Wydania kieszonkowe coraz częściej pojawiają się na półkach księgarni. Od wielkich sieci, po dyskonty spożywcze, wszędzie można znaleźć małe wersje popularnych powieści. Jednak czy warto po nie sięgać? Czy dla każdego będzie to dobry wybór?
Dostępne, ale... nie zawsze
Wydania kieszonkowe mają format mniej więcej 12 na 17,5 cm. O ile wcześniej w tej formie pojawiały się przede wszystkim wznowienia kultowych serii, teraz można je dostać nawet kilka dni po premierze pełnowymiarowych odpowiedników. Dostępność tzw. pocketów jest coraz większa, co jednak nie oznacza, że wszystkie tytuły są tak wydawane. Jeśli więc chcielibyście stworzyć z nich całą biblioteczkę.... nie będzie to takie łatwe.
Wygląd ma znaczenie
To już chyba kwestia gustu. Moim zdaniem kieszonkowe wydania prezentują się przeuroczo. Mają niewielki format, mieszczą się nawet w niskiej półce i są po prostu miłe dla oka. Jeśli chodzi o jakość wydania, to w zasadzie nie ustępuje ona w niczym wersjom tradycyjnym. Czemu w zasadzie? Przy obszernych powieściach zdarza się cieńszy papier. Tak samo czasem widać oszczędności na okładce, poprzez pozbawianie jej dodatkowych ozdobników.
… i cena również
Jeśli chodzi o cenę... wydania kieszonkowe zdecydowanie wygrywają w tej kategorii. Nawet bez promocji są taniutkie, a kiedy trafi się na wyprzedaże, można je dostać dosłownie za grosze. Z kolei treści będzie w nich dokładnie tyle samo, co w wydaniach dwa, a nawet trzy razy droższych. Za te same pieniądze można więc przeczytać więcej.
Co dalej?
Z drugiej jednak strony, jeśli myślicie o późniejszej odsprzedaży swoich tytułów, może być ona problematyczna. Nie każdy lubi wydania kieszonkowe. Co prawda i tak bardziej opłaca się tanio kupić i nie sprzedać, jednak jeśli chodzi o wietrzenie półek... po przeczytaniu powieści jej „wysłanie w świat” może się okazać sporym wyzwaniem. Nie oznacza to jednak, że jest to niemożliwe. Niepotrzebne książki można wystawić na sprzedaż/wymianę nawet
u nas w serwisie :)
Funkcjonalność przede wszystkim!
Zdawałoby się, że w tej kategorii wydania kieszonkowe po prostu muszą wygrać. Ale czy aby na pewno? Z pewnością są bardziej mobilne. Łatwiej wsadzić je do torebki, są lżejsze i mniej narażone na uszkodzenia. Jeśli czytamy w tak zwanym „międzyczasie”, w kolejce do lekarza czy na przystanku, pockety spiszą się na medal. Są naprawdę poręczne i praktyczne.
W czym tkwi szkopuł? Mniejszy format ma swoją cenę. Jeśli duże wydanie nie ma dużo treści, to wersję kieszonkową będzie się dobrze czytać. Pewnie kojarzycie tytuły, które są wydane w taki sposób, że można by było je czytać z drugiej strony ulicy? Takie egzemplarze po zmniejszeniu nie tracą nic na komforcie używania. Co innego w przypadku “grubasków”. One aż proszą się o dwa tomy, a to z kolei zwiększyłoby cenę i kupowanie wydania kieszonkowego nie byłoby już opłacalne. Opasłe tomiszcza w wersji mini oznaczają cieniutki papier i miniaturowe literki. Nie każdy da radę tak czytać.
The winner is...
Dla mnie wydania kieszonkowe to fajna alternatywa, mam kilka takich i bardzo sobie cenię praktyczny format. Zwłaszcza w drodze, czy w podróży chętnie zabieram je ze sobą. Jednak to ciągle mniejsza część mojej biblioteczki. Nadal dominują w niej pełnowymiarowe wydania, bo są bardziej dostępne i łatwiej wymienić je potem na inne tytuły. A jak to wygląda u was?