“Panika to słowo ostre, gwałtowne. „Anxiety” jest jak cicha melodia na ksylofonie.”
“– A tak w ogóle: co u was słychać?
W rodzinie Simonsen zawsze odpowiadamy tak samo.
Mówimy: „Wszystko dobrze”.”
“Chciałabym powiedzieć dokładnie, jak jest. Ale jak właściwie jest? Gdy tylko próbuję to wyjaśnić, wszystko się rozmywa, bo zdania, które wypowiadają rodzice, wydają się takie przekonujące i wyważone. Najdziwniejsze, że to właśnie przy nich najbardziej się czuję jak chodząca porażka.”
“Your mum can’t feel what you feel inside.”
“You might get an A in your maths. But life is bloody different. You can’t expect life to be an A all the time.”
“Bardzo ciężki dzień. A jednak raz po raz odnajduję się w modlitwie. To zawsze będę mogła robić, nawet w najmniejszym pomieszczeniu.”
“Jestem pełna ufności, ale rzecz nie sprowadza się do wiary, iż życie zawsze dobrze mnie potraktuje, lecz do zaufania, że także w złych momentach będę akceptować życie i uważać je za coś dobrego.”
“Cały świat nie jest ciekawie, ale w każdym miejscu są ciekawe rzeczy.”
“Cóż, przyjacielu- ogarnął go ramieniem Ryży Placek- jesteś młody, jeszcze nie umiesz przegrywać. Kiedyś życie nauczy cię tylko.”
“...rodzinne strony, to są rodzinne strony i niczym ich zastąpić nie można.”
“... kto przyjaciela znalazł, ten skarby znalazł.”
“(...) I was full of piss and vinegar in those days, not to mention too stupid to know better, in other words still in my twenties (...).”
“"If having a soul means being able to feel love and loyalty and gratitude, then animals are better off than a lot of humans" /James Herriot/”
“...słyszy jak Eddie Dean podśpiewuje piosenkę, która jest tak upiornie znajoma, że w pierwszej chwili wydaje się przejawem delirium: Hey Jude... don't make it bad... take a saaad song... and make it better...”
“Przy biurku w recepcji siedziała Wielka Cyndi. "Siedziała" to niewłaściwe słowo. Na ten widok przychodził na myśl przysłowiowy wielbłąd, próbujący przecisnąć się przez ucho igielne. Blat biurka, którego nogi wisiały w powietrzu, kołysał się na jej kolanach jak huśtawka. Kubek z kawą niknął w dłoniach wielkich jak jaśki. Krótkie szpikulce włosów biły dziś w oczy różem. Makijaż kojarzył mu się z wypadkiem z kredkami świecowymi, którymi wymazał się w dzieciństwie, a biała szminka na ustach z filmem dokumentalnym o Elvisie. Zazwyczaj Cyndi witała go warknięciem. Dziś jednak uśmiechnęła się i zatrzepotała powiekami, przerażając go o wiele bardziej niż zwykle. wyglądała jak Bette Davis w "Co sie zdarzyło Baby Jame", tyle, że Bette Davis na sterydach. Palcem środkowym wskazała w górę, unosząc go i opuszczając. -Pierwsza linia?- spytał Pokręciła przecząco głową. Ruchy jej palca przyspieszyły. Spojrzała na sufit. Myron podążył za jej wzrokiem, ale nie dostrzegł niczego. Cyndi przewróciła oczami. Na twarzy miała nieruchomy uśmiech cyrkowego klauna. -Nie rozumiem- wyznał. -Win chce się z panem widzieć- wyjaśniła. Myrona zaskoczył jej głos, usłyszał go po raz pierwszy. Brzmiał tak pewnie jak głos hostessy programu kablowej sieci handlowej, w którym nie milkną telefony od wdzięcznych klientów opisujących nader szczegółowo, jak bardzo odmieniło się ich życie po zakupie zielonej wazy w kształcie góry Rushmore.”
“"Child, to say the very thing you really mean, the whole of it, nothing more or less or other than what you really mean; that's the whole art and joy of words." A glib saying. When the time comes to you at which you will be forced at last to utter the speech which has lain at the center of your soul for years, which you have, all that time, idiot-like, been saying over and over, you'll not talk about joy of words. I saw well why the gods do not speak to us openly, nor let us answer. Till that word can be dug out of us, why should they hear the babble that we think we mean? How can they meet us face to face till we have faces?”