Siedzieli na ławce w Parku Skaryszewskim, ukryci przed oczami spacerowiczów.
Alejki krzyżowały się ze sobą prostopadłymi szarymi liniami.
Jedną lżejszą, na wszelkiego rodzaju wypady, stojąc w kolejkach, czekając do dentysty, czy siedząc w parku.
W parku nie było już ani jednej żywej istoty, prócz mnie.
Idąc ulicą spotkałam siebie, nie zdziwiłam się, wiedziałam, że to musi nastąpić.
Zamówiła herbatę „1000 i jednej nocy” ze względu na kompozycję jaśminu i kawałków pomarańczy.
Mówią ze w stylu Barei, ale ja mam przecież inne poczucie humoru.
Domyślamy się tego, bo ofiary znajdywane są czasami w miejscach oddalonych od siebie o zaledwie kilka minut drogi.