Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "zbych godzina", znaleziono 8

Nie wiesz, skąd się wziąłeś i dokąd zmierzasz, no nie? Ale z tym żyjesz. Nie wściekasz się zbyt często z tego powodu. Nie poświęcasz więcej niż godzinę dziennie na wygrażanie pięściami niebu i przeklinanie Boga.
Nigdy nie ma zbyt wiele czasu, by pożegnać się tymi, których kochamy. Zawsze próbujemy targować się z Bogiem o jeszcze jeden miesiąc, tydzień, godzinę. Czasem nie jest nam dana nawet minuta.
Noc w noc bezsenność kradła Hunterowi prawie cztery godziny snu. Wczoraj ukradła mu sześć. (...) Budził się w środku nocy sam w pokoju z uczuciem dławiącej tęsknoty, zbyt smutny, by ponownie zasnąć, zbyt wystraszony, by zamknąć oczy, zbyt dumny, by płakać.
Szła tak może z pół godziny, może czterdzieści minut, nim wreszcie odkryła to, co przed nią odkryły tysiące, a może nawet miliony ludzi: kiedy robi się zbyt obrzydliwie, najczęściej za późno jest również, by wrócić.
Zawsze od cyfr wolała słowa. Są o wiele bardziej poetyckie. O wiele piękniejsze.
O wiele szlachetniejsze, bogatsze i elegantsze. O wiele bardziej wzruszające.
Nie wyznaje się miłości za pomocą cyfr.
Nie wzywa się na ratunek za pomocą liczb.
Tylko za pomocą słów. Albo gestów. Oczu i mowy.
Marzy się za pośrednictwem słów. Cyfry służą do liczenia.
Czasu, godzin, minut. Które biegną zbyt szybko lub zbyt wolno.Liczy się (...) lata, które dzielą nas od śmierci. Pieniądze, których nie można wydać. Lub bliskich, których nie ma już wśród nas.
Kiedy w czasie Wielkiej Wojny w Warszawie szalał tyfus, bodajże w 1917 r., Niemcy też golili mężczyznom brody, a kobietom włosy. Wówczas straciłem brodę czarną, którą nosiłem dumnie, a teraz białą, którą nosiłam pokornie. Jestem pyłem i popiołem. Oby tylko takie grzechy obciążały moje sumienie, kiedy nadejdzie ostatnia godzina.
Istniały sprawy zbyt trudne, by je rozważać. Potrzebował godziny w spokoju, by jakoś to wszystko sobie poukładać. „Osobiste to nie to samo, co ważne”. Jaki człowiek mógłby myśleć w taki sposób? I przyszło mu wtedy do głowy, że wprawdzie Ankh miało w historii swoją porcję złych, okrutnych władców i zwyczajnych marnych władców, nigdy jednak nie znalazło się pod butem dobrego władcy. Byłaby to pewnie najbardziej przerażająca perspektywa.
Każde, nawet pozornie niegroźne jej załamanie niesie z sobą niebezpieczeństwo śmierci. Z niewinnej chmurki robi się mgła, zaczyna padać deszczyk, zmienia się w śnieg i zanim zdołamy się obejrzeć – przenosimy się z upalnego, tropikalnego lata w mroźną zimę. Zmoknięte liny i skafandry sztywnieją na kość, skały pokrywają się lodowym szkliwem i zupełnie nawet łatwy teren staje się nie do przebycia. Pozostaje tylko jedno wyjście – w dół. Niestety, i na to zwykle jest za późno. Zjazdy podczas śnieżycy, kiedy odmrożone ręce dają znać o sobie, z przemoczonym ciałem wstrząsają dreszcze, trwają zbyt długo. Po kilku godzinach umysł przestaje wysyłać rozkazy, człowiek robi się senny, obojętny, ma tylko dość nieustannej męki. Zakłada stanowiska zjazdowe byle jak, byle prędzej, lina wyślizguje się ze zdrętwiałych rąk, jeden moment nieuwagi, drugi. i nazajutrz lub za kilka dni przewodnicy z Chamonix patrzą na wzbijający się w górę helikopter, zwiastun nieszczęścia. s. 77
© 2007 - 2024 nakanapie.pl