Wysłane w eter

@Suvikki
2 obserwujących. 1 obserwowanych.
Kanapowicz od 3 lat.
Napisz wiadomość
Obserwuj
2 obserwujących.
1 obserwowanych.
Kanapowicz od 3 lat.
środa, 9 czerwca 2021

Książki, których nie przeczytałam



Dziś o książkach, których nie przeczytałam.

Uważam siebie za twardego zawodnika – jak już zacznę, to muszę skończyć. Chodzę, marudzę, łapię się za głowę, ale czytam do końca. Mam jednak na swoim koncie Goodreads folder wstydu z książkami, które mnie pokonały i mam wrażenie, że do tego niechlubnego grona właśnie dołączy kolejna.

Zacznę od pierwszej:

  • „Saga Sigrun” Elżbiety Cherezińskiej

Jako miłośniczka wszystkiego, co norweskie dostałam od męża na urodziny całą serię tych książek. Sama nie wiem, na co liczyłam. Chyba jednak na wartką akcję i podboje w tle. Co dostałam? Cóż – nie to. Sigrun była miałka, zupełnie bez charakteru. Pierwsze rozdziały są właściwie pieśnią pochwalną dla jej nieomylnego ojca, a później dziewczyna zostaje wydana za mąż za wspaniałego wojownika, Regina. Czytamy więc o tym, jak bohaterka zwiedza spichlerze i dogląda gospodarstwa podczas podbojów jej męża. Czytamy o strojach, jakie ubiera i o rozmowach jakie prowadzi… no właśnie. Czytamy O rozmowach. Bo rozmów wcale nie ma aż tak wiele. Dialogi zostały zastąpione stwierdzeniem „rozmawialiśmy o tym i o tamtym…”. Naprawdę miałam nadzieję, że dziewczyna w końcu weźmie się za siebie, że może jakiś plot twist ożywi tę średniowieczną wersję „Nad Niemnem”. Niestety, w książce nie ma NIC. Nie ma akcji, nie ma dialogów. Nie brakuje za to opisów współżycia bohaterów, przy czym nazwałabym to – jak ktoś to ładnie określił na LubimyCzytać, „porno dla prawicowców”. Nie były to sceny, które czytałam z wypiekami na twarzy i które dostarczyły mi rozrywki. Niektóre z nich zahaczały o gwałt i pozostawiały niesmak. Mąż brał ją mocno, brutalnie, bez pytania o zgodę, ona natomiast zachwycała się górami i dolinami jego ciała, a także lasem włosów łonowych… W tym przypadku wymiękłam w połowie i absolutnie nie mam zamiaru czytać pozostałych 3 tomów.


  • „Mroczniejszy odcień magii” V. E Schwab

Powieść fantasy, w której istnieją 4 równoległe światy. Są swoim zniekształconym lustrzanym odbiciem, a podróżować między nimi mogą tylko magowie. Koncepcja może była ciekawa, ale niestety styl pisania autorki jest dla mnie nie do zniesienia. Książka była nudna, a kiedy w końcu zaczynało się coś dziać, akcja przeskakiwała w inne miejsce, albo pojawiała się zupełnie niepotrzebna dygresja. Udało mi się polubić głównego bohatera, natomiast bohaterka, która w pewnym momencie zaczęła mu towarzyszyć, działała na mnie jak płachta na byka. Autorka miała pewnie zamysł wykreowania silnej i niezależnej postaci, ale Lila była ni mniej, ni więcej wkurzającą Mary Sue.


  • Seria LUX Jennifer L. Aementrout

Zaczęłam czytać z polecenia koleżanki z myślą, że to tylko 1 książka. Okazało się, że książek jest 5. Ale już od pierwszej miałam złe przeczucia. Jest to SF dla nastolatków. A właściwie dla nikogo, bo książka promuje według mnie szkodliwe wzorce samca alfa, który ignoruje wszystkich i zawsze stawia na swoim. Do tego rzeczony samiec jest kosmitą i zakochuje się w zwykłej nastolatce. Jako nastolatka czytałam bardzo fajną serię o kosmitach („Animorphs” - K.A. Applegate, Michael Reynolds, Katherine Applegate) więc postanowiłam dać LUX-owi szansę. Pierwszy tom jakoś zdzierżyłam. Drugi czytałam z myślą, że akcja się rozkręca i teraz na pewno będzie lepiej. Trzeci tom czytałam z myślą, że to już na pewno ostatni tom (naiwnie myślałam, że to trylogia). Kiedy odkryłam istnienie 4 i 5 tomu prawie się załamałam. Ale ja się przecież nie poddaję, hę? Poddałam. Jeśli nie cierpisz na poważny syndrom Sztokholmski lub nie kręci cię bycie pomiataną przez apodyktycznego dupka – omijaj tę książkę szerokim łukiem!


