Temat

Piszemy opowiadanie.

Postów na stronie:
@Mackowy
@Mackowy
461 książek 2214 postów
2020-08-25 10:50 #
- Witajcie szlachetni panowie - powiedział pewnym głosem - I pani - skłonił się jeszcze niżej dostrzegając wśród nas Marushę.
- Co tu robisz sam po nocy człowieku? -Guss zatrzymał konia między rudą a nieznajomym. Nie spuszczał dziwaka z oka, dłoń zacisnął na rękojeści miecza, gotowy w każdej chwili błyskawicznie dobyć go z pochwy. Łucznicy rudej otoczyli nas ciasno, i mierząc wokoło ze swej broni lustrowali ciemną ścianę lasu.
- Spaceruję - odparł niespeszony dziwak.
- Spacerujesz - powtórzył Guss - A olbrzymów się nie boisz?
- Nie boję - potaknął równie pewnie, jakby rozmowa dotyczyła kotów, tym samym zbijając Gussa z tropu, który jak to wojownik, gdy kończyły mu się argumenty werbalne, lub fantazja, albo też po prostu się wkurwił, chwytał za stal i już miał wyciągnąć miecz, ale do rozmowy wtrąciła się ruda:
- Dobry panie, przede wszystkim kultura wymaga, aby pan zdradził swoje imię - powiedziała pośpiesznie - Co pan robi po nocy w lesie, nie jest naszą sprawą dopóty, dopóki nie zagraża nam pan.
- Nie zagrażam - dziwak uśmiechnął się do Marushy - po prawdzie, to chcę wam pomóc, lub też mówiąc wprost potrzebujecie mnie, choć jeszcze może o tym nie wiecie.
- Skończ te gierki - warknął Guss - mów ktoś zacz i czemu niby jesteś nam niezbędny.
- Już służę! - zakrzyknął nieznajomy, wyciągając coś z kieszeni zielonej kamizelki, tak szybko, że stary rycerz nie zdołał nawet mrugnąć, i podetkną Maruschy pod oczy - Jestem Teobald Kwik, do usług licencjonowany przewodnik po tych leśnych ostępach moje motto to: "solidność, za rozsądną cenę".
# 2020-08-25 10:50
Odpowiedz
@Wiesia
@Wiesia
657 książek 3519 postów
2020-08-25 13:42 #
- przewodnik? A ilu już ludzi przeprowadziłeś przez ten las?
- Hym, jesteście co prawda pierwszymi którym to proponuję, ale za to dostaniecie zniżkę na moje usługi.
Myślałem że Marusha parsknie śmiechem, ale ona tylko patrzyła z powagą i nad czymś się zastanawiała.
- Przyjmujemy twoje usługi Kwiku, jedź przodem ale nie oddalaj się od nas. Jeśli to zasadzka, pierwszy stracisz życie, zanim zdążysz mrugnąć.
Kwik ukłonił się dwornie na znak zgody, i tak powiększoną kompaniją, ruszyliśmy w dalszą drogę.
# 2020-08-25 13:42
Odpowiedz
@Airain
@Airain
1090 książek 5374 posty
2020-08-25 19:44 #
Nagle niebo zaciągnęły czarne chmury. Poprawiłem kaptur, oczekując ulewy, ale wszystko, co nastąpiło, to oślepiający błysk i huk pioruna. Na moment przestałem widzieć i słyszeć, ale po chwili odzyskałem oba te jakże potrzebne zmysły. Pośrodku niewielkiej przesieki stał spokojnie Teobald Kwik w lekko nadpalonej odzieży, a w powietrzu snuł się swąd spalenizny.
- Co to, kurna, było? - zapytał ktoś z kompanii rozedrganym głosem.
- Nic - machnął ręką Kwik - Idziemy.
- Piorun w ciebie strzelił! To ma być "nic"? - zaprotestował wiedźmin.
- Nic. Już mówiłem, że jestem licencjonowanym przewodnikiem. Dobrze przewodzę prąd. Dlatego pioruny walą we mnie, a nie w moich klientów.
Odrobinę skołowani ruszyliśmy w dalszą drogę.
# 2020-08-25 19:44
Odpowiedz
@Wiesia
@Wiesia
657 książek 3519 postów
2020-08-25 20:37 #
Przez te chmury noc stała się jeszcze ciemniejsza, tylko pioruny rozświetlały nam drogę. Kwik śmierdział na odległość spalonymi włosami, jeśli olbrzymy o nas nie wiedziały to teraz niechybnie już wiedzą.
Wszyscy mieliśmy ponure miny, tylko nasz przewodnik tryskał humorem naładowany jak akumulator.
Czy może być jeszcze dziwniej?
Okazało się że może...
# 2020-08-25 20:37
Odpowiedz
@Mackowy
@Mackowy
461 książek 2214 postów
2020-08-25 21:57 #
Jechaliśmy coraz wolniej. Nasze wierzchowce co j rusz potykały się ze zmęczenia, a i my nie byliśmy w lepszym stanie. Wreszcie, gdy dotarliśmy do całkiem sporej polany Marusha zarządziła popas.
- Teobaldzie! - zawołała naszego przewodnika - daleko jeszcze do przełęczy?
- D - daleko p - pani - wyjąkał nasz przewodnik, widać, że mimo kwalifikacji prąd wciąż robił na nim wrażenie - b-będzie dzień i noc bez przerwy.
- Niedobrze - westchnęła ruda - Teobaldzie?
- T-tak pani?
- Mówiłeś że nie boisz się olbrzymów?
-Ttt ...- potrząsnął głową - tak pani, w rzeczy samej.
- zdradzisz dlaczego się ich nie lękasz?
- Oczywiście pani - przytaknął gorliwie - po prostu: wszystko zależy od skali.
- Może jaśniej - zirytowała się
- Ród olbrzymów pani, został tak nazwany przez leśne skrzaty: to co dla nich jest olbrzymie dla człowieka ...
- Dobrze! - przerwała mu ruchem dłoni - jak duzi zatem są ci olbrzymi.
- Mniej więcej jak wyrośnięci dziesięciolatkowie pani i podobnie do nich silni.
- Teobaldzie? - głos rudowłosej mógłby zamrozić słońce - daj mi jeden powód dla którego nie miałabym rozkazać moim ludziom nabić cię na pal, oprócz tego, że uciesznie tancujesz od pioruna?
- Dobrze pani. - skłonił się przewodnik.
- Słucham.
- To nie olbrzymów powinniśmy się bać pani.
- Nie ? A kogo mój dobry Teobaldzie?
- Skrzatów.
W tym momencie pierwszy żołądź trafił mnie prosto w oko.
# 2020-08-25 21:57
Odpowiedz
@Tanashiri
@Tanashiri
501 książek 4809 postów
2020-08-25 22:14 #
Wiedźmin zareagował błyskawicznie.
Zaskoczył z konia i wyciągnął miecz. Pobiegł w kierunku najbliższych drzew, z których wyleciał żołędź.
Po chwili pojawił się z małym, kudłatym stworkiem, który ze złością wierzgał nogami. Nogi te były zakończone raciczkami, podobnymi do świńskich.
Postawił zwierzaczka na ziemi.
- To są właśnie skrzaty, znam je dobrze. Miałem kiedyś zlecenie na nie. To skurw###! - wykrzyknął Wiedźmin - pochwal się co lubicie jeść, przeklęta poczwaro!
- Ludzi! - wrzasęło potworzątko i zaklepotało paszczą...
# 2020-08-25 22:14
Odpowiedz
@Mackowy
@Mackowy
461 książek 2214 postów
2020-08-26 22:16 #
Zostaliśmy zasypani gradem żołędzi.
Czułem, że pod okiem już rosła mi śliwa, do tego boleśnie oberwałem w udo i łokieć, jednak ten atak nie był wiele bardziej uciążliwy, niż natrętny komar.
- Jak dokładnie one zabijają swoje ofiary?
Zapytałem wiedźmina jednocześnie starając się osłonić twarz przed leśnymi pociskami - to muszą być strasznie cierpliwe stworzenia, jeśli ich jedyną bronią są żołędzie.
Ledwie skończyłem pytanie, a poczułem paraliżujący ból w łydce. Spojrzałem w dół i na moment mnie zatkało. Z mojej nogi, zwisał wczepiony swoimi małymi ostrymi ząbkami, ten brązowy parszywiec.
- Kutasina - wyszeptałem jeszcze, po czym starciem przytomność.
# 2020-08-26 22:16
Odpowiedz
@Wiesia
@Wiesia
657 książek 3519 postów
2020-08-26 22:47 #
Ostatnio mdlałem częściej niż dzierlatka na koncercie rockowym. Całe szczęście szybko doszedłem do siebie. Wiedźmin oderwał skrzata od mojej nogi.
- on tylko chciał ci ukraść but, często kradną je razem z kończyną.
- co zrobisz z mikrusem? - byłem ciekaw.
-Toż nie zatrzymam na pamiątkę, po prostu wyrzucę - zamachnął się i rzucił skrzatem w krzaki.
# 2020-08-26 22:47
Odpowiedz
@Wiesia
@Wiesia
657 książek 3519 postów
2020-08-27 00:04 #


