„Do Ani z Zielonego Wzgórza to naprawdę mi daleko. Owszem, jestem ruda. I jestem sierotą. Ale to wszystko”
Ania jest nieadopcyjna, nie chce udawać i przymilać się jak inne dzieci z Domu. Nie jest nawet pewna, czy chciałaby być adopcyjna. Przecież nikt nie będzie w stanie zastąpić jej rodziców. Tylko że oni już nigdy nie wrócą, zginęli w wypadku samochodowym, a Ania nie wie nawet tego, czy jej dziadek jeszcze żyje. Wie jedno, nie chce spełniać czyichś oczekiwań, bardzo chciałaby za to, żeby ktoś zainteresował się nią, Ania, osobą, człowiekiem.
„Ktoś jest za mały na pogrzeb, a nie jest za mały na śmierć rodziców?”
Jak dobrze, że jest w Domu jedna osoba, która rozumie Anię jak nikt inny, przyjaciel na dobre i złe, obrońca i powiernik. Robak. Bez niego świat byłby nie do wytrzymania. Ania i Robak wiedzą o sobie wszystko, razem chuliganią, razem się śmieją i razem płaczą. Aż przychodzi ten moment, kiedy Anią ktoś się zainteresował, para bardzo dziwnych ludzi, innych niż wszyscy potencjalni rodzice. Czy Ania da im szansę? Czy z ChuligAni zmieni się w KochAnię?
„Nie myśl, tylko daj mi żyć. Daj mi smucić się i cieszyć. I nie bierz tego do siebie. Pozwól mi czuć.”
Niedawno pisałam Wam, jak cenię sobie prozę Katarzyny Ryrych. Nic się nie zmieniło. Pani Katarzyna pisze bardzo mądrze, ale w sposób niezwykle ...