  • „W butach Valerii” Elisabet Benavent

To historia rodem z „Seksu w wielkim mieście”. Nie powiem wiele, bo książka bardzo szybko mnie zniechęciła. Językowo uboga. Dużo przekleństw, ale rzucanych na siłę i nie brzmiały wiarygodnie, zupełnie jakby bohaterka zgrywała jakiegoś luzaka. Sama lubię przeklinać. Uważam, że przekleństwa dodają ekspresji naszym wypowiedziom. W literaturze jednak jestem ostrożna. Uważam, że np. Ferrante w „Czasie porzucenia” świetnie operowała przekleństwami. „W butach Valerii” było dla mnie przerysowanie, na siłę wyluzowane i zupełnie nieangażujące.


Ostatnia pozycja na liście, której nie skreśliłam jeszcze definitywnie, ale jestem nią mocno rozczarowana. A jest to:

  • „Topieliska” Ewy Przydrygi.

Już na początku poznajemy Polę. Bohaterka budzi się zlana potem, jej piżama klei się do ciała. Kobieta idzie do łazienki zmierzyć temperaturę i okazuje się, że ma 39 stopni. Karci się w myślach, że „spieprzyła sprawę”, bo wypiła 1 drinka za dużo na imprezie sylwestrowej. Jest to dziwne, bo mogłaby sobie wyrzucać, że upiła się w trupa, ale pretensje, że przemarzło się w zimie, nie są dla mnie do końca logiczne. Do tego tłumaczenie się przed mężem, sprawia to wrażenie bardzo patriarchalnego związku. Bohaterka budzi męża i prosi, by ten zawiózł ich synka do lekarza. Jak reaguje mąż?

| – Ale wiesz, że wynagrodzisz mi to potem z nawiązką – wzdycha, zakłada swoje okulary w drucianej oprawie, chwyta mnie dłonią za szyję i jednym silnym ruchem przyciąga do siebie. Na policzku natychmiast czuję jego szorstki zarost, ocierający się o moją skórę. W usta Kuba wsuwa mi język, a wraz z nim wlewa we mnie swój oddech, spokój i przyjemne ciepło. Jego ręka wpełza mi pod koszulę i zatrzymuje się na prawej piersi.
– Zwariowałeś? – Odrywam się od jego ust, nieudolnie maskując niezadowolenie i przeszywające mnie dreszcze rozkoszy. Siadam na ramie łóżka. – Chcesz się zarazić?

No tak, bo przecież pierwszą rzeczą, jaką robi mąż, gdy ma chorą żonę, to łapie ją za cycek i wciska jej do gardła swój język, nie umywszy nawet zębów. Rozkosz bohaterki tez jest dla mnie zupełnie abstrakcyjna. 39 stopni gorączki to zapewne dreszcze, zimno, osłabienie… Wszystko, o czym bym marzyła, to czysta sucha piżama, kubek wody i łóżeczko.

Mam spory dylemat, bo podoba mi się styl pisania. Zdania są zgrabne, język bogaty. Ale te emocje i zachowania zupełnie niewiarygodne. Jak to możliwe, że już na pierwszych stronach redaktor nie wyłapał takiego faux pas?


Macie swoją listę wstydu? Czytacie zawsze do końca, czy macie wyznaczony limit cierpliwości?



× 3
Komentarze
@Mackowy
@Mackowy · prawie 3 lata temu
Czytając zamieszczony przez ciebie fragment topielisk doszedłem do wniosku, że to wcale nie jest lista wstydu, a raczej przejaw szacunku dla własnej inteligencji :)

edit: chociaż z drugiej strony, to 39 stopni mnie intryguje... może mąż Poli po prostu lubi, gdy w łóżku jest gorąco (słabe wiem, ale jaki fragment taki żart)
× 5
@Chassefierre
@Chassefierre · prawie 3 lata temu
O kurczę, ja bym Delilah Bard określiła różnymi sformułowaniami, ale nigdy Mary Sue... Oo''
WW
@Suvikki · prawie 3 lata temu
Moja przyjaciółka czyta masę YAF i też nie miała takich odczuć odnośnie Lili. Dałam szansę V. E. Schwab i przeczytałam jej "Nikczemnych". Było lepiej, ale utwierdzialm się w przekonaniu, że jej pióro nie jest dla mnie. Może kiedyś sięgnę jeszcze po "Niewidzialne życie Addie Larue", ale nie w najbliższej przyszłości.

Z ciekawosci: jak określiłabyś Lilę?
@Chassefierre
@Chassefierre · prawie 3 lata temu
Jako strasznie harde i irytujące stworzenie cierpiące na kleptomanię. ;)
× 1
© 2007 - 2024 nakanapie.pl