Widać nasz szeryf @Chassefierre nie boi się wziąć węża do ręki, tak więc specjalnie dla niej dzisiaj ciekawostka o tych uroczych zwierzątkach. Otóż wielokrotnie już słyszeliśmy, jak bardzo w przyrodzie ważny jest kamuflaż. Im mniej się wyróżniasz, tym lepiej dla ciebie. Ewolucja poświęciła wiele uwagi temu zagadnieniu, aczkolwiek niektóre gatunki węży zdają się funkcjonować wbrew logice. Ich barwy bowiem są niczym suknia drag queen na konwencji w Las Vegas. Czemu tak jest, naukowcy do końca nie wiedzą. Ale jedno jest pewne: od tych zimnokrwistych skurkobańców nie sposób oczu oderwać.
to jest nasza jaszczurka, jedyny gad ( oprócz dinozaurów), który może zamieszkać w moim domu, odrobinę zeszła jej farba z pyszczka ponieważ ma swoje lata
Nie przeginaj, aleksiunka, i co jeszcze oprócz automatu? Może frytki, hę? Dostajesz więcej amunicji i mogę psa tropiącego wypożyczyć, o! 😆 A jak nie podoba się, to Ci Fred- nasz kanapowy Rambo pożyczy tutkę z jarzębiną!
@Fredkowski, szczęściarz z Ciebie. Nie życzę nikomu żadnych powikłań, okropność. U mnie minął już 5 tydzień chorowania. Oprócz innych dolegliwości mam chyba też objawy mgły mózgowej ☹️.
To jak już przy wężach jesteśmy, to pokażę Wam mojego ulubionego.
Nie żaden tam pyton czy wąż zbożowy, albo inny grzechotnik. Mam zaszczyt przedstawić żmijowca kolczastego (spiny bush viper, łac. Atheris hispida): To piękne stworzenie jest gatunkiem endemicznym Afryki Środkowej. Jest, a jakże!, jadowite i prowadzi nocny tryb życia.
Ich łacińska nazwa pochodzi od greckich słów oznaczających odpowiednio ,,włochaty'' i ,,ogoniasty''. W sumie nic dziwnego, zważywszy na te piękne łuski, prawda? :) Węże te nie są też przesadnie duże - osiągają długość maksymalnie 76 centymetrów.
Jeśli chodzi o ich jad, to niewiele o nim wiadomo, poza tym, że zawiera neurotoksyny. Co to oznacza? Ano to, że ukąszenie przez taką piękność może spowodować uszkodzenie mózgu lub obwodowego układu nerwowego. W niektórych przypadkach może prowadzić też do poważnego krwotoku narządów wewnętrznych albo do śmierci. Oczywiście poszczególne osobniki mogą się różnić pod względem toksyczności jadu (w zależności od kilku różnych czynników, w tym regionu geograficznego) jednak lepiej tego nie sprawdzać na własnej skórze.
A gdzie ich szukać?
Żmijowce kolczaste żyją z lasach deszczowych, lasach zwykłych i bagnach Afryki Środkowej, chociaż można je spotkać również w Afryce Wschodniej. Dzięki swojemu chwytnemu ogonowi mogą trzymać się gałęzi i zwisać do góry nogami. To w sumie ich sposób polowania - zaczajenie się i szybki spadek na upatrzone danie. Lubią też ukrywać się w liściach lub zwijać w kształt litery S zanim skoczą na swój obiad. Często można spotkać je też owinięte wokół trzciny lub łodygi jakiejś rośliny. Lubią też wylegiwać się na kwiatach i gnijących liściach.
A co jedzą? Na ich dietę składają się głównie małe ssaki, ptaki, jaszczurki i żaby.
W porze deszczowej węże te łączą się w pary i w ciągu 6-7 miesięcy na świecie pojawia się od 9 do 12 małych wężyków o ciemnozielonej łusce i falistych paskach. Maleństwa dopiero po kilku miesiącach osiągają dorosłe ubarwienie.
Niewiele więcej wiadomo na temat tych pięknych stworzeń - prowadzą one bowiem dyskretne i nocne życie, unikając ludzi. No, a poza tym są też bardzo jadowite. Na szczęście nikt jeszcze nie wpadł na to, żeby je łapać i sprzedawać do różnych terrariów prywatnych. I niech tak zostanie!
Jakie cudne. Jak będziecie we Wrocławiu, to polecam Zoo Team - można wejść, wziąć węża, jaszczurkę, pająka, skorpiona i różne inne zwierzątka na ręce. Otrzymujecie opiekuna i on Was zapoznaje ze zwierzętami :) Węże są bardzo przyjemne w dotyku :)
@Fredkowski - po brzuszku akurat nie głaskałam, bo byłam rozdarta między ,,ojej, ale on jest fajny!'' i ,,kochanie, spokojnie, on mnie nie ugryzie, gdyby mógł mnie ugryźć, to pani by go nie pokazywała, prawda?'' (Pani, w tle ,,no w sumie on może ugryźć, ale jeszcze się nie zdarzyło i nie jest jadowity''. Również w tle, moje kochanie, *panika mode on*) ;)
@Patriseria - we Wrocławiu będę chciała obejrzeć WSZYSTKO! Zamierzam spędzić tam dzień dosłownie od otwarcia do samego zamknięcia! :D
dziecko foki szarej (na uroczym zdjęciu u góry) nazywane jest... szczeniakiem 😉 Rodzi się pokryte lanugo- białym puszkiem. Około 3 tygodnie po narodzinach zmienia barwę i staje się podobne do mamy ☺️ Jego masa urodzeniowa może sięgać od 11 do 20 kilogramów!
Dzisiaj prezentuję Wam jedną z najstarszych ras psów - Xolosa znanego również jako nagi pies meksykański lub bezwłosy pies Azteków.
Psy te pochodzą z Meksyku. Są bardzo towarzyskie i inteligentne, czułość okazują wszystkim domownikom ale szczególnie przywiązują się do jednej, upatrzonej osoby. W domu spokojne, na spacerach aktywne. Ze względu na brak sierści są idealne dla alergików.
Występują w trzech rozmiarach - małym, średnim i dużym. Ważą od 4 do 20 kilogramów, przeciętnie żyją 12-15 lat. Są wrażliwe na ostre słońce i na mróz.
Aztekowie cenili Xolosy tak dalece, że składali z nich rytualne ofiary swoim bogom. Czasami też je zjadali. :(
A ponadto, Xolos Azteków to właściwie jeden do jednego z Anubisem Egipcjan, co z kolei przypomina o innych transkulturowych połączeniach jak piramidy czy samolotoptak. Wnioski nasuwają się same...
@aleksiunka w Ameryce Pd trochę inaczej mówią po hiszpańsku, chociaz piszą w większości tak samo. Przykład "Yo" - czyli Ja. Hiszpan powie "Jo", ale już Peruwiańczyk "Dżo".
@Tanashiri - bezwłose psy są śmieszne w dotyku, mają takie ciepłe ciałko. Ciężko to wyjaśnić, trzeba pogłaskać takiego, żeby się dowiedzieć, jak to jest. :D
@Fredkowski - a co powiesz na takiego jabłkowitego? ;)
Jeśli ktoś oglądał film Coco, to ten niezbyt mądry pies głównego bohatera to właśnie Xoloitzcuintle. Według azteckich wierzeń był przewodnikiem dusz wędrujących do krainy śmierci - Mictlan. Inne źródła sugerują, że był także zwierzęciem konsumpcyjnym. Dotyk psa tej rasy był ponadto uważany za leczniczy (robiono okład z psa - żywego, żeby nie było - na bolące miejsca). @Tanashiri - bywają psy tej rasy z sierścią - do głaskania.
Edit: głaskałam bezwłosą świnkę morską. Oprócz tego, że prześmiesznie wyglądała - taki mini hipopotamek - w dotyku była jak aksamit.
@Mackowy - tak, musiałyby chodzić w kurteczkach i sweterkach. Tak samo jak grzywacze chińskie. :)
@Airain - wierzenia te później ewoluowały w przekonanie, że żeby dostać się do Mictlanu trzeba przepłynąć najpierw wartką, głęboką i niebezpieczną rzekę. Na jej brzegu czekają na swoich właścicieli psy i to dzięki ich pomocy dusze pokonują rzekę. Jeśli jednak ktoś był złym człowiekiem, który znęcał się nad swoim psem, to nie może liczyć na jego pomoc po śmierci i zostaje skazany na wieczną tułaczkę po pustej, zimnej krainie wiecznych ciemności.
Stawiam na wiosłonosa. Ich charakterystyczne nosy są wyposażone w wiele elektroreceptorów. Dzięki nim wiosłonos może zlokalizować skupiska zooplanktonu, które z kolei wytwarzają, jak każdy żywy organizm, napięcie elektryczne. Ta ryba jest w stanie wyczuć nawet jedną milionową wolta. Jedzą podobnie jak wieloryby - otwierając paszczę, za pomocą specjalnych fiszbin filtrują wodę z planktonu. W naturze wiosłonosy żyją m.in. w dorzeczu Missisipi w Ameryce Północnej.
Kojarzycie tego tutaj kolegę? To słynny makak, który znalazł aparat i zrobił sobie selfie. Wybuchła z tego nie lada afera na temat tego, czy tej uśmiechniętej mordeczce przysługują prawa autorskie do zdjęcia. Według sądu - nie przysługują.
Sam makak ma to gdzieś. On jest zbyt wyluzowany, żeby się takimi pierdołami przejmować. Makaki czarne bowiem uważane są za jedne z najszczęśliwszych gatunków na świecie. Żyją w miejscach, gdzie jest tyle jedzenia, że nie muszą go szukać ani się o nie kłócić. W efekcie mają mnóstwo czasu na relaks, czyli zabawy i seks. Dużo seksu.
Relaksacyjny styl życia makaków pokazuje, że te małpy mają dużo większą wrażliwość niż inne naczelne. Ich zachowanie potrafi być bardzo subtelne, niemalże ludzkie.
To stworzonko powyżej to niełaz. A dokładniej rzecz biorąc niełaz tygrysi.
Niełazy pochodzą z Australii i Nowej Gwinei. Są mięsożernymi torbaczami prowadzącymi nocny tryb życia, co oznacza, że większość dnia spędzają w norze.
Istnieje sześć gatunków niełazów, z czego cztery żyją w Australii, a dwa w Nowej Gwinei. Niełazy ważą od 300 gramów do 7 kilogramów. Ich futerko jest brązowe lub czarne, a nosy różowe.
W większości prowadzą samotniczy tryb życia, w interakcje społeczne wchodzą na czas krycia, które przypada w okresie zimowym. Samiczka rodzi do 18 szczeniaków, ale tylko 6 z nich przeżywa, ponieważ samica ma tylko sześć sutków, którymi może je karmić. :(
Niełazy żywią się mniejszymi ssakami, małymi ptakami, jaszczurkami, żabami i owadami. Przeżywają od dwóch do pięciu lat.
Ciekawostka: liczebność niełazów drastycznie spadła od kiedy Australia została skolonizowana przez Europejczyków. W niektórych rejonach liczba niełazów spadła aż o 95%, a niełazy wschodnie (jak ten ze zdjęcia powyżej) wyginęły na kontynencie australijskim i można je spotkać tylko w Tasmanii. Zagrożeniami dla niełazów są zdziczałe koty i lisy, rozwój miast i trutki wysypywane przez ludzi. Ale głównym winowajcą (oprócz człowieka) były przywiezione do Australii ropuchy trzcinowe (zwane również ropuchami olbrzymimi albo Aga).
Na szczęście istnieją liczne akcje mające na celu odbudowanie liczebności niełazów. Do tego niektóre z tych małych torbaczy wykazują niechęć do spożywania ropuch, co - jak wykazały badania - jest u nich dziedziczne.
Niestety jak większość ropuch mają toksyczne gruczoły na skórze, a ich kijanki są po połknięciu trujące dla większości zwierząt. Winni są sami Australijczycy, gdyż sprowadzili je, aby tępiły chrząszcze na plantacjach trzciny. Przy tępieniu chrząszczy nie sprawdziły się, ale wytępiły drobne drapieżniki. W 1936 roku wypuszczono około 200 milionów tych płazów.
Co nieco o trzmielach już dzisiaj było, więc warto temat poszerzyć. W Polsce jest wiele podgatunków. Podobnie jak "tradycyjne" pszczoły, trzmiele tworzą gniazda i produkują miód. Gniazda trzmieli są jednak trochę inne i znajdują się przeważnie pod ziemią. Dlatego nie powinien dziwić się ten, co zobaczy, jak jeden z tych tłuścioszków wylatuje z nory na działce. Zdarza się i tak, że trzmiele budują swoje domy w innych miejscach, np. w stogu siana lub opuszczonych gniazdach ptaków. Miód trzmiele produkują na dużo mniejszą skalę niż pszczoły w pasiekach. Podobno jest zacny w smaku, ale nigdy nie miałem okazji spróbować. Bardziej zaawansowani pszczelarze potrafią stworzyć dla trzmieli odpowiednie warunki i korzystać z ich dobrodziejstwa, które wpływa zwłaszcza na ogród. Trzmiele bowiem to najlepsi zapylacze wśród owadów.
To ja od siebie dodam w ramach trzmielich ciekawostek, że królowe trzmieli już opuściły swoje zimowle i zaczynają latać. Dlatego niech Was bogi bronią przed wieszaniem feromonowych pułapek na ćmy bukszpanowe, bo królowe często się w nie łapią. :(
Ale poza tym trzmiele latają i zapylają kwiaty nawet w niskich temperaturach (8-10 stopni), kiedy pszczoły siedzą w cieplutkich ulach i ani myślą wyściubiać łebków na zewnątrz.
A jeśli zobaczycie gdzieś kiedyś bezsilnego trzmiela, to wystarczy, że macie ze sobą cukierek, żeby poprawić jego sytuację - Wasza ślina z cukrem z cukierka zdziała dla trzmiela cuda, da mu energetycznego kopa i ta śmieszna puchatą dupcia będzie mogła odlecieć do swoich. :)
Taaak! W Hiszpanii chyba nie są rzadkością i wyjątkowo uwielbiają siadać na tych różowych kwiatkach. Odlądałam je codziennie. Cudownie wyglądają w słońcu.
Ładny ślimaczek? No ładny, ale to nie ślimaczek... już nie. To pasożyt, który rozwinął się w ciele ślimaczka, wgryzł mu się w mózg i wszedł w czułki, żeby krąg życia mógł się zacząć od nowa. Mianowice ślimaczek robi teraz wszystko, co mu pasożyt każe. W związku z tym zamiast siedzieć w ukryciu, ślimaczek wspina się na wyżyny, aby mogły go dostrzec drapieżniki. Pasożyt do tego wije się i mruga, żeby zobaczyło go jak najwięcej ptaków i go zjeść. W ich ciele będzie mógł działać dalej... Bez pomocy ślimaczka nie byłoby to takie łatwe.
Niewykluczone, że gdzieś tam w Pjongjangu np. lub w jakimś innym Kentucky w podziemnych jaskiniach siedzą naukowcy i pracują nad stworzeniem takiego stworka, którym dałoby się infekować wrogie społeczności. Aż tu nagle... nie wiadomo jak i skąd i dlaczego... stworek wydostaje się na zewnątrz. Wybucha pandemia.
To ja jeszcze o ślimaczkach! Wiedzieliście, że ślimak może spać nawet przez 3 lata, jeśli warunki w otoczeniu (np. susza) są dla niego nieodpowiednie? Poza tym ślimaki potrafią obyć się bez snu ponad 30 godzin.
Co więcej, takie ślimaki jak wodny Syrinx aruanus, potrafią wyhodować muszlę o długości przekraczającej 76 centymetrów!
To sympatyczne zwierzątko to kuna żółtogardła (martes flavigula). Jest jedynym gatunkiem łasicowatych, który mieszka w lasach tropikalnych i subtropikalnych. :) Można go spotkać we wschodniej Azji - jej obecność została potwierdzona w wilgotnych lasach strefy umiarkowanej w Himalajach, Azji Południowo-Wschodniej, na dalekim wschodzie Rosji oraz na półwyspie Koreańskim.
Kuny żółtogardłe to twardzi samotnicy - samiczki tylko przez 3-4 miesiące wychowują młode, a potem zwierzątka muszą radzić sobie same. Ich dieta składa się z małych gryzoni, jaj ptaków, żab i różnych owadów. Przy tym jednak kuny nie pogardzą również miodem i owocami. ;)
Ktoś wymyślił sobie doskonały ekologiczny biznes dzięki tej kuniej tendencji do przegryzania wężyków w samochodach i sprzedaje kulki z psiej sierści, które wkłada się do samochodu albo kładzie na poddaszu. :D
Skoro były już słodkie misie ptysie, czas na jakiegoś robala. Pająki. Osiem nóg, kilka par oczu, kły aż strach i umiejętność tworzenia sieci mocniejszej niż stal. Ale czy pająki mają uszy? No nie mają. Nie muszą - mają coś lepszego. Wiele włosków pokrywa ciało pająka i każdy z nich jest bardzo czuły na drganie powietrza. A czym jest dźwięk, jeśli nie drganiem powietrza właśnie? Oznacza to, że pająki "słyszą" włoskami, a my nawet nie potrafimy sobie takiego zmysłu wyobrazić, tak jest nam obcy. Oczywiście intensywność "słuchu" zależy od gatunku.
@Fredkowski - dzień bez pająków, to dzień stracony. Kuny tylko wyglądają słodko, ale to zmyślne drapieżniki. Tam gdzie występują lepiej mieć siatkę zabezpieczającą podwozie samochodu.
Te łapki są naprawdę urocze. Ja pająki na zdjęciach, w klatkach i na łonie natury. Natomiast w jednym pomieszczeniu ja i pająk swobodnie się przemieszczający, to o jedną istotę żywą za dużo.
Jeśli się boisz to zawsze możesz złapać pająka przykrywając go szklanką i podkładając kawałek papieru, a potem wynieść go do ogródka albo po prostu na dwór. I nie musisz się bać, że pająk Cię zauważy czy coś, bo one mają bardzo słaby wzrok -wyczytałam ostatnio, że widzą tylko na odległość 6 centymetrów. :)
Tapir malajski zwany również tapirem czaprakowym albo czaprakowatym (Acrocodia indicus) jest największym spośród czterech gatunków tapirów.
Zamieszkuje Mjanmę, Indochiny i Sumatrę. Jest gatunkiem zagrożonym.
Małe tapirzątka mają ciemne futerko w białe paski i kropeczki, które pozwala im dokładnie wtapiać się w leśne poszycie. :) Ten piękny wzór zanika w ciągu kilku miesięcy.
W ZOO tapir malajski po raz pierwszy rozmnożył się w 1897 roku i to... we Wrocławiu! :)
U wschodnich wybrzeży USA jest coś takiego jak wyspa Assateague. Na tej wyspie żyją konie i nie są to konie byle jakie, o nie. Ich przodkowie były transportem na pewnym okręcie, który uległ tragedii. Wielu koniom udało się przeżyć i zdominować wyspę pomimo skromnego pożywienia, ciężkiej pogody i otaczających je fal Atlantyku, który jest słony jak diabli. Teraz ich potomkowie tworzą populację w pełni dzikich koni, a wyspa stała się dzięki temu parkiem narodowym.
Ćmy to chyba najbardziej strojne robaki na naszej planecie. Potrafią też być bardzo duże. Pawica atlas jest największa. Rozpiętość jej skrzydeł może sięgać 50 cm. Występuje w Azji od Kaszmiru w Indiach po najdalsze wyspy pacyficznego pierścienia ognia. Najciekawszą ciekawostką jest jednak to, że pawica to przykład na bezwzględność ewolucji, dla której przetrwanie ma znaczenie tylko do czasu rozrodu. Potem to już równia pochyła, albowiem pawica, gdy już osiągnie odpowiednie rozmiary, nie ma czym jeść i umiera z głodu - ewolucja w jej przypadku była leniwa i nie pomyślała o tym, aby ta jakże fantazyjna ćma mogła sobie pożyć trochę dłużej.
Ta biała piękność to nie Moby Dick (chociaż mógłby nim być!) ale Migaloo - wyjątkowo rzadki albinotyczny humbak mieszkający u wybrzeży Australii. :)
Humbaki, albo też długopłetwce, czyli moje ulubione wieloryby osiągają od 14 do 17 metrów długości i mogą ważyć do 45 ton. Żywią się głównie krylem i małymi rybami (a ponieważ woda robi się coraz bardziej ciepła i coraz bardziej ,,kwaśna'' przez zmiany klimatyczne, humbaki zaczynają powoli głodować).
Z czym mogą się nam kojarzyć humbaki? Na pewno z ciekawym sposobem polowania na ryby - to właśnie one zaganiają ławice otaczając je zasłoną z bąbelków powietrza, a potem pożerają je jednym chapnięciem. ;)
Nie można też zapomnieć o pięknych humbaczych pieśniach, które niosą się pod wodą na wiele kilometrów i najpewniej mają związek z wielorybimi godami. Dodatkową ciekawostką jest to, że wieloryby co jakiś czas zmieniają swój repertuar - odejmują to, co już im się znudziło i dodają nowe dźwięki, które im się spodobały. :)
A tak w ogóle to kiedyś można było zobaczyć samicę humbaka z młodym w Bałtyku. :)
Przepiękne! A wiecie że, maleństwo humbak przychodzi na świat ogonem do przodu, nie tak jak natura przyjęła główką. Prawdopodobnie dlatego, że zaraz po narodzinach musi zaczerpnąć swój pierwszy oddech. Dlatego z pomocą mamy (dzidzia ma zbyt słabe płetwy) wypływa na powierzchnię. I uwaga: dzidzia humbak przez pierwsze ok 6 miesięcy swojego życia żywi się mlekiem mamy, które ma kolor różowy 😉
Właśnie się o tym dowiedziałam i uznałam, że też będziecie się chcieli dowiedzieć. :)
Ten piękny starszy szczur ma na imię Magawa i został uhonorowany złotym medalem za swoją odwagę. A teraz przechodzi na emeryturę i nie będzie już narażał swojego życia wykrywając miny lądowe.
Jego kariera trwała 5 lat, w tym czasie wyszukał 71 min lądowych i całe mnóstwo niewybuchów na terenie Kambodży.
W "Projekcie Hail Mary" cała afera zaczyna się od tego, że kosmiczne ameby pożerają energię ze słońca i Ziemi grozi zagłada. Fajnie. Ale co by było, gdyby tu na Ziemi rozmnożyły się nasze własne ameby i zaczęły pożerać ludzkie mózgi? Ano, interesujący koncept, z tym że to już nie będzie science fiction. To już może wydarzyć się tu i teraz.
Pierwotniaki Naegleria fowleri początkowo występowały w ciepłych krajach, ale za sprawą rozwoju przemysłu i turystyki są już wszędzie, również w Polsce. Wystarczy im trochę ciepłej wody, czyli sadzawka na działce, jezioro i tak dalej. Człowiek się zanurzy, ameba dostanie się do nosa, a potem do mózgu i zaczyna się wyżerka. Te pierwotniaki szczególnie upodobały sobie komórki nerwowe. W efekcie wywołują chorobę zwaną negleriozą. Gorączka, wymioty, spazmatyczne skurcze i w końcu zgon. COVID to przy tym dziecięca igraszka.
Na szczęście ameba Naegleria fowleri wciąż jest bardzo rzadka i występuje sporadycznie. Ale klimat się ociepla. Poza tym coraz więcej osób decyduje się na odrobinę przygody i w takich Indiach na przykład znudzeni turyści urządzają sobie spacery w teren. O, jaka fajna sadzawka w lesie deszczowym. Wejdę i zrobię sobie selfjaczka, żeby było co na instagramie pokazać. Będę jak Tony Halik hihi... Epidemia negleriozy będzie zaś jak terminator - szybka i bezlitosna.
Już widzę tych wszystkich foliarzy - neglerioza zawsze była, to plandemia! Otwórz oczy, wyłącz komputer! Nie trzeba myć rąk i pić przegotowanej wody. Ludzie w średniowieczu myli się w rzekach i jeziorach, i pili wodę i nic im nie było. Hurr durr spiseg big farmy! ... Jesteśmy zgubieni! :(
Nie potrzeba jechać do Indii, wystarczą Stany Zjednoczone. Opowieści o takich przypadkach oglądałam w telewizji. "Ludzie w średniowieczu myli się w rzekach i jeziorach, i pili wodę i nic im nie było." - nie wiem czy nic, wystarczy spojrzeć jak była śmiertelność i ile lat żyli ludzie w średniowieczu.