Rysunek "na kolanie"
# 2020-08-27 00:04
× 2
Odpowiedz
@Mackowy
@Mackowy
461 książek 2214 postów
2020-08-27 07:23 #
- Jako żywo - nasz karypel :)
# 2020-08-27 07:23
× 1
Odpowiedz
@Mackowy
@Mackowy
461 książek 2214 postów
2020-08-27 07:39 #
Ruszyliśmy dalej. Po niedługiej chwili ostrzał osłabł, potem ustał zupełnie - pewnie kurduplom skończyły się żołędzie pomyślałem, jednocześnie licząc na to, że nie znajdą szyszek, albo po prostu nie zaczął ciskać kamieniami.
Byłem zmęczony i obolały. Do pulsujących przedramion doszła śliwa pod okiem i pogryziona łydka, która też powoli zaczynała puchnąć i swędzieć jak po ugryzieniu komara - giganta. Najpierw starałem się drapać w swędzące miejsce, ale było to trudne siedząc w siodle, dlatego, gdy Teobald zatrzymał nasz małą, wymęczoną karawanę i poszedł za potrzebą, zeskoczyłem nieporadnie z konia i starałem się podciągnąć nogawkę spodni żeby sprawdzić co dzieje się z ugryzieniem.
Moje niezborne ruchy zaciekawiły wiedźmina i pana Gussa:
- Miecz mam ostrzyć? Będziem ciąć? - zażartował siwy wojownik.
- Bardzo śmieszne panie Guss- wycedziłem - wręcz paradne, a mnie tu zaraz szlag trafi!
- Spokojnie przyjacielu - w rozmowę włączył się wiedźmin - w jukach mam maść, która normalnie na ból rzyci wielce jest pomocna ale i tobie ulgę może przynieść.
Roześmiali się obaj, ja tym czasem wreszcie podciągnąłem nogawkę i oniemiałem.
Oprócz wielkiego bąbla na mojej łydce pojawiły się takie same świetliste znaki jak na przedramionach.

Straciłem przytomność po raz czwarty.
# 2020-08-27 07:39
Odpowiedz
@Tanashiri
@Tanashiri
501 książek 4809 postów
2020-08-27 08:43 #
Utrata przytomności to nic miłego. Najpierw czujesz się jakbyś spadał w przepaść, potem dochodzi do tego jeszcze kołowanie. Kiedy zostajesz gwałtownie wybudzony z omdlenia, na ten przykład przez wiedźmina z wiadrem wody, możesz czuć rozdrażnienie i zaniepokojonie.
- Młody nie ruszaj się, Marusha już tu idzie - uspokoił mnie Guss i poklepał po ramieniu.
Ruda sprężystym krokiem przeszła koło swojej bandy. Przystanęła koło mnie i uklękła. Obejrzała moją nogę.
- Co się ze mną dzieje? - spytałem zmartwiony. Najpierw ręce teraz noga, gdzie jeszcze pojawią się te znaki?
- Wygląda na to, że neurotoksyna, którą skrzaty mają w ślinie nie działa na ciebie jak jad, ale pokazuje nowe ślady. To podobne do mapy, ale nie mam pojęcia co oznacza - odparła Ruda i zamyśliła się.
- Czy chłopak przeżyje? - Guss się martwił, nerwowo ściskał swój miecz.
- Nie wiem, ale jest ktoś kto będzie wiedział - odpowiedziała Marusha i padła nieprzytomna.
# 2020-08-27 08:43
Odpowiedz
@Wiesia
@Wiesia
657 książek 3519 postów
2020-08-27 15:20 #
Okazało się że niedosyć że jestem pogryziony to jeszcze toksyczny. Zaraziłem rudą omdleniami.
- Macie jeszcze trochę wody - spytałem.- A tak w ogóle to skąd wytrzasnęliście to wiadro? ;)
- zdobyczne, od skrzatów. Trzymali w nim uzbierane żołędzie, a tu niedaleko jest strumień - poinformował mnie Guss, po czym oblał wodą Marushę.
- No to mamy miss mokrego podkoszulka - mruknął Wiedźmin.
Ruda była raczej podobna do zmokłej kury, ale nie ujęło jej to wdzięku.
# 2020-08-27 15:20
Odpowiedz
@Wiesia
@Wiesia
657 książek 3519 postów
2020-08-27 19:46 #
- Co się gapicie, ruszamy dalej a rychło - kobieta szybko oprzytomniała.
- Niedługo wyjdziemy ze strasznego lasu - rzekł nasz przewodnik - potem prościutko dwa dni aż do jeziora, a dalej to już pójdziemy wedle mapy na szanownych dłoniach, szanownego pana - spojrzał na mnie.
Ucieszyła nas ta wiadomość, z nowym zapałem ruszyliśmy w drogę. Wiedźmin mocnym głosem zaśpiewał :

Otuleni przygodą idziemy przez czas,
Choć trwoga nam chlebem,
To nie powstrzyma nas
Nawet ten straszny las...

Hej ho, gdy mapa nas wiedzie,
Hej ho, do złota lub ku biedzie...

Po chwili już wszyscy śpiewali
... Hej ho...





# 2020-08-27 19:46
Odpowiedz
@Mackowy
@Mackowy
461 książek 2214 postów
2020-08-28 08:14 #
-Długo jeszcze? - ziewnąłem.
Już drugą godzinę leżałem w samych gaciach na kamiennym stole, oglądany i opukiwany z każdej strony przez brodatych mędrców w białych togach, którzy doprowadzali mnie powoli do szału swoim ciągłym mruczeniem i mamrotaniem, poza tym było mi zimno, byłem głodny i chciało mi się sikać.
- Przecież to bez sensu - trzepnąłem jednego, który próbował mi wsadzić patyczek do ucha - Oni nam nie pomogą odczytać mapy.
- Spokojnie - wiedźmin kiwał się na krześle w rogu pokoju, powolnymi ruchami osełki ostrząc miecz, widać też wolał mieć brodatych na oku. - Chyba, że masz lepszy pomysł?
- Ekhem- chrząknął jeden z brodaczy, na oko najmniej obłąkany - a gdyby tak ściągnąć z obiektu naskórek za pomocą bardzo ostrego przyrządu, jednocześnie nie uszkadzając żadnych organów? Moglibyśmy wyprawić uzyskany preparat, jednocześnie pozostawiając obiekt przy życiu.
Kwiknąłem przerażony. I spojrzałem na wiedźmina najwyraźniej rozbawionego całą sytuacją:
- Merlinie mówiłem ci już, że wolałbym, aby obiekt pozostał w stanie nienaruszonym.
- Spokojnie! - starzec żarliwie - Mamy taki sposób, że w tym miejscu - przyłożył sękaty palec do mojej skroni - robimy małą dziurkę przy pomocy dłutka. Po tej operacji obiekt niczego nie poczuje i będzie potulny jak baranek - pogładził mnie po głowie jak dobrego pieska - jak baranek.
- A może magu - w progu komnaty stanął Guss - wsadzę ci kołek w rzyć tak głęboko, że twoje siwe łapiduchy w prześcieradłach będą miały robotę z oprawianiem cię na następne dwa lata?
Merlin spurpurowiał, nie wiem, że strachu czy złości.
- Zbieramy się! - rzucił gromko - znalazłem kogoś, kto może nam pomóc odczytać tą pieprzoną mapę.
Ubrałem się pośpiesznie i wyszedłem na dziedziniec, gdzie obok naszej szykującej się do drogi drużyny, grupa magów próbowała skalibrować megalit.
Spojrzałem jeszcze za siebie, na mroczny las, który udało nam się przebyć bez większych problemów i błyszczącą w świetle południa taflę jeziora, gdzie ostatnio biwakowaliśmy i zapytałem sam siebie kiedy i jak to się skończy?
- Zbieraj się młody - Guss klepną mnie w plecy z siłą tura - dosyć tego wałkonienia,
przed zmrokiem musimy dotrzeć do ...
# 2020-08-28 08:14
Odpowiedz
@Wiesia
@Wiesia
657 książek 3519 postów
2020-08-28 15:22 #
... jaskini Widzącej Kobiety zwanej też Okako.
- Jeszcze jedna starucha ma mi grzebać patykiem w... nie powiem gdzie?
- Nie bluźnij młody, Okako to jasnowidząca. Nie tylko odczyta mapę ale przy okazji przepowie twoją przyszłość.
- Ta, pewnie.
- No dobra już idę- dodałem kiedy Guss pacnął mnie na odlew w potylicę. - Hej ho, jakby zaśpiewał wiedźmin. Ruszajmy.
# 2020-08-28 15:22
Odpowiedz
@Airain
@Airain
1090 książek 5374 posty
2020-08-28 23:23 #
No cudownie. Jakaś baba będzie mi przyszłość przepowiadać. Mogła się nie trudzić, wiedziałem, że moja przyszłość zapowiada się czarno i najprawdopodobniej jest bardzo krótka. A ja tylko wyszedłem na chwilę, żeby sprawdzić, czy naprawdę mój brat czyha na moje życie! A teraz to pewnikiem musiałby stać w kolejce, bo tych czyhających zrobiło się ździebko za dużo.

Pogrążony w takich ponurych medytacjach szedłem w stronę stajni, by znów dosiąść konia i ruszyć na niepewny los, gdy coś przeleciało ze świstem koło mojej głowy i rąbnęło w ziemię. Odruchowo spojrzałem w górę i zobaczyłem odlatującą wiedźmę na superszybkiej miotle z charakterystycznymi oznaczeniami Poczty. U moich nóg spoczywał niekształtny pakunek z nagryzmolonym napisem "Dla kohanego Brata spowinszowaniem urdzin".

Od Miraza, o którym właśnie myślałem. Nie było wątpliwości. Świadczyła o tym charakterystyczna dysgrafia, dziedziczna w naszym rodzie.
# 2020-08-28 23:23
Odpowiedz
@Wiesia
@Wiesia
657 książek 3519 postów
2020-08-29 10:19 #
- Merlinie, Merlinie!..!! - wydarłem się na ile głos pozwalał - choć tu a żwawo!
- Kto znowu zakłóca mój spokój? A to ty chłopcze, co się stało że się tak wydzierasz?
- Merlinie, mój brat przysłał mi prezent.
- No to zacnie, w czym problem?
- Chciałbym abyś różdżką czy innym sposobem, sprawdził czy to nie wybuchnie czy coś... Z moim bratem wszystko możliwe a pożył bym jeszcze.
Merlin podrapał się w skudłaczoną brodę, dźgnął patykiem pakunek, po czym wziął do ręki i powąchał.
- sprawdzone - powiedział podając mi przesyłkę.
- i... to już?
- a co chciałeś? Nie śmierdzi, nie tyka, nie rusza się... Sprawdzone.
- ten świat schodzi na psy skoro ma takich czarodziejów - pomyślałem.
Niepewnie wziąłem zawiniątko do ręki...

# 2020-08-29 10:19
Odpowiedz
@Mackowy
@Mackowy
461 książek 2214 postów
2020-08-31 10:00 #
... i otworzyłem. W środku był kamień. Nie drogocenny, szlachetny, ani nawet półszlachetny, czy kolorowe szkiełko udające klejnot, a zwykły płaski kamień.
Cóż, mój brat nigdy nie słyną z rozrzutności, prawdę mówiąc uchodził za oszczędnego człowieka, a osoby mniej mu życzliwe twierdziły, że jest skąpy. Tym razem jednak kamień nie był prezentem samym w sobie, do jego drugiej strony rzemiennym sznurkiem była przyczepiona koperta. Ostrożnie otworzyłem kopertę i rozłożyłem kartkę papieru, która okazała się listem skreślonym niepewnym pismem brata. Zabrałem się do czytania:
Kohany bracie!
Mam nadzieje że muj list znajdywa cie w dobrym zdrowju. U nas fszystko dobże. Jeszcze raz winszóhjemy ci urodzin i tylko dodam jeszcze że bardzo nam cjebie tutej brakuje, bo zblirzają się rzniwa i byś się przydał bardzo, także wracaj doma
bo my jusz nie są źli na cjebie bo my wcale nie byli źli na ciebie, to były takie hece jeno.
Jeszcze jedna sprawa, jak jusz list opłacony. Nje masz morze naszego klucza od bjurka dziadunia, bo nim go na swojim miejscu, a razem z tobą mij wincyj zniknł.
Cusz, kończyć mi jusz czas, bo świczki drogie, licze, ze wrucisz czemprendzej i w zbjorach nam dopomożesz tfuj brat, Miraz
Czyżby magiczny klucz nie był wcale magiczny? Oznaczałoby to, że ...

# 2020-08-31 10:00
Odpowiedz
@Wiesia
@Wiesia
657 książek 3519 postów
2020-08-31 16:07 #
... jestem głupszy nawet od mojego brata, a moje życie wisi na włosku. To wszystko wina ciotki i jej grzybków ( na kogoś trzeba zwalić winę, no nie?)
Trwożnie rozejrzałem się na boki, zmiąłem list w ręku i schowałem za pazuchę.
- co było w paczce? - usłyszałem nagle za sobą. Drgnąłem przestraszony. Za mną stał wiedźmin i przypatrywał się zaciekawiony łypiąc na mnie kocimi oczętami.
- eee... nic, to znaczy kamień. Zobacz, całkiem zwyczajny.
Wiedźmin wziął kamień, zważył w dłoni, powąchał, potem polizał.
- fujjj nie wiesz kto go dotykał, jeszcze pryszczy na języku dostaniesz.
Mój kompan cisnął nieszczęsny kamień w krzaki i wyszczerzył zęby w uśmiechu.
-Do niczego się nie nada, lepiej ruszajmy - powiedział.
# 2020-08-31 16:07
Odpowiedz
@Airain
@Airain
1090 książek 5374 posty
2020-08-31 19:35 #
O wielcy bogowie, jeszcze raz ktoś powie "ruszajmy", to mu odgryzę głowę. Co oni wszyscy tacy skorzy do czynu, co? Tacy chętni do przygód? Pewnie, nie na ich skórze wiją się i powielają tajemnicze znaki! Ich nikt nie chce obdzierać ze skóry, ucinać rąk ani nic z tych rzeczy. A teraz jeszcze ten kamień...
I nagle walnąłem się dłonią w czoło. Jaki ja rzeczywiście byłem głupi! Od kiedy to Miraz przejmował się żniwami? Mieliśmy od tego chłopów. A od ich pilnowania rządców. A nasz dziadek, zanim osiadł jako pan na naszych ziemiach, zajmował się wyłącznie wojaczką. I nie miał nijakiego "biureczka". Ważne i cenne rzeczy trzymał w skrzyniach pilnowanych przez plujące ogniem jaszczurki. Ten list miał w sobie ukryty przekaz! A klucz? Dlaczego mój zdradziecki, cwany brat zwracał uwagę na klucz? I ten kamień...
- Co ty wyprawiasz? - zdziwił się wiedźmin, gdy zanurkowałem w krzaki.
- To był mój urodzinowy kamień! - odkrzyknąłem, nie bacząc, że kolczaste krzewy wbijają mi się wszędzie - Prezent od brata! Z ogrodu rodzinnego domu! Zabiorę go ze sobą!
Kiedy wylazłem, upaprany i rozczochrany, z kamieniem w garści, wciąż jeszcze miał rozdziawioną ze zdumienia gębę.
- Dość... dziwną masz rodzinę - wymamrotał w końcu - Dajecie sobie kamienie na urodziny?
- Nie twój interes - burknąłem. Zapakowałem kamień do sakwy i zważyłem ją w dłoni - Przynajmniej, jak mnie ktoś zaatakuje, mam czym go zdzielić w łeb.
Dobiegły nas gniewne okrzyki naszej kompanii. Trzeba było kontynuować podróż.
# 2020-08-31 19:35
× 1
Odpowiedz
@Mackowy
@Mackowy
461 książek 2214 postów
2020-09-01 09:55 #
Ruszyliśmy. Początkowo droga wznosiła się delikatnie, ale im bliżej byliśmy gór, tym robiło się stromiej, a szlak z obu stron wyznaczany gęstą kosodrzewiną, stał się niebezpiecznie wąski i kamienisty. Koło południa musieliśmy zostawić konie, niezdolne do dalszej wspinaczki i zdecydowaliśmy ostatni odcinek do samotni pokonać na własnych nogach. Zabraliśmy ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy, zostawiając zwierzaki z dwoma łucznikami rudej, i rozpoczęliśmy marsz.
- Wiedźminie jak sądzisz - z nie lada wysiłkiem dogoniłem przyjaciela, który parł w górę jakby wybrał się na niedzielną przechadzkę po parku - czy Wiedząca nam pomoże?
- Nie wiem - wzruszył ramionami - nie mamy innego wyboru, za daleko zaszliśmy, żeby teraz zawrócić, więc musimy łapać się każdej brzytwy jaką tylko ktoś łaskawie poda nam do ręki.
- A co jeśli - drążyłem dalej - te znaki to nie jest żadna mapa tylko ktoś rzucił na mnie urok?
- To wtedy będziemy się zastanawiać - UWAGA ! - Zdążył wrzasnąć.
Z góry wprost na nas toczyła się olbrzymia skała ...
# 2020-09-01 09:55
× 1
Odpowiedz
@Wiesia
@Wiesia
657 książek 3519 postów
2020-09-01 14:20 #
Chwała Najwyższemu za refleks Wiedźmina. Wszyscy zdążyliśmy uskoczyć, a głaz potoczył się dalej tworząc lawinę kamieni.
Serce biło mi jak młot kowalski. Czy dane mi będzie ujść z życiem z tej przygody w którą tak bezmyślnie i głupio się wpakowałem?
Wiedźmin minął mnie i kryjąc się za głazami zaczął wspinać się w górę.
- Poczekajcie w ukryciu - syknął, po czym zniknął mi z pola widzenia.
Nie jestem wzorem odwagi ale to bezczynne czekanie było dla mnie udręką. Bandaże na dłoniach przesiąknięte były krwią, musiałem je pokaleczyć na ostrych skałach.
Nagle z góry posypały się drobne kamyki. Wracał Wiedźmin.
- Bezpiecznie! - oznajmił głośno - patrzcie kogo schwytałem.
Spojrzałem na niego i zauważyłem że to co wziąłem wcześniej za pakunek, ma dwie merdające krótkie nóżki.

# 2020-09-01 14:20
Odpowiedz
@Fredkowski
@Fredkowski
260 książek 8993 posty
2020-09-01 18:25 #
To był og. Mały, włochaty i wredny. Na ścieżce przeznaczenia trudno jest spotkać któregoś z ogów, bo to mistrzowie kamuflażu. Dlatego tak dobrze nadają się na szpiegów... i skrytobójców. To on musiał strącić ten głaz.
- Jak długo za nami leziesz? - spytał Wiedźmin. - Kto cię nasłał, cholero?!
Og milczał.
Nie było innego wyjścia, jak wziąć zamach, jakby się chciało nim rzucić. Og może i się nadaje na szpiega - pomyślał Wiedźmin - ale latać to na pewno nie potrafi.
Włochaty karzeł pomyślał o tym samym i gdy ujrzał przed sobą przepaść - pękł. Powiedział wszystko, ale tak cicho, że tylko Wiedźmin mógł go usłyszeć. Jego twarz poczerwieniała ze złości...
# 2020-09-01 18:25
× 1
Odpowiedz
@Wiesia
@Wiesia
657 książek 3519 postów
2020-09-01 20:37 #
- Łżesz kurduplu! - krzyknął - skrócę cię o głowę, chociaż już i tak jesteś krótki!
- O co chodzi? - chciała wiedzieć Marusha.
- On bredzi, nie powtórzę tego.
- Mów Wiedźminie, żądam wyjaśnień.
- Zrzućmy go w przepaść i po kłopocie - targował się Wiedźmin.
- Przepaść nie, przepaść nie. Ja nie kłamać, ja mówić prawdę - Og trząsł się jak galareta
- Weźmiemy cię ze sobą, ale musisz powiedzieć mi to co Wiedźminowi.
Og machnął łapą żeby się przysunęła (sam nie mógł się ruszyć bo wiedźmiak trzymał mocno)
Kiedy ruda się nachyliła szepnął jej coś na ucho.
- O nie... - jęknęła - to niemożliwe!
# 2020-09-01 20:37
Odpowiedz
@Fredkowski
@Fredkowski
260 książek 8993 posty
2020-09-01 20:50 #
Co niemożliwe?! - krzyknąłem do nich - Ktoś mi w końcu powie o co tutaj chodzi????
Wiedźmin spojrzał na Marushę. Miny mieli conajmniej ponure. W końcu Wiedźmin podszedł do mnie, położył mi swoją wielką łapę na ramieniu, po czym rzekł głosem spokojnym, acz strasznym:
- To inkwizycja.
# 2020-09-01 20:50
Odpowiedz
@Wiesia
@Wiesia
657 książek 3519 postów
2020-09-01 22:15 #
- Czy wyście wszyscy powariowali? Chcecie mi wmówić że jakiś klecha najął tą szkaradę żeby pozbawiła nas życia?
- Chłopak ma rację - poparł mnie Guss - tego Oga pierwszego spalili by na stosie! Wynośmy się stąd bo aż się prosimy o jeszcze jeden głaz na nasze puste łepetyny.
- Dobra, potem pomyślimy czy Og mówi prawdę - Marusha ruszyła przodem - Tylko pilnujcie tą małą poczwarę. Wszystkowiedząca Baba się nim zajmie.
# 2020-09-01 22:15
Odpowiedz
@Mackowy
@Mackowy
461 książek 2214 postów
2020-09-02 08:22 #
Og wylądował w wiklinowym koszu, który wcześniej musieliśmy opróżnić z zawartości. Na nasze szczęście, był to prowiant i nawet poczwara załapała się na suchary, kawałek suszonego mięsa i łyk cienkiego wina, i po takim posiłku, ululana alkoholem - ze względu na mikre rozmiary nie potrzebowała go dużo - bez oporów dała się zamknąć w tymczasowym więzieniu.
Łucznik Rudej, któremu po losowaniu przyszło nieść więźnia na plecach przysięgał, że nażarta gadzina smacznie zasnęła i w swej bezczelności nawet zaczęła chrapać.
Co tu się dzieje, dlaczego od tygodnia cały czas ktoś poluje na moje życie, próbując otruć, zadźgać, a teraz jeszcze ukamienować - najchętniej wypisałbym się z tej wyprawy i po prostu wrócił do domu. No właśnie tylko czy jeszcze miałem dokąd wracać, czy Miraz już nie podzielił mojej części ojcowizny na moich przygłupich bratanków, a jedyne co mnie czeka w rodzinnych stronach, to strzała wypuszczona z łuku skrytobójcy, albo poderżnięte gardło. Tak rozmyślając nie zauważyłem, że słońce powoli chowało się już za wierzchołkami wzgórz, ale co ważniejsze dotarliśmy na miejsce.
Przed nami na płaskim szczycie, jakby wyrastając wprost ze skały, stała kamienna chata wiedzącej.
# 2020-09-02 08:22
Odpowiedz
@Fredkowski
@Fredkowski
260 książek 8993 posty
2020-09-02 08:37 #
To nie była typowa chata. Żaden człowiek nie mógł czegoś takiego zbudować. Bydynek był jak gdyby siłą wciśnięty między skały i postawiono go dosłownie z kilku poukładanych ze sobą płyt z litego kamienia, które wielkością przypominały małżeńskie łoże. Musiały ważyć tony... Szpary między płytami służyły za okienka, w których tliło się pomarańczowe światło - ogień z kominka, zapewne, iskierka... a raczej złudzenie nadziei, że odpocznę i wyśpię się porządnie.
- Umrzeta hihi - odezwał się nagle og ze swojej wiklinowej celi. - Wszystkie umrzeta, a og zatańczyć na waszych kościskach hihi.
Nerwowo zerknąłem na koszyk, żeby w niego walnąć, ale kudłaty og ciągle spał jak jakieś pokraczne niemowlę. Czyżbym to nie jego głos słyszał? A może ten mały sk...el porozumiewał się ze mną przez sen? Im bliżej chaty, tym gorzej się z tym czułem...
# 2020-09-02 08:37
Odpowiedz
@Mackowy
@Mackowy
461 książek 2214 postów
2020-09-02 09:02 #
- Tylko ty, Wiedźmin i rudowłosa, reszta czeka tam gdzie stoi - dobiegł nas głos z chaty. To znaczy chyba z chaty, bo jak w przypadku oga słyszałem go jakby we wnętrzu czaszki. Omiotłem spojrzeniem kompanię. Wszyscy oprócz wiedźmaka i Marushy rozglądali się niepewnie, Guss nawet zaczął dobywać miecza, ale dziewczyna powstrzymała go gestem i rzekła:
- Chodźmy, nie wypada, aby wiedząca czekała.
Poszliśmy zatem.
# 2020-09-02 09:02
Odpowiedz
@Wiesia
@Wiesia
657 książek 3519 postów
2020-09-02 15:03 #
Weszliśmy pojedynczo do chaty, nisko schylając głowy. Nie żeby się ukłonić, po prostu drzwi były niskie i nie dało się wejść wyprostowanym. Jak tylko plecy idącego przede mną Wiedźmina przestały zasłaniać mi widok, rozejrzałem się z ciekawością po wnętrzu chaty. O dziwo, w środku była dużo większa niż by się wydawało patrząc na nią z zewnątrz. Ogień z kominka oświetlał izbę i dawał przyjemne ciepło. Było czysto i pachniało ziołami.
- Witajcie przybysze - tym razem nie był to głos w mojej głowie, ale wypowiedziany przez kobietę siedzącą w bujanym fotelu.
Spodziewałem się ujrzeć staruchę z haczykowatym nosem i jednym zębem (ojciec opowiadał mi o takiej bajki) więc się zdziwiłem widząc kobietę rumianą o miłej aparycji.
- Co zdziwionyś synu? - zareagowała śmiechem na moją głupią minę.
- Troszeczkę
- Wiem, wiem.... Ja wiem wszystko - znowu się roześmiała jakby powiedziała dobry dowcip.
- Nie wolno wam nikomu powiedzieć jak wyglądam bo zniszczycie mój image, a tak ciężko na niego pracowałam.
- Obiecujemy - Marusha skłoniła głowę.
- Dobrze dość tej etykiety, siadajcie a powiem wam co chcecie wiedzieć, ale nie za darmo.


# 2020-09-02 15:03
Odpowiedz
@Tanashiri
@Tanashiri
501 książek 4809 postów
2020-09-02 18:20 #
- Czego sobie życzycie za odpowiedź, Pani?- spytał Guss.
- Hmm, pomyśle - powiedziała czarownica i podparła brodę o splecione dłonie - za odpowiedzi na wasze pytania dacie mi duszę...
- Nic z tego - ostro zareagowała Marusha - nie mamy duszy na zbyciu, wszystkie są nam potrzebne!
- W takim razie wynoście się i nigdy nie wracajcie - wrzasnęła czarownica.
Trwaliśmy w impasie. Ona chciała duszę a nikt z nas nie chciał jej oddać. Co więcej Marusha kategorycznie zaprotestowała, żeby duszę oddać. Dopiero po czasie mieliśmy się dowiedzieć po co Rudej były nasze dusze...
- Mamy jedną duszyczke na poderędziu - powiedział Wiedźmin uśmiechając się- małą duszyczke. Og, wstawaj...
# 2020-09-02 18:20
× 1
Odpowiedz
Postów na stronie:
Odpowiedź
Grupa

Wasza Twórczość

Opowiadania, wiersze, miniatury...
© 2007 - 2024 nakanapie.pl