Spotyka płatki jej uszu, lewe podgryzając i śliniąc, tak jak zawsze lubiła.
Nagle poczułem z lewej dziwaczną, pustą martwą aurę i dostrzegłem pochylonego obok Murdocka.
Powoli podeszłam do okna, z lewej strony domu.
A leżenie z ustami w wykładzinie wcale nie było miłe, bo jakoś od dawna nie znalazłem czasu, by ją odkurzyć. – Biuro Ochrony Rządu – powiedział ktoś. ...