Wcale nie pili wody z rzek i jezior, ale umierali z innych powodów, między innymi dlatego, że (uwaga, uwaga) nie mieli szczepionek. Poza tym o czystość dbali jak umieli i mogli. Z ciekawostek dopiero później przestali się myć i ogólnie dbać o higienę, bo ówcześni lekarze sądzili. że morowe powietrze dostaje się do człowieka przez pory w skórze, a więc mycie się, a tym samym oczyszczanie porów, miało być prostą drogą do śmierci w epidemii. Ówcześni ludzie zrezygnowali z kąpieli, ale nie z czystości, jej oznaką i symbolem były wtedy białe koszule, oczywiście zakładane na brudne ciało, w myśl zasady, że jak koszula czyta, to i jej właściciel czysty. (wiem, że nie o to chodziło, ale dawno nic nie napisałem i chciałem się trochę powymądrzać).
Ja wiem, że nie pili wody z rzek i jezior, Ty wiesz, że tego nie robili, ale na świecie jest całe mnóstwo osób, które żyją właśnie w takim przekonaniu. Bo woda jest zdrowa i bez większych szkód można pić kranówkę, więc z pewnością tak było ZAWSZE.
To ja się podpinam pod słoniowe ciekawostki - udowodniono, że widok człowieka jest dla słoni tym samym, czym dla nas widok szczeniaczka. Te piękne zwierzęta z jakiegoś powodu uważają, że jesteśmy słodziutcy i kochani. Oo''
PS. Ten mały który śpi na dużym słoniu jest przeuroczy! :3
Filmiki są urocze. Ten mały nie śpi, nie potrafił sobie znaleźć miejsca. Ciekawa jestem dokąd tak maszerują? Stado słoni prowadzi najstarsza, najbardziej doświadczona słonica. Ciekawe co spowodowało ucieczkę ich z parku narodowego i tą wędrówkę?
Manaty. To trochę takie duchowe kapibary, bo w środowisku naturalnym nie ma dla nich żadnych poważniejszych zagrożeń ze strony drapieżników. To znaczy, w toku ewolucji nic nie wykształciło w sobie chęci zabijania manatów na tyle, żeby się w tym wyspecjalizować (chyba, że człowiek, ale człowiek potrafi zabić wszystko). W każdym razie, można znaleźć miejsca w których te majestatyczne zwierzęta koegzystują pokojowo z aligatorami i nie próbują się nawzajem zjeść. ;)
Przedwczoraj trafiłam na jakimś kanale TV na film o manatach amerykańskich. Okazuje się, że zwierzątka te są ciepłolubne i poszukując ciepłej wody masowo gromadzą się np. przy elektrowniach, które spuszczają do morza ciepłą wodę z systemu chłodzenia. Przynajmniej raz elektrownia na coś się przydaje zwierzętom.
Manaty w ogóle są pokojowo nastawione. Na Florydzie to wielka trakcja móc sobie ponurkować wśród manatów. Co ciekawe to bodaj jedyne ssaki, które karmią młode pod pachami. Tak, pod pachami. Matki mają sutki pod pachami właśnie i cielaki pożywiają się mniej więcej tak:
To ja jeszcze dodam, że... manaty mają bardzo ciężkie kości, a ich dieta - żeby utrzymać odpowiednią wyporność - jest bardzo gazotwórcza. Dlatego też czasami, jeśli manat chce się szybko zanurzyć, to po prostu pierdzi.
Dodatkowo to zwierzę ma bardzo słaby wzrok, ale za to doskonale słyszy dźwięki rozlegające się pod wodą.
No i poszczególne osobniki utrzymują ze sobą kontakt za pomocą dotykania się pyskami, co wygląda trochę tak, jakby się całowały.
Dlatego to nurkowanie jest takie fajne, bo manaty lubią dotyk i same podpływają, żeby obczaić co i jak. Niewykluczone, że przez słaby wzrok mylą nurków z innymi manatami.