jego urodzeniu agencja przydzieli jej ważniejszych klientów, da lepsze wynagrodzenie, a ona będzie w stanie odłożyć do skarpety wystarczająco dużo, żeby potem w porę zrezygnować. Podda się procedurze kilka razy, nie więcej /... /W tym czasie ja uzbieram kapitał i stopniowo zaczniemy myśleć o wprowadzeniu Darii do świata modelingu.
Władza może przechodzić od jednego zuckerbrina do drugiego lub trzeciego do siedmiuset razy na sekundę – każdy raz osiąga się bardzo skomplikowany kompromis między wszystkimi trzema platformami politycznymi. Kompromis ten pozwala w najpełniejszy sposób uwzględniać nastroje obywateli w realnym czasie. Żaden najmądrzejszy i najbystrzejszy obserwator polityczny dawno już nie jest w stanie śledzić tych wszystkich procesów z taką szybkością, z jaką zachodzą. Skutkiem tego polityka pozostawała dostępna rozumieniu człowieka tylko w tym zakresie, w jakim zachodzi dyskusja nad nowymi algorytmami, podczas gdy sam proces polityczny. więcej
Joe Truposz należy do wybranej rasy banitów, znanych jako NB, naturalni banici, którzy dążą do złamania tak zwanych wszechświatowych praw naturalnych, narzuconych nam przez fizyków, chemików, matematyków, biologów, oraz przede wszystkim: by zastąpić gigantyczne oszustwo przyczyny i skutku koncepcją synchroniczności, dającą o wiele więcej możliwości. Zwyczajni banici łamią prawa ustanowione przez ludzi. Zakazy kradzieży i zabójstwa są łamane w każdej sekundzie. Prawo naturalne łamie się tylko raz. Dla zwykłego przestępcy złamanie prawa jest środkiem do celu: zdobycia pieniędzy, usunięcia źródła zagrożenia lub irytacji. Na NB złamanie prawa naturalnego stanowi cel sam w sobie: kres tego prawa.
I wtedy zaczął mówić. O jego ucieczce, która jednocześnie była pogonią, wieczną, bolesną pogonią za nią. O jego szaleńczych wyprawach zwiadowczych w czasie pobytu w Iraku i Afganistanie. O jego ciągłym nadstawianiu karku za wszystko i wszystkich. O tym, jak leżał na pustyni, patrząc w gwiazdy i trzymając narysowany przez nią portret, płakał bezgłośnie, a łzy spływały mu po policzkach i wtapiały się w stygnący piasek. O jego modlitwach, aby w końcu trafiła go jakaś pieprzona zbłąkana kula, bo nie mogąc żyć przy niej, nic chciał żyć wcale. Potem przyszło opamiętanie, zrozpaczony wzrok matki, zatroskany wzrok ojca, którzy jedno dziecko już pochowali, a teraz patrzyli, jak ich jedyny syn powoli zatraca się we własnym szaleństwie. Jak wziął się w garść, decydując się na to, o czym od początku wiedział, że to jedno wielkie oszustwo. I oszukał siebie, ją, wszystkich dookoła. A teraz zranił tak wiele osób, stracił najlepszego przyjaciela i wiedział, że postąpił nie jak honorowy człowiek, którym był od zawsze, tylko jak ostatni drań i egoista. I to go też dobijało. Ale nie mógł inaczej, bo ona i Max byli dla niego najważniejsi na świecie. Gdy skończył mówić, Paulina przytuliła jego głowę do swych nagich piersi i głaskała jego ciepłe policzki. – Piotrusiu, Boże. Tak bardzo chciałabym cofnąć czas, ale nie mogę, nie potrafię. Jedyne co mogę zrobić, to dać ci tyle miłości i szczęścia, ile tylko jestem w stanie. Ty jesteś moim życiem, moją jedyną, wielką miłością, w którą wątpiłam, a która była mocna i niezawodna, tak jak ty sam. A ja to odrzuciłam. Uwierz mi, nie ma minuty, sekundy, żebym tego nie żałowała. Ale masz rację. teraz koniec. Teraz mamy siebie, należymy do siebie, od zawsze przecież, od momentu, kiedy wpadłam na ciebie w bibliotece, od tamtej chwili jesteśmy ze sobą złączeni. A teraz, przez Maxa, jesteśmy złączeni jeszcze bardziej. I już nic nas nie rozdzieli. I nikt – pocałowała go w usta, a wtedy on wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni, szepcząc jej do ucha: – Kocham cię, moja czarnowłosa dziewczynko. moja, tylko moja.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl