Cytaty Wojciech Chmielarz

Dodaj cytat
To zabawne, jak szybko wszystko to, co w ukochanej osobie wydaje ci się wspaniałe, cudowne albo chociaż ciekawe, zaczyna irytować i męczyć.
Jedna z zasad dobrego planowania mówi, żeby liczyć na najlepsze, ale przygotować się na najgorsze. Czasami jednak na najgorsze nie da się przygotować – z braku czasu, sił lub zasobów. Wtedy trzeba po prostu mieć nadzieję na łut szczęścia.
Mieszkasz w Polsce, chłopie, tutaj, jak ktoś ma okazję wpakować cię w szambo, to zrobi to dla samej radości patrzenia, jak się w nim taplasz.
Psy zawsze kochają swojego pana, choćby nie wiadomo, jak je traktował. Będą lizać rękę, która ich przed chwilą biła. I ona również była gotowa to zrobić.
Kiedy życie ci się rozsypuje, dzieci dają powód, żeby wstać z łóżka.
Jeśli trzymasz sukę wystarczająco długo na łańcuchu, to nawet kiedy ją z niego spuścisz, ciągle będzie czuła jego niewidzialny ciężar.
– Był pan kiedyś na polowaniu?
– Nie – przyznałem.
– Wie pan, dlaczego myśliwy zawsze mówi „farba”, a nie „krew”?
– Nie.
– Bo jesteśmy hipokrytami. Opowiadamy, że zwierzę przyjęło kulę, jakby dostało prezent. Kładziemy, zamiast zabijać, kłujemy, zamiast dobijać, a konstrukcję, z której strzelamy do zwierzyny, nazywamy amboną, jakbyśmy byli w jakimś kościele, a nie w lesie.
– Do czego pani zmierza?
– Tylko do tego, że kiedy człowiek przyzwyczai się do takiego dwójmyślenia, to naprawdę niewiele trzeba, by przy zmrużonych powiekach zobaczyć dzika, a nie człowieka.
– To dlaczego nam pan pomaga, skoro pan nas nie zna?
– Nie wiem. Chyba dlatego, że kiedyś umarłem.
– Umarł pan?
– Tak, na chwilę. Na niecałe pięć minut.
– I co?
– I chyba teraz mniej się boję. Już mam to za sobą. Wiem, co mnie czeka. Łatwiej dzięki temu podejmować decyzje. Oby te właściwe.
Ale teraz młodzież jest jakaś dziwna. Od razu skurwiona. Jakby z taśmy ich wypuścili z wadą fabryczną.
Chwyciła się za głowę i przymknęła powieki.
Odbijało jej. Te wszystkie myśli, te fantazje łamane na koszmary - to nie było zdrowe.
Pomimo jej wszystkich wizji przyjechali cali i zdrowi na wymarzony odpoczynek do Chorwacji. Miała obok siebie ukochanego męża i wymarzonego syna. Czego mogła chcieć więcej?
W Chorwacji najpierw było płasko i nudno, jak na polskiej A2, ale potem dojechali w góry, tak piękne i malownicze, że na moment zapomniała o swoich morderczych wizjach.
Wzgórza, plamy zieleni, winnice, zaniedbany, ale malowniczy dom na skraju wąskiej drogi, niebieskie niebo i równie niebieskie morze, słońce, Chorwacja - ładnie. Powinna się tym cieszyć, a ona po prostu się bała.
Tak w Chile, jak i w Chorwacji przeszkadzało mu jedno - bliskość morza. Nienawidził Adriatyku. Lubił sobie wyobrażać, że gdzieś po drugiej stronie globu jakiś młody Chilijczyk jest równie negatywnie nastawiony do Pacyfiku.
Wiele, wiele razy modliłam się, żebym pewnego dnia się obudziła i okazało się, że nigdy nie miałam brata. Cholera, zrobiłeś tyle głupot, że można by nimi obdzielić kilka osób. Chcę po prostu powiedzieć, że jesteś złym człowiekiem, Dawid.
To straszna sytuacja, kiedy własne wspomnienia okazują się najbardziej obrzydliwym miejscem, które można odwiedzić.
Kiedy żyjesz ze świadomością, że wszystkie informacje są pod ręką, że wystarczy tylko sięgnąć do kieszeni i pomacać palcem po ekranie, wówczas niczego nie musisz wiedzieć ani zapamiętać. A w chwili zagrożenia odpadają zabawy komórką i grzebanie w sieci. Musisz opierać się tylko i wyłącznie na tym, co masz w głowie.
Ludzki mózg jest zadziwiającą maszyną, która lubi sama dopowiadać to, czego nie zapamiętała, żeby stworzyć spójną opowieść.
-Podobno taka miłość jest najsilniejsza.
-Jaka?
-Platoniczna. Bo nigdy się nie spełnia. Nie mamy szans przekonać się, jakby było naprawdę. Zostają same marzenia.
- Zuzanna Łatkowska- przerwał wywód Mortka, zdając sobie sprawę, że Celtycki ma cechę wszystkich polskich polityków: potrafi pierdolić na dowolny temat, a najwięcej na te, na których zupełnie się nie zna
- ...jest pani sama?- zapytała policjantka.
- Przyszłam z koleżanką na zakupy.
- Jak się nazywa koleżanka?
Celtycka zatrzepotała rzęsami.
-Visa Platinum.
Przegrana była nie klęską, tylko jedynie zmianą okoliczności, do których należało się dostosować.
Jest sobota, siódma rano. Jaki prokurator przyjedzie ci o tej porze do zwykłego pożaru nawet z trupem w pakiecie? Później wszystko podpiszą. Tylko my, szare żuczki gnojarze, jeździmy do każdej pierdoły.
"Zgiął się wpół i dyszał z trudem łapiąc oddech. Nie mógł jednak teraz się poddać. Zostało mu jeszcze trochę pracy. Nie próbował już podnosić ciała, tylko złapał trupa pod ramiona i ciągnął za sobą."
"Gdzieś na skraju pola widzenia pojawiła się mroczna sylwetka. Straszna, zimna i ukochana. Mama. W dłoni trzymała pasek. Sprzączka lśniła w bladym blasku ulicznych świateł."
- A zrobiłaś coś jeszcze? - zapytał drwiącym głosem - Krzyczałaś? Broniłaś się? Próbowałaś go odepchnąć, uderzyć, wsadzić palce w oczy? Czy może tylko powiedziałaś "nie", ale tak cichutko, żeby cię przypadkiem nie usłyszał?
Serce zaczęło jej mocniej bić.
Pomyślała, że nie chce iść do łóżka z Verą.
Pomyślała, że nie chce iść do łóżka z Johanem.
Ale chciałaby mieć takie wspomnienie.
Czasami zaskakiwało ją to, jakie dzieci bywają łatwe w obsłudze. Przyjmują każde słowo dorosłego za prawdę objawioną. Cokolwiek im się powie, jest dla nich czymś normalnym, zwyczajnym i właściwym.
Nie potrafiła przestać ich podglądać. Bała się, że jeśli stąd odejdzie, coś jeszcze się stanie. Na oczach jej syna. A ona nic nie będzie w stanie zrobić, żeby to powstrzymać.
Kawa faktycznie była mocna i gorzka, aż wykręcała pysk. Taką lubił. Zaczął się rozglądać za paczką papierosów, ale nigdzie jej nie widział. Pewnie wczoraj wypalił całą. Mógłby sięgnąć po elektronicznego papierosa. Miał gdzieś tutaj, ale nie lubił. Dla niego to było jak dymanie w gumce - niby prawie to samo, ale przyjemność minimalna.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl