Człowiek to jedyna istota, która naumiała się przetwarzać żelazo na swoje potrzeby - bzdura kompletna. Na dnie oceanicznym całkiem niedawno odkryto ślimaka, który dosłownie buduje sobie żelazną zbroję. Chrysomallon squamiferum, bo o nim tutaj mowa, operuje na głębokości niemal trzech kilometrów, gdzie cała społeczność koncentruje się wokół kominów hydrotermalnych. To właśnie z nich wydobywa się ciepło oraz mieszanka podziemnych składników, będących zupą życia dla wielu stworzeń. Nasz ślimak postanowił pójść o krok dalej i zamiast wapnia do budowy muszli użył żelaza. Podobnie stało się z łuskami, którymi otoczył swoją delikatną nogę. Dno morskie to tak jakby obca planeta. 90% pozostaje niezbadane. Więcej wiemy o powierzchni Marsa. Ciekawe, co jeszcze kryje się w mroku...
Widziałem zwiastun, więc można powiedzieć, że tak :) Ja osobiście trzymam kciuki za gigantyczną ośmiornicę pseud. Kraken. Jakby to rzekł Fox Mulder: I want to believe...
Istnienie Krakena udowodnili w Piratach, no weź! Ale tak na poważnie, naprawdę ciekawe ile jeszcze nieznanych nam gatunków żyje w głębinach. (I oby Kaiju jednak tamtędy nie wyszły)
To ja dzisiaj przedstawiam japońską latającą wiewiórkę karłowatą albo polatuchę japońską (Pteromys momonga).
To maleństwo żyje na terenie Japonii, w lasach subalpejskich. Jego dieta składa się z liści, kory drzew, owoców i nasion. :)
Najczęściej można spotkać je na wyspach Honsiu i Kiusiu. Budują gniazda w zagłębieniach drzew i miejscach, w których gałęzie stykają się z pniem. Gniazdo wyścielają mchem i porostami. Częściej osiedlają się na drzewach iglastych niż liściastych.
Ten tutaj mały to jednodniowy kanczyl afrykański znany również jako wodnokanczyl afrykański (Hyemoschus aquaticus). To ssak parzystokopytny z rodziny kanczylowatych.
Można go spotkać w Zachodniej Afryce (od Gwinei do Kamerunu).
Kanczyle zamieszkują lasy z gęstą roślinnością, położone nad wodą. Są świetnymi pływakami i potrafią dobrze nurkować. W razie niebezpieczeństwa (ich naturalnymi wrogami są węże, ptaki drapieżne i lamparty) uciekają właśnie do wody.
Prowadzą nocny tryb życia, dzień spędzają w norach. Żyją pojedynczo, na stałym terenie. W pary łączą się tylko w czasie godów. Żywią się trawami, liśćmi i pędami, ale nie pogardzą owadami, skorupiakami, rybami, padliną i mniejszymi ssakami.
Wystraszony kanczyl może Was oszczekać - tak brzmi jego głos ostrzegawczy.
Mimobdella buettikoferi jest lepiej znana jako gigantyczna czerwona pijawka. Mieszka sobie na zboczach góry Kinabalu na Borneo i jest postrachem tamtejszej ściółki. To istny potwór, który wypełzł z jakiegoś koszmaru i teraz pochłania swoje ofiary... żywcem.
Przed Mimobellą nie ma ucieczki. Jak już zacznie zasysać, nie puści. Konsumuje głównie dżdżownice, które na Borneo, podobnie jak ona, potrafią osiągnąć długość 50 cm.
Ten tutaj kolega to jedyny gatunek w obrębie rodzaju kangurzak (Aepyprymnus) czyli... kangurzak rudawy (Aepyprymnus rufescens). Jest on przy tym największym ssakiem z rodziny kanguroszczurowatych.
Żyje w lasach i stepach wschodu Australii, od Queensland do północno-zachodniej Wiktorii.
Kangurzak nie jest aż taki drobny, jakby się mogło wydawać - długość jego ciała wynosi od 38 do 52 centymetrów, a samego ogonka od 35 do 40 centymetrów. Czyli to nie taki chomiczko-myszoskoczek tylko prawdziwy australijski badass!
Kangurzaki zazwyczaj budują gniazda z trawy i spędzają tam najcieplejszą porę dnia. Niestety, są bardzo ufne w stosunku do ludzi - podobno można je nawet karmić z ręki. Z tego powodu stają się łatwą zdobyczą dla sprowadzonych przez człowieka do Australii dzikich psów i lisów.
Na chwilę obecną kangurzaki nie są zagrożone wyginięciem (a przynajmniej nie były przed pożarami w Australii), ale według prognoz będzie trzeba zacząć troszczyć się o ten gatunek. Bo tak w ogóle to kangurzaki rozmnażają się bardzo powoli - mają najwyżej dwa młode rocznie.
Panie i Panowie, oto jeden z najbardziej zabójczych drapieżników Afryki - kot czarnołapy (Felis nigripes)!
Gatunek ten został odkryty i opisany zaledwie 196 lat temu, bo w 1824 roku przez człowieka znanego jako William Burchell. Kot czarnołapy stał się tym samym oficjalnie najmniejszym przedstawicielem dzikich kotowatych Afryki.
Długość ciała takiego kitku waha się od 36 do 52 centymetrów, ogona od 12 do 20 centymetrów, a jego masa ciała wynosi od 1,2 do 4,5 kilograma. Występuje tu wyraźny dymorfizm płciowy - samce są zdecydowanie większe, niż samice.
Nazwa gatunkowa wzięła się naprawdopodobniej od czarnych opuszek kocich łapek. Pomimo, że odkryty niespełna 200 lat temu gatunek ten już jest wciągnięty na listę zagrożonych - polowania na tego kota są zabronione w Botswanie i Republice Południowej Afryki.
Koty czarnołape preferują suche, otwarte sawanny i występują na przestrzeni od Botswany, przez Namibię do RPA. Żywią się małymi ssakami, gadami i szarańczakami. Ciąża kotki trwa od 63 do 88 dni, a w jednym miocie znajdują się maksymalnie dwa kocięta.
Może dlatego, że umaszczeniem kitku przypomina geparda, który najliczniej zamieszkuje po sąsiedzku a na terenach kota czarnołapego bywa często ale gościnnie. Lokalnych kacyków uwiera, że Kargule zza miedzy stroją się w lamparcie skóry a oni tak trochę ten... ubogo. Ale jak natłuką ileś tam kotów a jeszcze "uszlachetnią" coniebądź, to pozadają szyku, że nie tylko gepardzie futra ale jeszcze miotełki z ich ogonków do oganiania się od much mają. Tak myślę. Na logikę zaś: Koty czarnołape do życia potrzebują wysokich traw. Jakie, kude, wysokie trawy, jak człowiek tam swoje bydło pasie, które te trawy wyżera.
Podobnie jak w przypadku kotka powyżej, tak mamba czarna dostała swoją nazwę od części ciała. Jej jama gębowa charakteryzuje się bowiem fioletowym ubarwieniem niekiedy tak ciemnym, że aż niemalże czarnym. Stoi to w kontraście do reszty ciała mamby, które jest w odcieniach beżu. Przez wielu miłośników gadzin wszelakich mamba czarna uważana jest za najbardziej eleganckiego węża na świecie. Poza tym to prawdziwy postrach Afryki. Wystarczy 10% jednorazowej dawki jadu, aby zabić człowieka. Proces trwa kilkanaście godzin, śmierć jest jednak mało bolesna, bo jad mamby paraliżuje układ nerwowy. Ofiara zachowuje świadomość, ale traci podstawowe zdolności w tym oddychanie. Mamba czarna jest też bardzo agresywna i szybka. Potrafi ścigać przeciwnika z prędkością 24 km/h, czyli mniej więcej tyle co statystyczny biegacz w sprincie. Przed wycieczką do Afryki warto więc się nieco odchudzić. Tak na wszelki wypadek ;)
Gdy mowa o wężach: Jak odróżnić, czy gad jest jadowity i nas ukąsi czy jadowity nie jest - i, dla odmiany - udusi. Fachowcy mówią, że po kształcie głowy. Głowy węży jadowitych są bardziej płaskie, z kształtu sercowate, z charakterystycznymi wysklepieniami z tyłu czaszki - ze względu na gruczoły jadowe właśnie. Głowy węży niejadowitych są trójkątne, wyraźnie wysklepione, w stosunku do ciała raczej niewielkie. To tak przy środzie ode mnie.
Jagrys przy takim tete-a-tete z wężem dobrze byłoby mieć parę sekund na ogląd, zanim gad przejdzie do działania. Zawsze powtarzam: nie ma to jak polska przyroda:)
... i żmija zygzakowata, nie zapomnij dodać. ;] Ale spoko, nawet kobra królewska da ci kilka sekund na ogląd zanim plunie ci jadem w oko. Insza inszość, że na odległość ok. 2-3 metrów celność takiego kobrzego plunięcia jadem w oko wynosi jakieś 100%.
Farmer Cristian Mallocci, żyjący w Sardynii, stał się posiadaczem naturalnie zielonego szczenięcia! Piesek, zwany Pistachio, urodził się z matki Spelacchi, która jest kundelkiem. Reszta rodzeństwa małego Pistachia ma futerko białe, jak ich matka. I chociaż może się Wam wydawać to niemożliwe, to zjawisko istnieje naprawdę, chociaż jest bardzo rzadkie. Są dwa wytłumaczenia tego fenomenu: pierwszy mówi o tym, że zielona sierść u szczeniąt występuje, gdy psy o naturalnie bladej sierści są plamione przez ,,smółkę'' w łonie matki. Druga zaś jako przyczynę wskazuje pigment zwany biliverdinem, który jest obecny w łonie matki. Ten sam pigment ma odpowiadać za zielonkawe zabarwienie niektórych siniaków.
Niestety Pistachio nie zawsze będzie zielony - z czasem niesamowity kolor jego futerka wyblaknie i piesek stanie się podobny do swojego rodzeństwa.
Plus: w styczniu tego roku urodził się jeszcze jeden zielony (limonkowo-zielony) owczarek niemiecki. Ten dostał na imię Hulk. ;)
Środa, moi mili! Dziobaki same w sobie są wystarczająco dziwne. Ale czy wiedzieliście, że gatunek ten jest jednym z nielicznych ssaków biofluorescencyjnych? W świetle UV dziobacze futerko jarzy się niebiesko-zielonym odcieniem. ;)
Pewnie chodzi o podryw, no bo o co innego? W czasie godów samczyk robi się pięknie świecący, a im bardziej świecący się robi, tym bardziej atrakcyjny. Nie zdziwię się, jak za parę lat i u nas najdzie moda na fluorescencyjne tatuaże :)
Moja środowa ciekawostka o zwierzętach dotyczyć będzie lwów i padną tu dwa słowa-klucze: lew+Tsavo. Ktoś kojarzy? Nie? A film "Duch i Mrok" z Valem Kilmerem i Michaelem Douglasem o lwach-ludojadach? Oto one: Po lewej czaszki tychże. Nie, to nie są lwice, nikt ich nie ogolił ani nie są to lwie niedorostki. Populacja lwów zamieszkujących tereny Tsavo wykształciła szereg cech fizjologicznych i behawioralnych, które znacząco odróżniają je od innych populacji lwów. Między innymi jest to szczątkowa grzywa u samców, lub jej zupełny brak. Przyczyną tego zjawiska jest wysoki poziom testosteronu u samców lwów, co przekłada się na wysoki poziom agresji. Osławione ludojady to samce alfa rozmiar XXXXL. I kolejna ciekawostka: Jeden z nich miał wadę zgryzu, która uniemożliwiała mu skuteczne zabijanie. Może lwy z Tsavo w porównaniu z lwami z takiego Serengeti wyglądają śmiesznie i mniej dorodnie, ale jak twierdzą tubylcy i naukowcy - to lwy z Tsavo są groźniejsze i bardziej niebezpieczne.
Ponoć książka Ludojady z Tsavo nie jest tak dobra jak film "Duch i Mrok", ale nie wypowiem się, ponieważ jej nie czytałam. Moi rodzice nazwali koty na ich cześć. Nie są tak groźne jak powyższe lwy, ale uwielbiają polować. Szczególnie na myszy i małe ptaki. Niestety jeden z nich, Duch odszedł na początku tego roku :( Kiedyś występował w sesjach zdjęciowych na naszym instagramie.
Ja widziałem dokument o tych lwach. Wspomniana wada zgryzu uważana jest za główną przyczynę niepoprawnych politycznie zachowań, bo powodowała również ból zwierzęcia, przez co było ono bardziej agresywne. Dlatego człowiek - nieco cherlawy, ale liczny i łatwy łup - trafił do menu. Drugi lew był prawdopodobnie tylko naśladowcą.
Film jednak nieco ubarwił tę historię, bo prawdziwe lwy z Tsavo nie miały jaskini, w której kolekcjonowały swoje trofea. Według Hollywood widać samo pożeranie ludzi było za mało atrakcyjne, więc trzeba było tym kociakom nieco podkręcić psychikę ;)
Lwy z Tsavo przeszły do legendy, ale to nie jedyne kotki-ludojady w Afryce. Dwa lata temu w RPA lwy zabiły i pożarły co najmniej kilku ludzi. Ilu dokładnie - nie udało się policzyć. Byli to prawdopodobnie kłusownicy, którzy weszli na teren prywatnego rezerwatu Sibuya. A w parku Krugera z kolei, również w RPA, lew zabił jednego kłusownika, po którym zostawił tylko głowę. Dla przestrogi, jak mniemam :) Kraje afrykańskie kuszą turystów lwimi atrakcjami. Za wiadro gotówki uzbrojony przewodnik zabierze Was do buszu, każe rozłożyć dwa namioty i tak oto spędzicie razem noc słuchając ryczących w ciemnicy lwów. Przygoda życia, co nie? Ale przed taką wycieczką warto wziąć po uwagę fakt, że owe lwie ryki często gęsto są niczym innym jak muzyką z głośników. Koledzy przewodnika udają się samochodami w różne miejsca, skąd nadają porykiwania, dzięki czemu turyści doznają efektu stereo, który świetnie pasuje do śpiewki, że oto właśnie dwa potężne samce ostrzegają się wzajemnie z drugiego końca terytorium. Ot, ciekawostka przyrodnicza w sam raz na środę :D
Wtorkowy wieczór, czyli tak jakby środa, więc pora na jakieś krwiożercze ciekawostki :)
Bywają na świecie stworzenia, które są tak przerażające, że nawet nie mają polskiej nazwy. Dotyczy to pewnego podgatunku mrówek z grupy Dolyrus, co to sobie żyją w Afryce. Owady te prowadzą agresywny i - co gorsza - nomadyczny tryb życia, co polega na tym, że mrówki idą, zabijają wszystko, po czym idą dalej i nigdy nie wiadomo, gdzie się mogą pojawić następnym razem. Często budują podziemne tunele, więc ich nie widać... aż jest za późno. Jedna kolonia może składać się nawet z 22 mln osobników (!!!). Robi to wrażenie, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę, że już pojedyncza mrówka może sprawić nie lada problem człowiekowi. Ba, są dowody na to, że nawet gruboskórne słonie uciekają przed tymi mrówkami. Czy można im się dziwić? Trawiąc tę ciekawostkę, warto zadać sobie odwieczne pytanie, powtarzane przez najwybitniejsze umysły już od zarania ludzkości: co by się z nami stało, gdyby takie mrówki były wielkości samochodów?
Istnieje jeszcze teoria, że mrówki zrobiłyby z nas swoich niewolników, ale sytuacja z masowym pożeraniem rzeczywiście zdaje się być bardziej prawdopodobna :)
Z ostatniej chwili! Włosy Donalda Trumpa uznały, że mają dość wstydu i postanowiły na dobre opuścić swojego nosiciela. Okazało się, że to gąsienica pewnej ćmy flanelowej, która żyje w cieplejszych rejonach obu Ameryk. Nie powinno się jej głaskać, bo to grozi dość bolesnym podrażnieniem. Teraz wolna od politycznych zobowiązań, gąsienica może wrócić w rodzinne strony i przepoczwarzyć się w nocnego motyla :)
Z tej perspektywy wygląda jak połączenie pekińczyka ze szczotką ryżową. Widać Trump używa wyłącznie naturalnych barwników do włosów, a ta gąsienica doskonale je zna ;)
Kakapo (Strigops habroptila) czyli endemiczne nowozelandzkie papugi są jedynymi nielotami wśród papug. I są przy tym też najcięższymi papugami na świecie (ważą od 2 do 4 kilogramów). Skrzydeł kakapo używa do utrzymywania równowagi ciała, podparcia oraz do amortyzowania lądowania po skoku z drzewa.
Kakapo posiadają również dobrze rozwinięty zmysł węchu, co związane jest z ich nocnym trybem życia. Podobną umiejętność rozpoznano tylko u jednego innego gatunku papugi. Dodatkowo, jedną z najbardziej niezwykłych cech kakapo jest jej silny zapach, opisywany często jako stęchły. Biorąc pod uwagę dobrze rozwinięty zmysł węchu kakapo przypuszcza się, że zapach ten może być chemosygnałem, odgrywającym ważną rolę w ptasiej społeczności.
Czasami określa się je mianem parrot owl, a to ze względu na charakterystyczną szlarę wokół oczu i nocny tryb życia.
Kakapo są roślinożerne i posiadają niski wskaźnik podstawowej przemiany materii. Mogą żyć nawet 120 lat, a średnia ich życia wynosi około lat 95. W związku z tym kakapo dość późno dojrzewają płciowo (w wieku 6-9 lat). Są też jedynymi papugami, które cechuje poligyniczny system rozmnażania. Dodatkowo, samiec nie zajmuje się młodymi. Tylko samiczka.
Jeśli chodzi o gody kakapo, to polegają one na tym, że samce opuszczają swoje terytoria i zbierają się w niedużych grupach na ,,arenie'', żeby rywalizować między sobą, by przyciągnąć samiczki. Samiczki nasłuchują rywalizacji samców i wybierają partnera w oparciu o jakość jego pokazu. Między samcami i samiczkami nie tworzą się żadne bliższe więzi - spotykają się tylko na czas kopulacji, a potem znowu prowadzą samotniczy, terytorialny tryb życia.
Samiczka składa od 1 do 2 jaj i wysiaduje je przez 30 dni. Zaloty odbywają się co około 4-6 lat, wtedy, gdy obłuszyny produkują szczególnie dużo nasion, którymi kakapo się żywią.
Gdyby ktoś chciał, to można sobie adpotować wirtualnie takiego kakapo - dostajecie imienny certyfikat, kakapo-pluszaka, zakładki do książki i naklejki. A poczucie dumy z dobrej inwestycji w nowozelandzkiego ptasiora jest bezcenne! :D
PS. Gdyby kogoś faktycznie interesowało, to adoptowałam Waikawę tutaj. ;) PSS. Na pierwszym zdjęciu jest Waikawa. ;)
Kallima inachus znany jest również, jako pomarańczowy liść dębowy, indyjski liść dębowy lub martwy liść.
Należy do rusałkowatych i występuje w tropikalnej Azji, od Indii do Japonii. Gdy złoży skrzydła przypomina suchy liść z ciemnymi żyłkami. Jego kamuflaż jest jednym z bardziej znanych przykładów mimikry w świecie zwierząt. :)
Diabeł tasmański to kuzyn kangura, który zasłużył na swoją nazwę jak mało który zwierzak. Po pierwsze, diabły mają niesłychanie mocne szczęki, które bez trudu łamią kości. Po drugie diabły żyją w grupach, które - podobnie jak piranie - rozszarpują ofiarę w szaleństwie pożerania. Po trzecie diabły działają głównie w nocy, a do tego wrzeszczą jak opętane, że aż ciarki na plecach mają swoje własne ciarki na plecach. Po prostu wyobraźcie sobie, że śpicie pod namiotem gdzieś tam w buszu, w totalnej ciemności, elegancko, cisza spokój, aż tu nagle...
Czytałem, że one tak robią w każdej sytuacji, niekoniecznie konfliktowej i dlatego mają opinię zwierząt agresywnych, choć ich intencje wcale agresywne być nie muszą.
Nie wyobrażam sobie takiej nocki pod namiotem i ten futrzak gdzieś niedaleko. Dla mnie nawet spanie pod namiotem we własnym ogrodzie to noc bez zmrużenia oka.
Tak, stworek z obrazka istnieje naprawdę. Kałamarnica olbrzymia to może i nie Kraken, ale na pewno powinna budzić respekt każdego żeglarza. Największy znany okaz został odkryty pod koniec XIX wieku w wodach Nowej Zelandii i mierzył aż 18 metrów długości. Samo oko miało średnicę 37 cm... Ale to ekstremalny przypadek. Zazwyczaj spotykane osobniki są dużo mniejsze, co i tak robi nie lada wrażenie, o czym przekonał się pewien miłośnik surfingu:
To wyjątkowy moment, bo żywe monstrum zostało nagrane raptem kilka razy i udało się to dopiero w przeciągu ostatniej dekady. Choć nigdy nie zdarzyło się, aby kałamarnica pożarła człowieka (nic nam o tym nie wiadomo przynajmniej), zaatakowany nurek, tudzież surfer śmiało mógłby zostać wciągnięty pod wodę, a następnie skonsumowany. Kwestia decyzji tak naprawdę :)
Kawki przypomniały mi ostatnio, że istnieje piękne zjawisko zwane murmuracją:
Nie wiadomo dlaczego ptaki zbijają się w wielkie grupy i latają w ten sposób. Nie do końca wiadomo też, jak udaje im się manewrować w takim tłoku, żeby na siebie nawzajem nie powpadać.
Ja myślę, że chodzi o zabawę. A Wy? :)
A, no zjawisko to najczęściej obserwuje się jesienią. :)
Zabawa zabawą, ale ja myślę, że to głównie chodzi o to, aby w oczach wroga stworzyć ogromnego potwora. Tak samo robią ławice ryb, ale jak nas uczy sir David, tak się to jakoś poukładało, że wrogowie nie dają się nabrać i zamiast potwora mają wyżerkę :)
Co nie zmienia faktu, że w takiej ogromnej grupie statystycznie łatwiej przetrwać niż w pojedynkę. Nie zważając jakie są intencje jednych i drugich widok jest cudowny, zapiera dech i piersiach. Mam też nadzieję, że jest prztyczkiem w nos dla antropocentryków i pokazuje im, że inne stworzenia też są w stanie współpracować na wysokim poziomie.
Tak już środowo trochę, więc... Mamuty wędrowały po Polsce, to wiemy. Wędrowały też po Syberii, gdzie w wiecznej zmarzlinie można znaleźć ich szczątki. Niektóre są w dobrym stanie i dzięki nim mamy wgląd w życie tych zwierząt. Ljuba jest najlepiej zachowaną mumią mamuta. Do tego stopnia, że w jej żołądku naukowcy byli w stanie znaleźć mleko matki. Tak, Ljuba żyła krótko, ledwo miesiąc. Jej tragiczna śmierć nastąpiła jakieś 42 000 lat temu. Prawdopodobnie ugrzęzła w błocie i desperacko walcząc o życie zassała w trąbę muł, którym ostatecznie się udusiła. Takie rzeczy zdarzają się i dzisiaj wśród słoni. Matki często są świadkami takich wydarzeń i to są bardzo emocjonujące sceny. Niewykluczone, że pradawne mamuty również były zdolne do głębszych emocji.
Nie jest już tajemnicą, że słonie posiadają niezwykłą inteligencję emocjonalną - potrafią się pocieszać nawzajem, gdy inny osobnik wykazuje zdenerwowanie czy niepokój, współpracują ze sobą, "opłakują" zmarłych, potrafią wracać w miejsca, gdzie leżą kości innych słoni, bo mają niesamowitą pamięć. Po kimś to musiały odziedziczyć. Zresztą! Wystarczy spojrzeć na takiego Mańka z Epoki lodowcowej. Coś jest na rzeczy.
Istniały kiedyś ptaki znane jako reliktowce małe (moho braccatus), w języku hawajskim nazywane Kauaʻi ʻŌʻō.
Kauai występowały endemicznie na Hawajach i były prawdopodobnie najmniejszymi hawajskimi miodojadami, mierzyły bowiem do 20 centymetrów długości. Ptaki te miały ostry, lekko zagięty w dół dziób i żywiły się nektarem roślin z rodziny lobeliowatych. Nie pogardzały przy tym małymi bezkręgowcami i owocami. Ich upierzenie było błyszczące czarne lub ciemnobrązowe z nielicznymi żółtymi piórkami na nogach i jasnymi wstęgami na piersi. Kauai budowały gniazda w wydrążonych jamach i norach na ziemi w gęsto zalesionych kanionach na wyspie Kaua'i.
Kauai były dość pospolite do początku XX w. - wtedy ich populacja załamała się i zaczęła się gwałtownie zmniejszać. Już w latach 70. XX w. jego występowanie ograniczało się do obszaru chronionych bagien Alaka'i.
W 1981 r. napotkano jedną parę, a w roku 1985 r. jednego samca – był to ostatni odnotowany osobnik. Po raz ostatni słyszany był w 1987 r. i od tego czasu uważany jest za gatunek wymarły.
Poniżej macie nagranie śpiewającego Kauai z 1987 roku:
Wśród przyczyn wymarcia tych ptaków wymienia się działalność człowieka polegającą na niszczeniu siedlisk naturalnych Kauai oraz przywiezienie na wyspę świń, szczurów i komarów, które były sprawcami wielu chorób wśród Kauai.
Mamy w Polsce pełną gamę skrzydlatych drapieżców i według mnie najfajniejszym z nich jest krogulec, znany również pod bardziej adekwatną nazwa - jastrząb wróblarz. To średni ptak, który charakteryzuje się skromnym opierzeniem i równie skromnym dziobem, zwieńczonym złotym klejnotem, jaki widać na zdjęciu powyżej. Jak na mój gust kompozycja krogulca to mistrzostwo designu w wykonaniu Matki Natury.
Ale nie dajcie się zwieść. Wróblarz to maszynka do mordowania i boją się go nie tylko wróble. Żadna drobna ptaszyna nie może czuć się bezpiecznie ani w lasach, ani nad morzem, ani nawet w miastach. Krogulce są bardzo pospolite i uniwersalne w działaniu, choć najczęściej można je spotkać na wschodzie.
Małe krogulątka natomiast to, w odróżnieniu od standardowcyh piskląt, słodkie misie ptysie, które przypominają kulki z białego puchu. Nic tylko je głaskać i karmić surowym mięsiwem :)
Hm... <zamyśla się> A taki krogulec to by potem mieszkał gdzie? Lokalne związki sokolników zajmują się wynajmowaniem fajnych wolier czy trzeba mieć własną?
