Marika jest młoda, piękna, ma cudowną córeczkę i wspaniałego męża, pełne konto w banku, a do tego jest sławna. Sława niestety niesie za sobą nie tylko fanów… w pewnym momencie pojawia się ona - Sonia i świat Mariki staje na głowie.
Wiem, że już jestem nudna, bo nigdy za nic Wójciak nie krytykowałam i stety-niestety w tej nudzie pozostanę, bo znów jest ogień! Chociaż w sumie jest jedna rzecz, za którą autorkę skrytykować można, a mianowicie za worki pod oczami czytelnika, bo z jej książkami nie da się nie zarwać nocy. Zaczęłam czytać około 22:30 z nastawieniem, że przeczytam kilka stron i pójdę spać. Skończyłam o 2:30 na ostatniej stronie. Karolina, bój się Boga! Może weź jakieś saszetki z kremem pod oczy dołączaj do swoich książek, bo człowiek jakoś musi potem wyglądać no.
Wracając do książki, działo się tam dużo. Wójciak jak zwykle zamieszała tak, że nawet jeśli czegoś się domyślałam, to za chwilę już nie byłam pewna, a potem to się okazywało, że było jeszcze inaczej. I bądź tu mądry. Nie dość, że intryga była świetna, to jeszcze na dodatek strona psychologiczna zarówno postaci, jaki i wydarzeń, została dopracowana w każdym szczególe. Autorka nie boi się zostać uznaną za niekulturalną, tylko wbrew wszystkim konwenansom wskazuje palcem na problemy współczesnego świata: media społecznościowe, reality show, „prawda” ekranu, zdrowie psychiczne. To daje do myślenia. Łapiąc za tę powieść musicie się nastawić na kilka godzin ...