„Sandy”, to lektura dla osób o mocnych nerwach. Głównie o pieniądzach, a wiadomo, że tam, gdzie chodzi o miliony dolarów, ludzie życie staje się bezwartościowe. Młody prawnik-finansista, związany z kobietą, która dzięki wujowi obraca się w amerykańskim świecie filmowym, chcąc dorobić, zgadza się na napisanie scenariusza do filmu przygodowego zamachu terrorystycznym. Zastraszany przez lokalną mafię, popada w tarapaty, kiedy okazuje się, że przerwano zdjęcia do filmu. Taki obrót spraw krzyżuje też szyki lokalnej władzy, która mając chronić plan filmowy, doprowadza do powstania irracjonalnych wypadków, które miały zapewnić jej awans i szerokie horyzonty oraz profity poza małym Rosylin, w którym kręcono sceny filmowe. Również huragan „Sandy”, który nawiedza Nowy Jork i czyni niewiarygodne spustoszenia najniżej położonych terenów, nie okazuje się dziełem przypadku. Czy jest możliwym, by ktoś dołożył ręki do manipulowania czynnikami atmosferycznymi? Jeśli tak, to po co? Czy planowany w filmie zamach terrorystyczny jest rzeczywiście tylko wymysłem fantazji scenarzysty? Kto działa przeciw komu i czy w dzisiejszym świecie można komukolwiek jeszcze ufać?