Chciałem się poderwać, wtedy jednak panowie w czerni zrobili mały szacher-macher i już leżałem z mordą przyciśniętą do podłogi i rękami skutymi na ple...
Całe szczęście w ostatniej chwili zdążyłem się złapać wystającego kawałka skały i skończyło się tylko raną na dłoni, kilkoma siniakami i obitą dupą.
Kiedy nadszedł czas, zanurzyliśmy się w czarną otchłań i rozpoczęliśmy nużącą drogę w stronę brzegu.