Raczej na własny rachunek nie można trzymać krogulca, ale nawet jeśli można, to i tak chyba lepiej z jakimś klubem się dogadać. Ja tak miałem kiedyś z koniem, który mieszkał sobie w profesjonalnej stadninie i był do mojej dyspozycji za jakąś tam kwotę miesięcznie. To był dobry układ, pamiętam, bo sponsorów koń miał kilkunastu i nie wychodziło drogo. Stadnina zadowolona, koń i my, kowboje :)
@Fredkowski - brzmi nieźle. A nie wchodziliście sobie czasem w drogę? W sensie, że nie zdarzało Wam się w tej samej chwili uznać, że w ten oto wtorek o 18 będziecie jeździć konno?
Australia jest lądem pełnym zaskakujących stworzeń, które w dużej mierze są jadowite albo groźne. Mało kto więc wie, że jest też miejscem, które zamieszkuje najmniejszy opos na świecie - pałaneczka karłowata (cercartetus lepidus)! Pałaneczki występują w południowo-wschodniej Australii i na Tasmanii. Zamieszkują głównie lasy twardolistne, scrub eukaliptusowy i czasami formacje krzewinkowe.
Jedną z cech charakterystycznych pałaneczki jest niewielki rozmiar - te stworzonka osiągają rozmiary od 11 do 17 centymetrów (licząc z ogonem) i ważą zaledwie od 6 do 10 gramów! Mają też duże sterczące uszka i długie wąsy na krótkim pyszczku.
Gniazdują na drzewach. Żywią się nektarem, owadami, pająkami, skorpionami(!) i małymi jaszczurkami. Przy dostatecznej ilości jedzenia gromadzą zapas tłuszczu w nasadzie ogona. Nie są przy tym tak zjawiskowe jak tłustogony, ale pozwala im to przetrwać w ciężkich warunkach.
Czy wiedzieliście o tym, że w Polsce jest ponad 600 gatunków pająków? Wszystkie jadowite :D Ale raptem kilka jest w stanie zaszkodzić człowiekowi, choć nie mogą się w tym równać z zagranicznymi kolegami. Niemniej lepiej ich unikać, a już na pewno lepiej unikać kolczaka zbrojnego. Ten cudak żyje w trawie i charakteryzuje się - zgadliście! - kolczastym uzbrojeniem. To największa tego typu broń wśród naszych pajęczaków i bez trudu można nią spenetrować ludzką skórę. W takim wypadku ukąszony obywatel doświadczy obrzęku, piekącego bólu i drgawek. Co więcej, objawy mogą utrzymywać się ponad tydzień. Czy można od tego umrzeć? Jak najbardziej, z tym że odbędzie się to na takich samych zasadach jak w przypadku dziabnięcia przez osę lub pająka krzyżaka - trzeba być uczulonym lub dostać zakażenia :)
Pingwin mały czyli Eudyptula minor jest najmniejszym spośród pingwinów. Można go spotkać u wybrzeży Nowej Zelandii i Australii.
Dorosły osobnik waży około 1 kilograma i mierzy do 40 centymetrów. Pingwiny małe mają charakterystyczny niebieski kolor upierzenia, który czasami wpada w indygo. W wodzie potrafią rozwinąć prędkość do 6 kilometrów na godzinę.
Są też jedynymi pingwinami, które w trakcie jednego lęgu są w stanie złożyć i wysiedzieć dwa jaja. A tak w ogóle to czasami zdarza im się przeprowadzać lęgi i dwa razy do roku, bo kto im zabroni? ;)
A to zdjęcie przestawia dwa osamotnione pingwiny (samca i samiczkę), których partnerzy umarli. Ta dwójka spotyka się co wieczór, żeby oglądać Melbourne i pocieszać się wzajemnie.
Już chyba gdzieś było, ale warto powtórzyć przy okazji: To schemat będący wynikiem badan japońskich naukowców, którzy obserwowali życie miłosne pingwinów w tokijskim zoo. Jak widać, jest to sytuacja, yyy... skomplikowana :D