Pozytywne opinie na temat "Osobliwego domu Pani Peregrine" wyrastają ostatnio w internecie jak grzyby po deszczu, więc książka ta nie mogła nie zwrócić mojej uwagi. Z doświadczenia wiem, że często tak popularne książki nie spełniają moich oczekiwań względem nich i podchodzę do lektury z dystansem. Tym razem jednak fabuła zainteresowała mnie wystarczająco, by tę książkę zakupić. Całe szczęście, nie czuję się rozczarowana, a wręcz przeciwnie, oczarowana.
Standardowo, zacznijmy od fabuły.
Jacob nie jest typowym nastolatkiem, nie ma wielu przyjaciół i znajomych, jest raczej samotny. Od małego marzył o zostaniu wielkim podróżnikiem oraz odkrywcą, ale w końcu dotarło do niego, że wszystko zostało już odkryte. Podróżował tylko palcem po mapie razem ze swoim dziadkiem, który zaszczepił w nim tę ciekawość świata i zajmował w życiu chłopca najważniejsze miejsce. Opowiadał najlepsze historie jakie można sobie wymarzyć, o niezwykłym sierocińcu na walijskiej wyspie, w którym mieszkał, w czasie wojny oraz o innych dzieciach, swoich osobliwych przyjaciołach, z których każdy dysponował jakąś umiejętnością. Jedne dzieci unosiły się w powietrzu, inne były niewidzialne, lub supersilne. A pieczę nad nimi wszystkimi sprawowało stare Ptaszysko. Brzmi niezbyt realnie, prawda? Tak pomyślał także Jacob i w pewnym momencie nawet pokazywane przez dziadka Abrahama fotografie uznał za fotomontaż, a wszystkie historie za wymysły.
Wszystko zmienia śmierć dziadka w tajemniczych okolicznościach i jego ostatnia wola. Pragnął, by wnuk udał się do dawnego sierocińca i odnalazł Ptaszyko. Od tej chwili życie Jacoba nigdy nie miało już być takie jak kiedyś.
Pomysł na fabułę wyjątkowo mi się spodobał, jest dość oryginalny i bardzo ciekawy. Jedyne co mi w niej trochę zgrzyta to wiek głównego bohatera. Mam już dosyć powieści z
szesnastolatkami w roli głównej. Sądzę, iż gdyby dodać Jacobowi rok lub dwa powieść nie
straciłaby na wartości. Za to do projektów postaci nie mam zastrzeżeń, ponieważ okazują
one emocje, nie są pustymi lalkami, które bez słowa skargi czy zastanowienia bezkrytycznie przyjmują wszystko co zrzuci na niego los. Poza tym ich zachowanie zdecydowanie jest naturalne, ma sens. Podejmują decyzje, jakie podjąłby normalny, żywy człowiek, ktoś z nas.
Fotografie osobliwych dzieci, zamieszczone w książce, to jej kolejny wielki plus. Wszystkie pochodzą z prywatnych zbiorów kilku kolekcjonerów i to także im ta powieść zawdzięcza niepowtarzalny klimat. Oglądając je odczuwa się pewien niepokój, a także wprowadzają one elementy grozy, których w samej treści jest moim zdaniem nieco za mało.
Od lektury ciężko się oderwać, akcja pędzi na przód, a Ransom Riggs spisał się naprawdę świetnie, bo jego styl jest bardzo przyjemny w odbiorze. Czytałam praktycznie bez przerwy, od pierwszej strony, aż do ostatniej i ani przez moment nie czułam się znudzona.
Warto też wspomnieć, że książka oprócz funkcji rozrywkowej pełni jeszcze jedną, ponieważ został w niej poruszony bardzo ważny temat, tolerancja. "Osobliwy dom Pani Peregrine" pokazuje jak traktuje się osoby, które nie wpasowują się w normy. A przecież każdy z nas ma prawo do życia, nawet jeżeli na swój sposób jest "inny".
Niestety muszę się przyczepić do jednej rzeczy, która mnie w oczy kłuje. Mam na myśli
tłumaczenie tytułu. Na oryginalnej okładce jak byk jest napisane MISS Peregrine. Skąd więc tłumacz wziął panią, zamiast panny, to ja nie wiem. Najwyraźniej nie widzi różnicy pomiędzy jednym, a drugim. Dodam, że pozostałe kilka kobiet w wieku pani Peregrine zostało określone pannami, jak w oryginalne. Błąd występuje tylko przy tytułowej bohaterce. Czyżby tłumacz coś sugerował?
Przy lekturze bardzo mile spędziłam czas, książka jest ciekawa, wciągająca i oryginalna, o co trudno ostatnimi czasy. Jestem zdecydowanie pod wrażeniem debiutanckiego tworu pana Riggsa, chociaż pomimo wszystko jednak brakuje mi trochę grozy w tej książce. Niemniej ta książka jest dla mnie w czołówce roku 2012 i polecę ją właściwie każdemu.