Intryga

Klasycznie się zaczyna. On bogaty, ona biedna. Jej rodzice pracują dla Barona seniora i jego żony, starają się zarabiać żeby przetrwać. On ma wszystko. Chodzą do jednej szkoły, dla bogaczy. Baron nie lubi swojego imienia, ma 3 najlepszych kumpli i wszyscy są bogami szkoły i całego miasta.
Jest królem Todos Santos i kocha zakłamany świat LA.

Nikt nie zwróci się on niego inaczej niż Brutal.

Emilia, artystka, dbająca o rodzinę a przede wszystkim o siostrę, która jest chora.
Ktoś lub coś spowodowało że Millie zaraz po zakończeniu szkoły wyjeżdża aż do nowego jorku, zaczyna studia, staż i jakoś daje radę. Gdy sprowadziła do siebie siostrę trochę to wszystko się posypało, ale dziewczyna nigdy się nie poddaje.
Pracuje jako kelnerka i tam po 10 latach spotyka swojego prześladowcę, człowieka, który chciał ją zniszczyć.

Milie jest artystka, ale gdyby nie to że 2-3 razy stała przy sztalugach i dostała staż, to brakuje jej takiej szaleńczej odrobiny, która ma każdy artysta. Jest uparta ale mało stanowcza.
Za to Brutal jest prawdziwym bad boym. Pierwszy raz spotykam tak prawdziwego, zwykle każdy "zły chłopiec" okazuje się miękka klucha. Zmarnował 10 lat, a i tak nie biega za "swoją panią" tylko daje jej pole manewru i wyboru. Jest złym człowiekiem, z dużym sercem. Życie go tak ukształtowało i to co przeszedł.
Ale nie zmienia się w ciągu paru dni w baranka na smyczy.
Jest sobą, złym sobą.
Postanowił ukarać wszystkich, którzy przycz...

W sumie to mam problem. Bo czyta się szybko i przyjemnie, ale później dochodzi się do wniosku "jakaś słaba ta intryga". I generalnie cały wątek z macochą jest niedopracowany.
Więc niby lekka, język fajny (zasługa autorki czy tłumaczki?), ale no właśnie - ale. Chyba można było trochę popracować nad fabułą.
Wciąż jednak jest to pozycja lepsza od wielu innych w tym gatunku.