Chyba kolega zartuje.
Znałem też paru samobójców, mój kolega skoczył z okna, pare miesięcy temu, a dwa lata temu inny powiesił się bo żona zabrała mu córkę.
Okazało się , że to ten kolega, który nie mógł po nas wyjechać.
Jeden z kolegów był o dwa lub trzy lata starszy i wprowadzał nas w tajniki gry „w noża”, co polegało na rzucaniu nożem w ziemię i zakreślaniu odpowied...
Oczywiście bąknął pod nosem jeszcze: „Ach te czuby…”, ale kolega na szczęście tego nie słyszał.