Cytaty James Dashner

Dodaj cytat
- Doprowadzacie mnie, sztamaki, do obłędu. Nie można wydostać się z Labiryntu i pomysł, aby wbić się na parapetówę do kawalerki Bóldożerców, jest najgłupszym, jaki w życiu słyszałem. Równie dobrze już teraz możemy poderżnąć sobie żyły.
Jak to możliwe, aby labirynt, otoczony tak wysokimi i grubymi murami, był tak wielki, że dziesiątki dzieciaków nie mogły znaleźć z niego wyjścia przez tak długi czas? Kto zbudował tę konstrukcję? I, co ważniejsze, dlaczego ją zbudował? Jaki jest jej cel? Dlaczego się tu znaleźli? Od jak dawna już tam byli?
Nic gorszego nie mogło go już chyba spotkać. Ktoś wyczyścił mu pamięć i umieścił go w gigantycznym labiryncie. Sytuacja była tak niewiarygodna, że aż zabawna.
- Jeżeli się nie boisz - powiedział Alby - to znaczy, że nie jesteś człowiekiem.
Nienawidził ich. Nienawidził ich wszystkich. Wszystkich z wyjątkiem Chucka
- Proszę tylko o jeden, normalny dzień. Aby w końcu odpocząć.
- Więc twoje cholerne życzenie jest dla mnie rozkazem.
(...) Thomas odwrócił się i ujrzał uśmiechającego się Newta.
Powracające do niego wspomnienia były bardzo mgliste. A do świata spowitego mgłą światło nie dociera.
- Padnę na kolana i wycałuję twoje dymiące giry, jeżeli rozkminisz, o co w tym chodzi - powiedział Newt.
Tu nigdy nie padało(...), nie było zbyt gorąco albo zbyt zimno. Gdyby nie maleńki szczegół, że oderwano ich od przyjaciół i rodzin oraz uwięziono w Labiryncie wypełnionym rozwścieczoną hordą potworów, to naprawdę żyliby w tym miejscu jak w raju.
Raz próbowaliśmy odesłać z powrotem w Pudle jednego tępego świeżucha, jednak cholerstwo nie chciało ruszyć, dopóki go stamtąd nie wyciągnęliśmy.
On naprawdę ma zamiar wyjść? - zastanawiał się Thomas.
- Nie licz na buzi, gdy przyjdziesz mnie przepraszać - powiedział, a następnie wyszedł na korytarz.
- Zamknij drzwi! - ryknął Alby, posyłając w jego kierunku ostatnią zniewagę. Newt usłuchał, zatrzaskując za sobą drzwi.
Zapomnij o dawnym życiu, rozpocząłeś nowe.
Grubymi, czarnymi literami, na papierze sześć nagryzmolonych słów układało się w całość:
Ona jest ostatnia.
Kolejnych nie będzie.
Był to dziwny i niepokojący widok, zupełnie jakby stał na krańcu wszechświata, i przez krótką chwilę aż zakręciło mu się w głowie.
Mury się zamykały. Mury naprawdę się zamykały, czyniąc go więźniem Strefy.
- Cieszę się, że sobie to wyjaśniliśmy. - Kolejne przewrócenie oczami. - Powód, dla którego się dzisiaj tu zebraliśmy, jest taki, że przez ostatnie dwa dni niemal każdy dzieciak w Strefie przyłaził do mnie, jęcząc, że chce go albo zadręczyć, albo się z nim zaręczyć. Musimy w końcu postanowić, co z nim robimy.
Dlaczego cię nienawidzę? Chłopie, niczego się nie nauczyłeś, odkąd wylazłeś z Pudła. To nie ma nic wspólnego z nienawiścią, miłością, przyjaźnią czy czymkolwiek tam jeszcze. Liczy się wyłącznie to, czy przetrwamy..
Ludzie, którzy odebrali im ich życie.
Stąd nie ma powrotu, koleś!
- Śmiało - odpowiedział Newt.
Minho skinął głową i odwrócił się twarzą w stronę tłumu.
- Uważajcie na siebie - powiedział oschle. - I nie dajcie się zabić.
Thomas zaśmiałby się, gdyby mógł, jednak był na to zbyt przerażony.
- Świetnie, no to żeś nas zagrzał - odpowiedział Newt.
Półtora metra. Metr. Pół.
Thomas wiedział, że nie ma wyboru. Ruszył. Przecisnął się przez wbijające się w szczelinę pręty w ostatniej sekundzie i wszedł do Labiryntu.
Wrota za nim zamknęły się z głośnym hukiem, odbijając się echem po pokrytym bluszczem kamieniu, niczym śmiech szaleńca w szpitalu dla obłąkanych.
Wywaliłeś to miejsce do góry nogami, cholerny szczylniaku. Połowa Streferów uważa cię za Boga, a druga chce spuścić twoje dupsko do szybu Puchy. Jest o czym gadać.
Postaraj się coś jeszcze sobie przypomnieć. Poszperaj w mózgownicy, pogrzeb w bajorze i pomyśl jeszcze (...). Zanurkuj w tej mętnej otchłani i wydobądź coś więcej. Postaraj się dla dobra nas wszystkich.
- Chcę zostać Zwiadowcą.
Newt odwrócił się i spojrzał mu prosto w oczy.
- Jesteś tu zaledwie od kilku dni, sztamaku. Nie wydaje ci się, że to trochę za wcześnie na śmiertelne życzenia?
-To najważniejsze rzeczy z zaopatrzenia, jakie dostajemy - ogłosił Minho. - Przynajmniej dla nas. Za każdym razem przysyłali w Pudle nowe. Gdybyśmy biegali w kiepskich butach, nasze stopy przypominałyby teraz cholerną powierzchnię Marsa. - Pochylił się i zaczął szperać w skrzyni. - Jaki masz rozmiar?
-Rozmiar? - Thomas zastanawiał się przez chwilę. - Nie wiem. [...] Schylił się, ściągnął but, który miał na sobie, odkąd pojawił się w Strefie, i zajrzał do środka. - Czterdzieści cztery.
-Ja pierniczę. Ale masz wielgaśnie szwaje. - Mihno wstał, trzymając parę lśniących, srebrnych butów. - Wygląda na to, że mamy tu jakieś. Stary, w tym można udac się na spływ górski.
Normalny labirynt byłby nie lada wyzwaniem - a ten zmienia się co wieczór, więc jeśli podejmiesz parę błędnych decyzji, to spędzisz nockę z wściekłymi bestiami. To nie jest miejsce na przygłupów i mazgajów.
Chyba cię łosoś pokąsał - wymamrotał Thomas.
Nic już nie będzie takie same.
Chłopak powinien być teraz w szkole, w domu, bawić się z dzieciakami z sąsiedztwa. Zasługiwał na to, aby noce spędzać w domu z rodziną, która go kochała i się o niego martwiła. (...) Thomas poczuł nienawiść do ludzi, którzy odebrali tego biednego, niewinnego chłopca jego rodzinie. (...) Chciał, aby Chuck był szczęśliwy.
(...) nawet fałszywa nadzieja była lepsza od żadnej.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl