Od początku (choć bywam upiornie logiczna i zdroworozsądkowa) mówiłam, że pies się pojawi w odpowiednim momencie.
/-Można odnieść wrażenie, że Sofia była nie wiadomo jakim pasztetem, i że móc - powiedzmy, z Alice - byłoby lepiej, ale książę chciał właśnie z Sofią ...
Wyobraźmy sobie taki to obrazek: są wakacje, poranek, gdzie większość śniadania dzieciaki przesiadywały przy telewizorze, bo leciały teleferie.
Patrycja to taka ja sprzed lat.
A ja w sumie mam pytanie... czy tylko ja mam takiego pecha czy też jeszcze ktoś oprócz mnie czeka na te nieszczęsne ,,Biesy''?
Ale wtedy nie byłam jeszcze taka pokręcona.
Co w takiej sytuacji zrobimy?