Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "swoje sone", znaleziono 48

Nie wiadomo skąd wzięła się przyjaźń między Sonią Millar, Wiktorem Sternem i Michałem Burskim. Mimo, że przytrafiła się w mieście zrodzonym z ludzkiej różnorodności, to przecież i w nim była dziwolągiem.
Niektórzy wiedzą jak to jest być tancerzem ale zapominają jak to jest być czlowiekiem.
To miejsce - rozgląda się wkoło, jakby chciał podzielić się tajemnicą - ujawnia w ludziach najmroczniejsze brudy. Najmroczniejsze w każdym z nas. Nawet ja robiłam rzeczy, z których nie jestem dumny. - Przenosi okład na drugie kolano. - Może to kwestia baletu. Nie wiem. Miejsce jest tylko na jedną gwiazdę. A wszyscy inni się nie liczą. Wtapiają się w tło jak scenografia.
To miejsce - rozgląda się wkoło, jakby chciał podzielić się tajemnicą - ujawnia w ludziach najmroczniejsze brudy. Najmroczniejsze w każdym z nas. Nawet ja robiłam rzeczy, z których nie jestem dumny. - Przenosi okład na drugie kolano. - Może to kwestia baletu. Nie wiem. Miejsce jest tylko na jedną gwiazdę. A wszyscy inni się nie liczą. Wtapiają się w tło jak scenografia."
- Czemu potrzebuję szczęścia? – Przycisnęłam nos do terrarium, zastanawiając się, czy uda mi się wytresować motyle tak, żeby siadały na moich włosach niczym na gałązkach.
– Każdy go trochę potrzebuje. – Poprawił pojemnik, a ja obserwowałam trzepoczące wewnątrz monarchy. – Niektórzy wierzą, że motyle to dusze zmarłych Tych, którzy do nas powrócili
W ów ciepły czerwcowy poranek zło rozprzestrzeniało się szybciej niż myśl. Na spoczniku schodów prowadzących do budynku dziewiątego liceum ogólnokształcącego leżały trzy martwe ciała. Odarte z godności i człowieczeństwa, skalane śmiercią, zniszczone żmudną resuscytacją.
Większość śmierci przez powieszenie następuje nie z powodu przerwania rdzenia kręgowego, lecz na skutek uduszenia.
Kiedyś tego nie było. To jest pokolenie motyli. Dotkniesz skrzydełka i zaraz przestaje latać.
Nic się tak dobrze nie klika jak cudze dramaty.
Nie można być mistrzem w każdej dziedzinie.
Wszystko, co widziała przez całe swoje życie, przez długie pięćdziesiąt osiem lat, czego doświadczyła jako dziewczyna, kobieta, zona i matka, nie dało jej siły, by stawić czoła tej śmierci, tym trzem odebranym życiom, tym trzem skrzywdzonym przez diabła duszom.
Zawsze tak do nich mówiła. Do wszystkich, bez wyjątku. "Moje dzieci". Bo przecież w gruncie rzeczy byli tylko dziećmi. Zagubionymi, wrażliwymi, przeżywającymi najbardziej newralgiczny rozdział swoich nienapisanych biografii. U progu dorosłości, na skraju dzieciństwa.
Wszystko, co widzieli powiewający na wietrze Norbert, Sara i Tomek, było niczym w porównaniu do zbrodni, które miały dopiero nadejść. Bo jest takie zło, które nigdy nie gaśnie. I raz zaprószone tli się aż po kres czasu.
Musiała wezwać pomoc. Obudzić woźnego, zadzwonić po pogotowie, wezwać policję, odwołać lekcje. Raz jeszcze spojrzała na ciała ofiar.
Wrzeszczański Garnizon był jednym z tych modnych osiedli, na których chciał mieszkać prawie każdy.
W bramie oddzielającej oba skrzydła gmachu wisiały ciała trzech uczniów.
Sekcja zwłok to obraz i zapach. Odrealniony widok martwego ciała, wyprutej powłoki ułożonej na metalowym stole, oraz woń. Gryząca, nieprzyjemna, trudna do pomylenia z czymkolwiek innym. Zapach śmierci.
Sprawa potrójnego samobójstwa stała się najgłośniejszym tematem medialnym początku wakacji. Przynajmniej tak się wtedy wydawało. Bo przecież nikt nie wiedział, co miały przynieść kolejne tygodnie.
No bo ja już, kurwa, nie wiem, o co ci chodzi. Ja ci w związku nie idzie, to bez kija nie podchodź; jak w końcu masz kogoś, kto ci nie rozwala życia, to też jesteś jak pierdolony szerszeń...
Każdy doświadczony pracownik organów ścigania zdaje sobie sprawę, że rozgłos w śledztwie cieszy równie mocno, jak śnieg w kwietniu.
Większość "starych" żyje w totalnie innym kosmosie; jakby zupełnie nie pamiętali, co to znaczy być nastolatkiem.
Lubili się uczyć, w podstawówce łapali same wysokie oceny. Ale rówieśnicy nie doceniali ich talentów.
- W nauce - oznajmił autorytatywnie don Plutarquete - nigdy nie należy chwalić dnia przed zachodem słońca.
Tam, gdzie pojawiała się żona dona, tam były problemy. Oczywiście z łatwością je rozwiązywała, ale w większości przypadków ona była ich źródłem.
Na nowe czasy Egon Bondy najpierw narzekał tak: „Najgorzej jest rano i wieczorem/i w dzień/Kiedy śpię można wytrzymać” (zima 1992).
Niemniej, choć Don przyznawał to niechętnie, nawet jeśli jesteś zdenerwowany i źle cię traktują, nie powinieneś od razu zabijać rodzonej matki. To przesada.
Włoscy dworzanie. którzy dotarli do Krakowa razem z królową, byli nagminnie przezywani sodomitami i rozpustnikami, a sama Bona uchodziła za lesbijkę.
Nie potrafił kłamać. Przed Kwiatkowską nic się nie ukryło. Przy tej cholerze (ukochanej cholerze, żeby nie było) wszystkie Poiroty i Bondy razem wzięte mogłyby się z miejsca udać na emeryturę.
Z Hrabalem [Egon Bondy] poznał się tak (w 1950 roku):
„Ktoś mi powiedział, że ten pan mi postawi piwo, więc poszedłem do niego na Libeń i Hrabal rzeczywiście mi piwo postawił”.
Nawet kiedy myślisz, że jesteś za mała, to obok masz przyjaciół. A oni mogą sprawić, że urośniesz.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl