Wróciłam do książki po latach z powodu ostatniej lektury - "Pań Czarownych".
Rzekomo prawdziwa opowieść o młodej dziewczynie Bridzie, która szukała swojej drogi w życiu, prawdziwej miłości i bliźniaczej duszy, czyli Twin Flames’a. Takie bliźniacze dusze są dosłownie jedną duszą podzieloną na dwa ciała. Oznacza to, że taką osobę można spotkać tylko raz w ciągu całego życia. A ona szukała i szukała. Nie tylko swojego Twin Flames’a, ale również wiedzy i nauczycieli, mogących ją powieść ku magii i okultyzmowi, do których czuła pociąg jako zaszłość ze swoich poprzednich wcieleń reinkarnacyjnych.
Co z tego znalazła, czy odkryła swój dar i co przyniosło jej szczęście? Nie będę spojlerować, bo a nuż znajdzie się ktoś, kogo nie zniechęcą niskie oceny i krytyczne opinie i zapragnie osobiście poznać Bridę.
Podobno książka jest ciekawa i filozoficzna, a Coelho to mistrz, wręcz mentor. No podobno.
Ja uważam, że w „Bridzie” nudno, pseudofilozoficznie i nielogicznie było, a przemieszanie okultyzmu z satanizmem i podprawienie chrześcijaństwem, to mieszanka dla mnie niestrawna. Na wszystko przydałaby się jeszcze zasmażka. Chociaż przypominam sobie, że jak czytałam „Bridę” w młodości, to zachwycałam się jej głębią, a złote myśli autora były dla mnie odkrywcze. Cóż, może to nie jest pisarstwo dla ludzi starszych? Stop, lepiej brzmi: z większym bagażem doświadczeń. Punkty przyznaję za dziewczyńskie wspomnienie z młodości, dziś byłoby mniej.